Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Loch Camelot i wykwit nepotyzmu

WACŁAW KRUPIŃSKI
Fot. archiwum
Fot. archiwum
KABARET. Loch Camelot, który przez lata zapraszał na programy piątkowe, teraz gra i w soboty. A sprawiła to kompozytorka Ewa Kornecka, zarazem szef muzyczny tego kabaretu, przygotowując wieczór "CHODU! i HOP!!!, czyli wykwit nepotyzmu!!!". Zaprasza na godz. 20.

Fot. archiwum

Ewa Kornecka - kompozytorka współpracująca z teatrami, pedagog PWST, gdzie uczy interpretacji piosenki - tym razem postanowiła przygotować w "Lochu" program bez Kazimierza Madeja, tworząc wieczór z piosenek tak własnych, jak i innych twórców.

Wspierał ją w tym Michał Chludziński, poeta, tłumacz, autor tekstów piosenek i scenariuszy, który w programie nie tylko śpiewa, nie tylko wygłasza kilka swych monologów (trochę zbyt długich, nazbyt manierycznie podawanych), ale i przygotował plansze, co to niczym w niemym kinie prowadzą widza przez snute opowieści. Pomysł ten, jak i całego programu ładnie się sprawdza, a z czasem pewnie będzie dojrzewał, na co pozwala jego otwarta formuła. Atutem wieczoru są zarówno piosenki, jak i wykonawcy.

Wstrzymując się z wystawianiem indywidualnych cenzurek, nie mogę nie zauważyć znaczącego udziału w programie Beaty Malczewskiej, pokazującej rozmaite oblicza to w znakomicie wykonanym songu "Ja jestem wamp" (wcześniej interpretowanym przez Janusza Radka), to w zabawnej czeskiej piosence o małżeńskiej kłótni, to w monumentalnej kompozycji Jerzego Satanowskiego do słów Chludzińskiego "Chodu i hop", która pojawia się pod koniec programu. Po serii żartobliwych (jak "Jajko czy kura" do tekstu Bronisława Maja) i obyczajowych piosenek, ostatni kwadrans wieczoru wprowadza teksty zmuszające do większej refleksji.

I niech nie zmyli nas ani Leszek Balcerowicz, ani Smoleńsk; tak to "La danse des Polonais" Gałczyńskiego, z lekka uwspółcześniony, który z muzyką Ewy Korneckiej śpiewał niegdyś w Kabarecie Olgi Lipińskiej Jacek Wójcicki. Teraz udatnie przedstawia go Staszek Rzepiela, który może się podobać i w innych "numerach".

Z radością słuchałem Sylwii Chludzińskiej, np. w "Kamień czy liść" (Konieczny- Chludziński), Kingi Nurkowskiej (co to wyrosła w teatralnym domu) czy Kingi Świątek.

Polecam ten wieczór; wszak - jak przypominają artyści na finał "żyjesz tylko jeden raz i na więcej nie ma szans". Zatem bawmy się, nie bacząc, że to "polski taniec obłąkańczy".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski