Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aukcja Salonu Antykwarycznego Nautilus: "Leda z łabędziem" sprzedana za 250 tys. złotych

JOLANTA ANTECKA
"Leda z łabędziem" Jana Wincentego Kopffa, rarytas antykwaryczny FOT. ARCHIWUM SALONU NAUTILUS
"Leda z łabędziem" Jana Wincentego Kopffa, rarytas antykwaryczny FOT. ARCHIWUM SALONU NAUTILUS
RYNEK SZTUKI. Ostatnią w tym sezonie (to znaczy przed wakacjami) aukcję w Salonie Antykwarycznym Nautilus można uznać za udaną. Sprzedano znaczną część oferty. Wśród sprzedanych dzieł znalazł się aukcyjny hit: datowany na 1810 r. obraz Jana Wincentego Kopffa.

"Leda z łabędziem" Jana Wincentego Kopffa, rarytas antykwaryczny FOT. ARCHIWUM SALONU NAUTILUS

Jan Wincenty Kopff, malarz przez część życia działający w Warszawie, uczeń Bacciarellego, był ceniony przez króla-estetę, Stanisława Augusta Poniatowskiego. Do Krakowa został ściągnięty przez swojego wuja, Dominika Estreichera, protoplastę sławnej profesorskiej rodziny. Wystawiona na aukcję "Leda z łabędziem" pochodzi z krakowskiego okresu, gdy artysta był członkiem tutejszego cechu malarzy.

Obrazy Kopffa są rzadkością na rynku antykwarycznym. Jego "Leda z łabędziem" (80 x 100 cm, sygnowana, datowana) miała cenę wywoławczą 250 tys. zł i za taką została sprzedana. Mimo braku licytacji można to uznać za sukces; na dwóch niedawnych aukcjach krakowskiej Desy świetne obrazy, rangi muzealnej, nie znalazły nabywców...

Oferta Nautilusa na sobotnią aukcję liczyła 208 pozycji katalogowych, z czego zdecydowaną większość stanowiła grafika dawna i XX wieku - specjalność tego Salonu. Malarstwo, łącznie z rzeźbą i rysunkiem, liczyło 51 dzieł i można powiedzieć - najważniejsze sprzedano.

Nabywcę znalazła "Mała malarka" autorstwa Wacława Taranczewskiego (40 tys. zł) a także piękny kolaż Teresy Rudowicz z 1957 r. (6500 zł). Za 10 tys. zł sprzedana została jedna z trzech rzeźb Wacława Szymanowskiego: powtórzona w gipsowym odlewie (39 x 41 x 32 cm) pomnikowa rzeźba przedstawiająca Juliusza Słowackiego, a przygotowana w setne urodziny poety. To jedno ze zdecydowanie dobrych monumentalnych w zamyśle rzeźb Szymanowskiego.

Wymienione dzieła kupiono po cenach wywoławczych, ale może nie należy grymasić teraz, gdy kryzys coraz mocniej daje się odczuć na rynku sztuki w Polsce?

Choć sprzedano sporo (więcej niż 1/3, a nieco mniej niż połowę oferty), pozostał niedosyt związany z licytacją, z przebijaniem cen zaświadczającym o pasji do sztuki. Licytacja w sobotnie południe była jak pogoda w tym dniu. Tabliczki unosiły się powoli, nawet telefony (większość stanowili nabywcy korzystający z pośrednictwa poczty lub telefonu) zdawały się pracować dyskretniej niż zazwyczaj. I tak spokojnie, bez emocji, choć z niezłym skutkiem handlowym minęły dwie części aukcji: malarstwo i grafika dawna.

Ożywienie nastąpiło dopiero przy grafice XX wieku. Emocje zaczęły sie przy Władysławie Bieleckim; pod młotek trafiły w sobotę 22 grafiki tego artysty z lat 20. Sprzedano niemal wszystkie, a kilka doczekało się imponujących przebić, np. z 600 do 1700 zł, czy z 1200 do 3100 zł. O sto procent (z 500 do 1000 zł) podniesiono w toku licytacji cenę akwaforty Władysława Zakrzewskiego pochodzącej z lat trzydziestych.

Z niewielkim przebiciem (z 5 tys. zł do 5100 zł) została sprzedana najdroższa z pojedynczych grafik XX-wiecznych: "Popiersie krakowskiej dziewczyny" - dużej urody, ciekawa technicznie praca Leona Wyczółkowskiego z 1908 r.

Wśród niesprzedanych pozostało sporo dobrych grafik znanych artystów, z rozsądnymi cenami. Kolekcjonerzy ze stażem mają już Panka czy Skoczylasa. Dobre perspektywy otwierają się więc przed tymi, którzy zamierzają dopiero tworzyć kolekcje.

Następną aukcję Nautilus zapowiada na październik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski