Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brak pieniędzy na leczenie bezdomnych

DOROTA STEC-FUS
Fot. Anna Kaczmarz
Fot. Anna Kaczmarz
Tylko w pierwszym kwartale tego roku Przychodnia Lekarska Stowarzyszenia "Lekarze Nadziei" przyjęła 900 spośród 2000 krakowskich bezdomnych. Ale za chwilę będzie to już niemożliwe. Stowarzyszeniu dramatycznie brakuje pieniędzy i leków.

Fot. Anna Kaczmarz

SPOŁECZEŃSTWO. Kraków stał się mekką dla bezdomnych. Większość z nich nie ma prawa do leczenia. - Mogę być zdrowy albo martwy - mówi nam Krzysztof.

Pan Krzysztof, który jest jednym z podopiecznych "Lekarzy Nadziei", właśnie stracił wiarę w system, który jeszcze niedawno pozwalał mu przetrwać. - Powinni nam jeszcze zamknąć noclegownie, garkuchnie i łaźnie. Idzie zima, więc nasz los będzie przesądzony. Pozamarzamy, więc problem pomocy takim jak ja zniknie - mówi reporterowi "Dziennika Polskiego".

Pan Krzysztof nie owija w bawełnę. - Co zrobię, gdy zachoruję? Poczekam. Jeśli choroba nie minie, zrobię dla siebie pętlę ze sznurowadeł - mówi.

Wbrew powszechnej opinii, bezdomność z wyboru dotyczy zaledwie 1 procenta wszystkich dotkniętych tym nieszczęściem. Jak podkreśla Małgorzata Kurdybacz z krakowskiego MOPS-u, większość to ofiary splotu dramatycznych sytuacji życiowych, konfliktów rodzinnych, utraty pracy, eksmisji. Ostatnio do tej grupy dołączają ludzie wyrzucani z mieszkań przez właścicieli, którzy odzyskali kamienice.

Bezdomni niemal zawsze są nieubezpieczeni i za ich leczenie płaci państwo. W ocenie Jacka Kowalczyka, zastępcy dyrektora krakowskiego MOPS-u, system działa dość skutecznie i bezdomni, których życie jest zagrożone, otrzymują niezbędną pomoc medyczną.

Prof. Zbigniew Chłap, prezes Stowarzyszenia "Lekarze Nadziei" ma na ten temat inne zdanie: - Do naszej przychodni coraz częściej zgłaszają się pacjenci w ciężkim stanie, nierzadko z chorobami zakaźnymi, którym - jak twierdzą - placówki medyczne odmówiły pomocy. Niektórzy są do nas kierowani przez szpital, który zapewnił im jedynie podstawową pomoc. Ale my nie jesteśmy w stanie wszystkimi się zająć. Wiadomo, że bezdomny przyjmie tylko te leki, które dostanie od nas, bo nie ma pieniędzy, by wykupić receptę. A nam, niestety, darmowych leków dramatycznie brakuje!

Najazd, jaki od miesięcy przeżywa Przychodnia Lekarska dla Ludzi Bezdomnych i Ubogich, prowadzona przez stowarzyszenie, jest bez precedensu w historii. - Szpitale i przychodnie podsyłają nam pacjentów, bo nie mają pieniędzy na leczenie bezdomnych. A skąd my je mamy wziąć? - oburza się profesor. Problemem jest także to, że wyleczeni pacjenci nie umieją znaleźć dachu nad głową, a na ulicy dochodzi do nawrotu choroby.

Szpital im. Józefa Dietla przyjmuje największą liczbę bezdomnych. Powodem jest jego usytuowanie w centrum Krakowa, jak też tradycja. Ludzie żyjący na ulicach wiedzą, że stąd nie odsyła się żadnego chorego. Jak informuje dyrektor placówki, Andrzej Kosiniak-Kamysz, szpital zatrudnił pracownika socjalnego, zajmującego się tylko sprawami bezdomnych. Jego zadaniem jest odzyskiwanie pieniędzy za ich leczenie oraz podejmowanie starań, by pacjent po wypisaniu ze szpitala nie wracał na ulicę. - Rzecz jasna, dopłacamy do tych chorych, bo pieniędzy z funduszu nie wystarcza - podkreśla dyrektor.

Gdy pomagające instytucje nie są wystarczająco wydajne, o przeżycie bezdomni walczą samodzielnie. W takiej sytuacji o życiu i zdrowiu decydują najbardziej podstawowe rzeczy - odzież, pojemniki na złom, narzędzia. Możemy w tym pomóc. W sobotę, 20 października, pod patronatem "Dziennika Polskiego" i marszałka województwa małopolskiego, na stadionie WKS Wawel przy ul. Podchorążych 3 odbędzie się Familijny Piknik Charytatywny.

Biedaku, miej zdrowie

Trudno o leczenie, gdy jest się bezdomnym bez opłaconych składek na NFZ. W takiej sytuacji dba się o zdrowie witaminami ze śmietnika.

Pan Paweł w bluzie z kapturem próbuje wyprosić od przechodnia złotówkę. Bezdomny nie ukrywa, że chce wydać datki na tani alkohol. Mężczyzna podpiera się laską. Z trudem wdrapuje się na betonowy kloc, na którym siada z wyżebranym papierosem w ustach. Podejrzewa, że utyka z powodu problemu z łąkotką. Przydałaby się specjalistyczna pomoc. Ale do lekarza nie pójdzie, bo nie jest ubezpieczony, a poza tym nie ma za co wykupić recepty.

Pan Stanisław śpi na ławce przy górnej płycie krakowskiego Regionalnego Dworca Autobusowego. Mówi, że jest bezdomnym "z wyższej półki". Tłumaczy: - Bo mam ubezpieczenie i mogę iść do lekarza.

Na "niższej półce" wylądował pan Krzysztof, który od około 20 lat żyje bez dachu nad głową. Mężczyzna pochodzi z okolic Lubaczowa w południowo -wschodniej Polsce. Mówi, że przyczyną jego bezdomności jest konflikt z rodziną. Zwaśnieni krewni nie mogli żyć pod jednym dachem, więc Krzysztof zdecydował się na życie na ulicy. Wybrał Kraków, bo wielkim mieście łatwiej jest przeżyć, znaleźć coś na śmietniku, wyżebrać coś od miejscowych lub od turystów, pozbierać i sprzedać butelki. Zdaniem samych bezdomnych, właśnie pod Wawelem i w Warszawie najłatwiej jest przetrwać.

Przy stacji Kraków Główny zaparkowało pogotowie. Załoga karetki opatrzyła głowę kobiety z grupy dworcowych biedaków. Na doraźną pomoc każdy może liczyć.Trudniej o specjalistyczną.

Podratowana pani wysiada, idzie z kolegami okupować ławkę. Pan Krzysztof mówi, że tacy kloszardzi nie szanują się. Komentuje: - Piją F-16 (to jedna z marek tanich win - przyp. red.), a potem łatwo o guza czy ranę.

Krzysztof nie zamierza rozbić się o chodnik, a potem błagać o chirurga. Dlatego mężczyzna deklaruje, iż nie zabija sie na raty przy pomocy owocowego F-16. - Czasem piwo wypiję na sen. Zawsze przelewam do zakręcanej butelki, żeby się nie wylało. Po co dozorca ma pomnie wycierać klatkę schodową? Zezłości się jeszcze, nie pozwoli potem nocować w budynku. Teraz trudno o dobrą klatkę schodową - opowiada.

Problem Krzysztofa polega na tym, że on nie znosi biurokracji. Tymczasem i praca, i renta, i ubezpieczenie w NFZ wiążą się z dokumentami.

Wrogiem nr 1 dla takich jak Krzysztof jest zimno. Mróz zabija, a chłód to prosta droga do choroby. Dlatego trzeba mieć ciepłą odzież, śpiwór. By jeść higienicznie i po ludzku, nie wystarczy mieć żywność. Potrzebne są jeszcze sztućce, dlatego warto nosić chociaż łyżkę. Nóż pozwala wykrawać spleśniałe cząstki z owoców i warzyw, których pozbywają się sklepy. Tak zdobywa się witaminy. Zapalniczka przyda się, bo ogień to użyteczne ciepło. Choć bezdomni żyją w epoce mikrofalówek, często zmuszeni są gotować na prymitywnym ognisku.

"POMÓŻ BEZDASZNYM -NIE BĄDŹ BEZDUSZNYM"

Organizatorem pikniku jest Stowarzyszenie "Lekarze Nadziei", które - jak podkreśla prof. Zbigniew Chłap - chce uwrażliwić społeczeństwo na problem bezdomnych i skrajnie ubogich. Organizatorzy oraz gospodarze, WKS Wawel (od godz. 10 do 16) przygotowali wiele imprez, m.in. loterię fantową, pokazy ratownictwa medycznego, sprzętu wojskowego i strażackiego, występy artystyczne itp. Każdy będzie mógł zmierzyć ciśnienie i poziom cukru. Punktem kulminacyjnym będą rozgrywki w piłce nożnej reprezentacji dziennikarzy, lekarzy, żołnierzy i policjantów o puchar marszałka województwa. Ale głównym celem imprezy jest zbiórka odzieży zimowej oraz leków, które Stowarzyszenie "Lekarze Nadziei" przekaże swym podopiecznym.

Łukasz Grzymalski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski