Fot. Archiwum
SPOŁECZEŃSTWO. Coraz częściej dochodzi do przypadków przemocy wobec nieletnich w rodzinie. Niestety, prawie połowa Polaków uważa, że w niektórych sytuacjach bicie dziecka jest uzasadnione.
W zeszłym roku w Małopolsce założono 4117 tak zwanych Niebieskich Kart, co stawia region w krajowej czołówce. Niebieska Karta, zapisywana w przypadku stwierdzenia przemocy w rodzinie, pozwala odnotowywać fakty użycia siły, a także oceniać zagrożenie dalszą agresją. W razie konieczności stanowi też dowód w sądzie. Może być założona przez policję, ośrodek pomocy społecznej, a także gminną komisję rozwiązywania problemów alkoholowych.
Ponadto w minionym roku 57 dzieci z naszego województwa, z powodu stosowania wobec nich przemocy ze strony najbliższych, trafiło do rodzin zastępczych, placówek opiekuńczo-wychowawczych lub dalszych krewnych.
Policyjne statystyki to jedynie wierzchołek góry lodowej: zdecydowana większość dziecięcych dramatów nie wychodzi na światło dzienne. Przemoc jest obecna w życiu nawet bardzo małych dzieci.
- Rodzice często nie zdają sobie sprawy, jak poważne skutki w psychice dziecka pozostawiają uznawane przez wielu za mało znaczące popychanie czy poszturchiwanie - mówi Lucyna Kicińska, ekspert z "Fundacji Dzieci Niczyje".
Kary cielesne naruszają godność, powodują poczucie odrzucenia u dziecka, a badania nie pozostawiają wątpliwości, że ich stosowanie ma negatywne konsekwencje dla jego rozwoju.
- Klaps to droga na skróty, która nie uczy niczego. Rodzice zapominają, że z każdej sytuacji wychowawczej można znaleźć wyjście bez konieczności uciekania się do stosowania siły - podkreśla Lucyna Kicińska. Dodaje, że pozornie niegroźny klaps bardzo często okazuje się furtką do systematycznego bicia dzieci.
Wprowadzony dwa lata temu pod groźbą sankcji karnych zakaz stosowania jakichkolwiek kar cielesnych, z klapsem włącznie, nadal jest tematem społecznego dyskursu. Kontrowersje te wynikają z powszechności i tradycji stosowania kar fizycznych w naszym kraju i - co się z tym wiąże - ich społecznej akceptacji. Klapsy przez znaczną część dorosłych nie są uznawane za przemoc fizyczną, tylko za dopuszczalną metodę wychowawczą. Aż 45 procent Polaków uważa - jak wykazały badania, zlecone przez "Fundację Dzieci Niczyje" - że są sytuacje usprawiedliwiające bicie dziecka za karę. Natomiast 69 procent rodziców przywołuje swoje dzieci "do porządku" klapsem.
Od klapsa do pasa
Psychologowie zwracają uwagę, że przemoc w rodzinie jest często rezultatem coraz szybszego tempa życia oraz... społecznego przyzwolenia na bicie jako metodę wychowawczą.
Dr Maria Białecka-Pikul z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Jagiellońskiego uważa, że bicie dziecka to wyraz bezradności rodziców i braku wiedzy na temat skutków takich metod wychowawczych.
- Tempo życia jest coraz szybsze, dzieci są bez przerwy poganiane, choć nikt nie tłumaczy im celu i sensu tego pośpiechu. Nakręca się spirala agresji, rodzice i dzieci przestają sobie radzić z emocjami i dochodzi do bezsensownej przemocy - zaznacza pani psycholog. Dodaje, że wiedza statystycznego rodzica na temat wychowywania dzieci jest dramatycznie niska.
- Dlaczego kształcimy specjalistów do wszystkich zawodów, a do zawodu rodzica - nie? - pyta retorycznie dr Maria Białecka-Pikul. Taki program edukacji można by wdrażać dla uczniów już w szkołach, a potem dla rodziców w ramach np. wywiadówek.
Kontrowersje dotyczące przemocy wobec dzieci wynikają z tradycji oraz akceptacji dla stosowania kar fizycznych. Aż 45 procent Polaków uważa - jak wykazały badania, zlecone przez "Fundację Dzieci Niczyje" - że są sytuacje usprawiedliwiające bicie dziecka za karę, 69 procent rodziców przywołuje swoje dzieci "do porządku" klapsem, 19 procent przyznaje się też do bicia pasem, 7 procent do uderzenia w twarz, a 6 procent tak pobiło dziecko, że pozostał u nich trwały uraz fizyczny.
O tym, z jak wieloma problemami borykają się najmłodsi, świadczy rosnąca liczba zgłoszeń pod bezpłatny Telefon Zaufania dla Dzieci i Młodzieży 116111, działający w ramach "Fundacji Dzieci Niczyje". Każdego dnia od godz. 12 do 20 telefony odbiera tam równolegle 6 osób, przygotowanych do świadczenia pomocy dzieciom oraz młodzieży. Od początku swego działania, tj. od 2008 roku po pomoc zgłosiło się aż 550 tys. osób, z czego w minionym roku 167 tys.
- Ich problemy są najrozmaitsze: od kłopotów z kontaktami z rówieśnikami, nauczycielami czy rodzicami aż po przemoc fizyczną, psychiczną i seksualną - wylicza Lucyna Kicińska. Dzieci i młodzież proszą o pomoc także za pośrednictwem strony www.116111, która umożliwia przesłanie anonimowej wiadomości do zespołu ekspertów. W minionym roku pracownicy fundacji udzielili tą drogą ok. 4 tysiące porad.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?