Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

NFZ nie zapłaci za fasolkę

Redakcja
Z końcem roku, kiedy szpitalne kasy są puste, urzędnicy Narodowego Funduszu Zdrowie i resortu zdrowia powtarzają jak mantrę: płacimy tylko za procedury ratujące życie. Czy jednak wiedzą, o czym mówią?

ZDROWIE. Co znaczy ratowanie ludzkiego życia? Urzędnicy tego nie wiedzą.

Z pytaniem o definicję procedur ratujących życie oraz ich wykaz zwróciliśmy się do Małopolskiego Oddziału NFZ. Zapytaliśmy też, kto jest odpowiedzialny w sytuacji, gdy lekarz - kierując się tą listą - odeśle chorego do domu, wyznaczając odległy termin, a pacjent umrze bądź stan jego zdrowia radykalnie się pogorszy: szpital czy NFZ?

Po otrzymaniu odpowiedzi osłupieliśmy. Oto jej treść: "jeśli chodzi o procedury ratujące życie - o definicję musiałaby pani zapytać Ministerstwo Zdrowia, w aktach prawnych dla leczenia szpitalnego nie ma takiej definicji...".

Wystosowaliśmy podobne zapytanie do resortu zdrowia. Do dzisiaj żadna odpowiedź nie nadeszła.

Ani definicja procedur ratujących życie, ani ich wykaz nie istnieje. Potwierdza to dr Marcin Kuta, przewodniczący Stowarzyszenia Szpitali Małopolskich, dyrektor Szpitala im. E Szczeklika w Tarnowie. - Wielokrotnie zwracaliśmy się z tym zapytaniem zarówno do NFZ, jak do resortu zdrowia. Odpowiedzi nie otrzymaliśmy.

Swego rodzaju "protezą" takiej listy - zaznacza dr Kuta - jest respektowanie przez NFZ kolejności rozliczania świadczeń według listy przedstawionej przez szpital. Ale do czasu, tj. do chwili, w której w kasie NFZ nie ma już pieniędzy: wówczas wyegzekwowanie pieniędzy za cokolwiek poza porodami i ostrymi zespołami wieńcowymi staje się gehenną, a szpitale nie wiedzą, co robić z kolejnymi pacjentami. Jednych przyjmują, innych odsyłają szacując, że z leczeniem można poczekać i modlą się, by dożyli do wyznaczonego terminu: wiedzą, że jeśli coś się stanie, ani NFZ, ani MZ nie weźmie odpowiedzialności i w sądzie stanie lekarz lub dyrektor szpitala.

Jolanta Pulchna, rzeczniczka MOW NFZ podkreśla, że szpital, znając w styczniu wysokość kontraktu, powinien - uwzględniając epidemiologię - tak go rozplanować, by pieniędzy na przypadki nagłe, z którymi nie można czekać, wystarczyło do końca grudnia. Dyrektorzy z takim stanowiskiem nie chcą się zgodzić.

- To my mamy prognozować zapadalność na poszczególne choroby w kolejnych porach roku!? To jakiś nonsens: przecież to zadanie funduszu i ministerstwa! - oburza się dr Anna Prokop-Staszecka, dyr. szpitala im. Jana Pawła II w Krakowie.

Anna Prokop-Staszecka, pulmunolog z 30-letnim stażem, pyta retorycznie, czy leczenie zapalenia płuc u osób z niewydolnością krążenia należy rozpocząć natychmiast czy też wyznaczyć termin na przyszły rok.

- Dla mnie jest oczywiste, że takiego chorego należy przyjąć od razu, bo zwlekanie może mieć katastrofalne skutki dla pacjenta, jak też dla funduszu, który wtedy za jego leczenie zapłaci kilkakrotnie więcej. Jednak NFZ takiej terapii nie uważa za ratującą życie.

Kolejny przykład: dziecko z fasolką w nosku, nabrzmiewającą z godziny na godzinę. - Obawiam się, że NFZ usunięcia tego ziarnka nie uzna za przypadek nagły i nie zapłaci. Jednak, co mieliśmy robić, kiedy dziecko zaczynało się dusić? - pyta Staszecka.
Większość pacjentów, przyjętych ze stwierdzonym zapaleniem płuc, jest podejrzanych o nowotwór. Aby go wykluczyć, trzeba przeprowadzić diagnostykę, na którą limit już się wyczerpał i za którą NFZ po przekroczeniu limitu z reguły nie chce płacić, nie uznając jej za ratującą życie. Dotąd fundusz nie zwrócił szpitalowi 3 mln zł nadwykonań w pracowniach tomografu komputerowego i rezonansu magnetycznego za 2009 r.

Kolejny przykład: leczenia zapalenia żył NFZ najczęściej nie uznaje za procedurę ratującą życie. - Jeśli jednak w okresie oczekiwania na termin dojdzie do zatoru tętnicy płucnej - co jest bardzo prawdopodobne - i pacjent umrze, kto będzie odpowiadał? - pyta dyrektor Staszecka. Nie wątpi, że NFZ i MZ świadomie unikają sporządzenia wykazu procedur ratujących życie: definiuje je doraźnie, w zależności od swych możliwości finansowania i ucieka przed odpowiedzialnością.

Tylko w tym roku Szpital im. Jana Pawła II wypracował 10,5 mln zł nadwykonań, a szanse na zwrot pieniędzy są niewielkie. Większość lecznic w Małopolsce boryka się z podobnymi problemami.

Dr Marian Tambor, zastępca dyrektora ds. lecznictwa szpitala w Miechowie, lekarz z kilkudziesięcioletnim stażem uważa, że sporządzenie listy procedur ratujących życie jest niezmiernie ważne, choć trudne pod względem prawnym i moralnym. - Przecież operacja najzwyklejszej przepukliny może ocalić pacjenta - zauważa. Podkreśla, że brak jasnej definicji i wykazu sprawia, że kontrowersje musi rozstrzygać sąd, ale wtedy na ratowanie życia jest już za późno.

Dorota Stec-Fus

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski