Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Problem na głowie

Redakcja
Wszy atakują dzieci zarówno w szkołach publicznych, jak i prywatnych. Nie omijają małych wiejskich podstawówek i miejskich molochów, często zaglądają też do przedszkoli. Choć w aptekach można kupić coraz lepsze preparaty do zwalczania tych pasożytów, szkoły nie potrafią sobie poradzić z problemem, a przepisy im w tym nie pomagają.

ZDROWIE. W Małopolsce nie ma szkoły, w której nie pojawiłaby się wszawica, a higienistkom nie wolno przeglądać dzieciom włosów.

Na początku września rodzic jednego z uczniów Szkoły Podstawowej nr 9 w Tarnowie zauważył, że kolega jego dziecka ma wszy. O sprawie natychmiast poinformował dyrekcję szkoły, a ta na zebraniu z rodzicami poprosiła ich o zgodę na przeprowadzenie kontroli czystości u dzieci. - Nie wszyscy jednak się zgodzili - przyznaje szkolna higienistka.

Zdaniem Krystyny Kowalik, szefowej Małopolskiego Stowarzyszenia Pielęgniarek i Higienistek Środowiskowych Medycyny Szkolnej w Małopolsce, nie ma szkoły, która nie borykałaby się z problemem wszawicy. - Były lata, kiedy wydawało się, że problem został opanowany. Kilka lat temu wszy wróciły jednak do szkół - przyznaje pielęgniarka. - Problem najbardziej widoczny jest po wakacjach i w okresie zimowym.

Co gorsza, szkoły nie mogą skutecznie walczyć z wszawicą, bo uniemożliwiają im to przepisy. W 2003 r. minister zdrowia wydał bowiem rozporządzenie, które zniosło obowiązek kontroli higieny uczniów przez szkolne pielęgniarki. Z kolei zdaniem Instytutu Matki i Dziecka, który opracował standardy postępowania pielęgniarek szkolnych - "utrzymywanie w szkołach przeglądów czystości ciała i odzieży należy uznać za gwałcenie praw dziecka".

Od tej pory przeglądy mogą odbywać się jedynie za zgodą i na prośbę rodziców. - Zawsze znajdą się jednak tacy, którzy piszą nam, że nie życzą sobie kontroli - mówi Krystyna Kowalik.

Wówczas pielęgniarki mają związane ręce, a walka z wszami - jeśli nie uczestniczą w niej wszystkie dzieci w klasie - przypomina walkę z wiatrakami. W efekcie do niektórych szkół wszy wracają nawet kilka razy w ciągu roku.

Z danych Głównego Inspektoratu Sanitarnego wynika, że jeszcze do niedawna problem wszawicy rósł z roku na rok w całym kraju. W 2005 r. zanotowano 620 przypadków, w 2006 r. - 897, a w 2007 aż 2261.

Jak jest teraz? Nie wiadomo, bo zaraz po tym, jak odnotowano gwałtowny wzrost liczby zachorowań wszawica przestała być chorobą zakaźną. Przynajmniej zdaniem resortu zdrowia. Szkoła nie ma zatem obowiązku informować służb sanitarnych o przypadkach pojawienia się wszy na głowach uczniów.

- Jeszcze trzy lata temu, kiedy ustawa mówiła, że wszawica jest chorobą zakaźną, inspektor sanitarny mógł wydać decyzję zakazującą uczęszczania dziecku na zajęcia do czasu wyleczenia. Teraz takiej możliwości nie mamy - mówi Anna Armatys, rzecznik małopolskiego sanepidu.

Anna Kolet-Iciek

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski