Fot. Anna Kaczmarz
KONTROWERSJE. Krakowscy urzędnicy proponują zmiany w prawie, które umożliwią wprowadzenie odpłatności za przejazd miejskimi drogami. Inny pomysł mówi o winietach za emisję spalin.
- Przygotowujemy taki wniosek za pośrednictwem Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu. Dzięki zmianom w prawie można byłoby pobierać opłaty za wjazd do centrum miasta - mówi Wiesław Starowicz, doradca prezydenta ds. gospodarki miejskiej, a w poprzedniej kadencji wiceprezydent Krakowa.
"Przyjdzie też czas na opłatę za ławkę" - przeczytaj komentarz Grzegorza Skowrona >>W Krakowie władze planują więc wprowadzenie rozwiązań, jakie już obowiązują m.in. w Londynie, Mediolanie , a także w Sztokholmie.
Inny pomysł ma wicemarszałek województwa małopolskiego Wojciech Kozak. Proponuje on wprowadzenie winiet na wjazd do miasta dla kierowców spoza Krakowa. Ich cena zależałaby od jakości spalin wydzielanych przez poszczególne auta. - Im bardziej toksyczne spaliny emitowałby pojazd, tym winieta byłaby droższa. Nie wyobrażam sobie jednak stawki niższej niż dziesięć złotych - wyjaśnia Wojciech Kozak.
Winiety można byłoby kupować np. na stacjach paliw usytuowanych na wjazdach do Krakowa. O uiszczeniu opłaty świadczyłaby specjalna naklejka na szybie samochodu. - Mogliby je kontrolować strażnicy miejscy. Z opłat zwolniłbym taksówkarzy i mieszkańców Krakowa. Dla nich byłyby osobne naklejki - dodaje wicemarszałek Wojciech Kozak.
Ekologiczna strefa, do której nie mogą wjeżdżać auta będące największymi trucicielami, funkcjonuje już w Berlinie. Tam, aby wjechać do centrum, trzeba mieć wykupioną plakietkę oznaczającą poziom emisji spalin.
- Możliwość oznakowania samochodów pod względem emisji spalin i pobierania za to opłat chcieliśmy wprowadzić już kilka lat temu. Wtedy władze województwa się na to nie zgadzały. Cieszę się, że teraz mają inny pogląd - podkreśla Wiesław Starowicz.
Tyle że, aby wprowadzić winiety, również należałoby zmienić polskie przepisy. - Jest to możliwe, skoro takie opłaty są w miastach innych krajów Unii Europejskiej. Musimy zmienić prawo i będziemy naciskać, aby tak się stało. Mamy przygotowany pakiet rezolucji. Rozmawialiśmy już w tej sprawie z posłami - mówi Bogusław Kośmider, przewodniczący Rady Miasta Krakowa.
Można się jednak spodziewać, że z opłat za wjazd do Krakowa nie będą zadowoleni kierowcy z innych miast.
- Takie opłaty byłyby denerwujące i pewnie odstraszałyby turystów. Niedługo ludzie wychodzący z Dworca Głównego będą musieli płacić za to, że nie są zameldowani w Krakowie, a chcą się przejść po Rynku Głównym czy na przykład pooddychać krakowskim powietrzem - nie ukrywa ironii aktor Andrzej Grabowski, który ma samochód zarejestrowany w Warszawie, ale często przyjeżdża do Krakowa.
W Europie płaci się za wjazd do metropolii
- Wprowadzenie poboru opłat za wjazd do centrów zabytkowych miast i dużych metropolii sprawdza się w Europie. I jest nieuniknione także w Polsce - uważa Dorota Prochowicz z firmy Kapsch Telematic Services, specjalizującej się w projektowaniu i budowie systemów poboru opłat drogowych.
W Berlinie, w oznaczonej strefie ekologicznej miasta, mogą poruszać się tylko pojazdy spełniające określone wymogi emisji spalin. Informują o tym specjalne plakietki, określające rodzaj normy emisji spalin auta. Można je kupić w stacjach kontroli technicznej czy w niektórych warsztatach samochodowych. Jednorazowy koszt naklejki, którą należy umieścić na szybie w widocznym miejscu, to 5 euro. Za jej brak płaci się mandat w wysokości 40 euro.
W innych miastach Europy zmniejszono ruch i emisję spalin poprzez opłaty za wjazd do centrum. Tak jest np. w Londynie, Sztokholmie czy Mediolanie. Za wjazd można zapłacić przykładowo, wysyłając SMS z telefonu komórkowego. System kontrolowany jest poprzez kamery umieszczone przy wjazdach do strefy opłat. Monitorują one tablice rejestracyjne pojazdów.
W Mediolanie za wjazd do centrum od poniedziałku do piątku w godz. 7.30 - 19.30 płaci się 5 euro. Opłatę należy uiścić tego samego dnia lub w ciągu następnych 24 godzin. Bilet jest ważny całą dobę.
- Po wprowadzeniu opłat za wjazd do centrum w Londynie ruch i emisja spalin zmniejszyły się o około 16 proc. W Sztokholmie poziom spalin zmalał o 14 proc., a ruch o 20 proc. - wyjaśnia Dorota Prochowicz.
- W Bolonii były protesty przeciwko takim opłatom ze strony kupców i restauratorów z centrum miasta. Po ich wprowadzeniu okazało się, że ich dochody zwiększyły się o około 20 proc. Turyści wolą bowiem oglądać i fotografować zabytki oraz wypoczywać w kawiarniach i restauracjach, kiedy nie przeszkadza temu ruch samochodowy i nie czuć spalin - dodaje Prochowicz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?