Żyd z Podola, ulubiony model Jaśka, syna Greima Repr. Bartek Toboła
Michał Greim nie marzył o tym, aby być fotografem. Próbował sił jako drukarz, antykwariusz (albo raczej handlarz staroci) czy numizmatyk. Dopiero później wszedł w świat zdjęć - stał się właścicielem zakładu fotograficznego.
Nie myślał, że będzie artystą. Miał być rzemieślnikiem. Szybko jednak od swoich pracowników - a także dzięki korespondencji z legendarnym ojcem polskiej fotografii, Karolem Beyerem - zaczął dostrzegać moc aparatu do uwieczniania czasu. Stał się kronikarzem II połowy XIX wieku, portrecistą Podola, które dziś już nie istnieje.
Zresztą portret jako taki jest jednym z najistotniejszych zjawisk w sztuce Michała Greima. Sztuka codzienna, bo pamiętajmy, że w tamtych czasach ludzie właśnie po uwiecznienie swojego wizerunku najczęściej udawali się do zakładu fotograficznego. Ale Greim uczynił z niego rodzaj etnograficznych, czy może nawet antropologicznych zapisków.
Jak zaznacza Wojciech Nowicki, kurator wystawy (a przy okazji człowiek, który tak naprawdę "odkrył" kolekcję zdjęć Greima w zbiorach Muzeum Etnograficznego, a przynajmniej zwrócił na nią uwagę), fotograf wyszedł poza swoje atelier, zbliżył się do ludzi. Robił zdjęcia choćby na chocimskim targu (cała seria wizerunków postaci usadowionych na skrzyniach), pokazywał ludzi w szeroko rozumianej drodze (jak pruska rodzina jadąca "na wschód" wozem zaprzężonym w psy). Ale nie tylko. Zobaczymy tu portrety "typów ludowych" Podola i Besarabii, Żydów i osób parających się zajęciami już nieistniejącymi - widzimy tu bednarza czy nawet ostatniego kamienieckiego kata.
Na uwagę zasługuje aranżacja. Czysta, rozpisana na biel i różne odcienie szarości. Nieprzegadana, lecz utrzymana w klimacie czasu, który przeminął, wyblakł jak stare fotografie. Staniemy przed rzędami równo zawieszonych portretów. Są tylko dwa odstępstwa, mające dla siebie całą ścianę: portret zmarłego przedwcześnie syna i... tandeciarza, czyli "szakala", handlarza zbierającego rzeczy po zmarłych. Przerażający nieco trzykropek kończący wystawę, przypominający, że rozmawiamy o Podolu, którego już nie ma, o świecie dawno minionym.
- Jak w przypadku innych fotografów polskich, w przypadku Greima dokonało się pewne przewartościowanie. Rzemieślnik, zwykły dokumentalista, mocą własnego talentu stał się wybitnym artystą, a w jego fotografiach dostrzegać zaczęto rys portretu psychologicznego. Wystawą staramy się przywrócić Greima jako artystę. To, co w nim lubię, to m.in. uderzająco wysoka jakość kompozycyjna fotografii, duża wiedza, jaką przekazuje o epoce - mówi Nowicki.
I naprawdę trudno się z nim nie zgodzić.
Łukasz Gazur
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?