Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radni sejmiku nie obradują, ale i tak biorą pełną dietę

GRZEGORZ SKOWRON
Fot. Anna Kaczmarz
Fot. Anna Kaczmarz
Praktycznie każda sesja Sejmiku Województwa Małopolskiego, liczącego 39 radnych, kończy się w okrojonym składzie. O ile w pierwszych godzinach sala jest pełna, po przerwie obiadowej pustoszeje.

Fot. Anna Kaczmarz

KONTROWERSJE. Nie ma przepisów pozwalających na karanie za wcześniejsze wychodzenie z sesji i posiedzeń komisji sejmiku wojewódzkiego. Radni wszystkich opcji twierdzą, że... trzeba to zmienić.

Często nawet prowadzący sesję proszą, by radni nie wychodzili, bo gdy będzie ich mniej niż dwudziestu, obrady trzeba będzie przerwać z powodu braku kworum.

Tak jest, niestety, od wielu lat, ale do tej pory nikt nie zdecydował się na zdyscyplinowanie radnych, którzy m.in. za pracę na sesjach sejmiku dostają średnio od 2,4 do 2,5 tysiąca złotych diety miesięcznie. I to bez względu na to, czy są obecni na całym posiedzeniu, czy wyjdą zaraz po podpisaniu listy obecności.

"Czy się siedzi, czy się leży, dieta się należy" - czytaj komentarz autora >>

Impulsem do zgody ponad politycznymi podziałami była ostatnia sesja sejmiku, a właściwie zgłoszony pod koniec obrad wniosek radnego Krzysztofa Tenerowicza (Solidarna Polska) o sprawdzenie listy obecności. Okazało się, że na sali jest tylko 22 (!) radnych. I zgodnie z przepisami nieobecni dostaną takie same diety jak ci, którzy dotrwali do końca posiedzenia.

- Nie ma żadnych zapisów w statucie województwa dotyczących sprawdzania listy obecności w trakcie sesji. Dieta wypłacana jest na podstawie listy podpisywanej przed rozpoczęciem obrad - tłumaczy dyrektor Kancelarii Sejmiku Łukasz Strutyński.

- Od jakiegoś czasu na rozpatrzenie czeka pomysł, by uznawać obecność na sesji, gdy radny brał udział w co najmniej dwóch trzecich głosowań - podkreśla z kolei Piotr Sak, przewodniczący Komisji Statutowej sejmiku.

W Radzie Miasta Krakowa zastosowano jednak znacznie prostszy mechanizm: lista obecności sprawdzana jest dwukrotnie - na początku i na końcu sesji. Sprawdzenie odbywa się elektronicznie, więc spóźnialscy nie mogą podpisać już listy albo muszą się usprawiedliwić. Oprócz tego prowadzący obrady może w każdej chwili zarządzić kontrolę obecności. A dieta zmniejszana jest proporcjonalnie do nieobecności podczas każdego sprawdzania.

- Staramy się dość rygorystycznie przestrzegać tych zasad - mówi Bogusław Koś-mider, przewodniczący Rady Miasta Krakowa.

Podobnie mogłoby być w sejmiku wojewódzkim. - Czas najwyższy zdyscyplinować radnych - twierdzi Grzegorz Biedroń, przewodniczący sejmikowego klubu Prawa i Sprawiedliwości.

Przyznaje też, że często jest do końca obrad, ale akurat z ostatniej sesji wyszedł wcześniej z powodów rodzinnych.

Za większą dyscypliną opowiada się także szef klubu Platformy Obywatelskiej Leszek Zegzda: - Zdajemy sobie sprawę z tego, że i u nas są osoby często wychodzące z obrad przed ich zakończeniem.

Do tych radnych należy Kazimierz Czekaj (PO): - Nie siedzę na sesjach do końca, ale przecież praca radnego przede wszystkim odbywa się w komisjach, gdzie nie ma dziennikarzy i nie można się popisywać. To w komisjach ustalane są stanowiska, które potem tylko przegłosowuje sejmik.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski