Dr Marta Stępień prezentuje kalendarze z terminami wizyt pacjentów Fot. DOROTA STEC-FUS
- Co decyzja Narodowego Funduszu Zdrowia oznacza dla dzieci i ich rodziców?
- Kiedy w pierwszych dniach stycznia rodzice przyjdą ze swoimi dziećmi na umówioną wizytę, na którą nierzadko czekali wiele tygodni lub miesięcy, będą musieli podjąć decyzję: albo zapłacić za wizytę albo szukać pomocy gdzie indziej.
- Na jaki wydatek muszą się przygotować?
- Większość rodziców naszych pacjentów to osoby średnio zamożne lub wręcz niezamożne. Dlatego ustaliliśmy cenę wizyty na 50 - 60 zł, choć jej rzeczywisty koszt jest prawie dwa razy większy. Ale w wielu przypadkach konieczne jest przeprowadzenie dodatkowej diagnostyki i wówczas trzeba doliczyć koszt wykonywanych badań. W przypadku dzieci alergicznych dochodzi odczulanie, które na początku leczenia trzeba przeprowadzać raz w tygodniu i każdorazowo płacić około 30 zł.
- Dlaczego nie uprzedzacie rodziców o zaistniałej sytuacji, by niepotrzebnie nie przyjeżdżali, czasem z odległych okolic?
- To niemożliwe. Mamy w rejestrze tysiące pacjentów, kalendarz jest wypełniony do końca maja! Co mielibyśmy robić? Wysyłać listy? To byłaby olbrzymia kwota, na którą nas po prostu nie stać.
- Jaki procent Waszych pacjentów zdecyduje się na prywatne leczenie?
- Można będzie to powiedzieć najwcześniej w lutym. W styczniu ludzie będą jeszcze zagubieni: część zapłaci tutaj za pierwszą wizytę - tym bardziej, że czekali na nią częstokroć wiele miesięcy - i będą rozglądać się za przychodniami, które mają kontrakt z funduszem.
- I zostaną tam ustawieni w nowej w kolejce. Jak długiej?
- Będzie to uzależnione od dostępności świadczeń w tych placówkach, o czym na razie niewiele wiemy. Podejrzewamy jednak, że będą czekać kolejne miesiące. Po rozstrzygnięciu konkursu zadzwoniła do nas koleżanka z placówki, która otrzymała kontrakt i była wręcz w szoku. - Ja nie jestem w stanie przejąć waszych pacjentów! - oświadczyła.
- Jest jeszcze jeden problem: dokumentacja medyczna wielu naszych pacjentów, którzy leczą się tutaj od lat, liczy dziesiątki, a nawet setki stron. Przenosząc się gdzieś indziej, będą musieli to wszystko skserować na własny koszt; dla nich to spory wydatek, dla nas olbrzymie przedsięwzięcie organizacyjne, za które nam nikt nie zapłaci.
- Jesteście znaną, sprawdzoną od lat przychodnią specjalistyczną. Dlaczego nie otrzymaliście kontraktu, po raz pierwszy w Waszej historii?
- Zdecydowała cena. Na przykład w konkursie na alergologię startowało 14 oferentów. Po pierwszej turze znaleźliśmy się na drugim miejscu wraz z sześcioma innymi, czyli mieliśmy taką samą ilość punktów. Wygrał szpital, który zgodził się na niższą zapłatę: placówka publiczna może się zadłużać, a my jako spółka nie. Naszych długów nikt nie pokryje. Podobnie było w przypadku innych specjalności.
- NFZ przekonywał wielokrotnie, że wygrali najlepsi, a nie najtańsi.
- I to właśnie jest oburzające, bo to nieprawda! NFZ wybrał tych, którzy zgodzili się leczyć za najniższą zapłatę - w porządku, takie sobie przyjął kryteria. Tylko dlaczego nam i naszym pacjentom wmawia, że przegraliśmy, bo byliśmy gorsi?! Zadzwoniłam do pani rzecznik NFZ i zażądałam publicznych przeprosin, bo obraziła nas publicznie.
- Dlaczego nie zgodziliście się na niższą cenę?
- Nas nikt nie dotuje, za wszystko musimy płacić sami: olbrzymi, rosnący z roku na rok czynsz, remonty, inwestycje. W ofercie musieliśmy zatem uwzględniać rzeczywiste koszty. Padliśmy też ofiarą tego, że NFZ nie dochował zasady równości podmiotów. Podczas konkursu wysoko punktował np. posiadanie monitoringu centralnego, który jednak z definicji może zainstalować tylko szpital! Bardzo istotnym kryterium było też wykazanie odpowiedniej liczby zatrudnionych specjalistów. Myśmy z tym nie mieli problemów, ale niektórzy wpisywali tych, którzy u nich wcale nie pracują. Dopiero teraz, po otrzymaniu pozytywnej decyzji funduszu, "na gwałt" poszukują specjalistów. Uważamy, że to powinno zostać sprawdzone przez NFZ przed rozstrzygnięciem konkursu.
- Macie 17 poradni, kontrakt otrzymaliście zaledwie na cztery.
- Dostaliśmy na leczenie noworodka, na poradnię leczenia zeza, a także bardzo niewielkie sumy na reumatologię i alergologię dorosłych: chodzi o tych pacjentów, którzy byli u nas leczeni przez lata i w międzyczasie osiągnęli pełnoletność. Specjaliści dla dorosłych niechętnie bowiem leczą pacjentów, którzy przez kilkanaście lat byli prowadzeni przez reumatologa czy alergologa dziecięcego.
- Jeśli nawet część rodziców zdecyduje się na odpłatne leczenie, i tak pacjentów będziecie mieli znacznie mniej. Co dalej z przychodnią?
- Liczymy, że w NFZ po wyłączeniu komputera - który zdecydował, że kontraktu dla nas nie będzie - włączy się rozum, zostaną rozpisane konkursy uzupełniające i w końcu jednak pieniądze na leczenie dostaniemy. W przeciwnym razie konieczna będzie gruntowna restrukturyzacja przychodni lub ewentualna upadłość.
- Bylibyście chyba pierwszą tak dużą, niepubliczną placówką specjalistyczną, która ogłasza upadłość.
- Wcześniej pracowaliśmy tu przez wiele lat jako pracownicy Szpitala Dziecięcego przy ul. Strzeleckiej. Przyszedł rok 1999 i zgodnie z ówczesną tendencją musieliśmy "wziąć sprawy w swoje ręce" i sprywatyzować się - jako pierwsza przychodnia specjalistyczna w województwie, a prawdopodobnie w całej Polsce. Byliśmy wtedy dumą Małopolski. Teraz mielibyśmy jako pierwsi upaść? To byłby chichot historii...
- Czy - jeśli zdarzy się najgorsze - zatrudnieni tu lekarze znajdą pracę?
- Nasi lekarze to w większości znani specjaliści i dadzą sobie radę. Ale niewątpliwie będzie to dla nas osobiste przeżycie: pracujemy tu od lat, jesteśmy emocjonalnie związani z pacjentami. Teraz będziemy musieli odprawiać dzieci z kwitkiem. I to będzie dla nas prawdziwy dramat.
Rozmawiała DOROTA STEC-FUS
50
Specjalistyczne Centrum Leczenia Dzieci i Młodzieży działa od ponad 40 lat, jako niepubliczny zakład opieki zdrowotnej od 11 lat. Leczy dzieci z całej Małopolski, a także ze Świętokrzyskiego i Podkarpackiego. W minionym roku od stycznia do listopada przyjęło ok. 50 tys. pacjentów.
Zatrudnia 60 osób. Atutem placówki jest m.in. kompleksowość - oferuje praktycznie wszystkie specjalności dziecięce i w jednym dniu pacjent może uzyskać tu pomoc u kilku specjalistów.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?