Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Apokalipsa według Miłosza

WŁODZIMIERZ JURASZ
Czesław Miłosz "Góry Parnasu", Krytyka Polityczna, Warszawa 2013
Czesław Miłosz "Góry Parnasu", Krytyka Polityczna, Warszawa 2013
Matka wchodząca rano do pokoju dziecka, znajduje tylko puste łóżeczko. Ktoś wychodząc do pracy, nigdy do niej nie dociera. W taki sposób - w myśl nieznanych społeczeństwu zasad - rządzący pewnym państwem przyszłości eliminują jednostki mogące okazać się groźne dla porządku społecznego.

Czesław Miłosz "Góry Parnasu", Krytyka Polityczna, Warszawa 2013

LITERATURA. Ukazała się nigdy wcześniej nieopublikowana powieść zmarłego w roku 2004 noblisty

Ów świat opisał Czesław Miłosz w pisanej w latach 1970-1971 powieści fantastycznonaukowej, nigdy nie- dokończonej, a ukazującej się właśnie po raz pierwszy nakładem Krytyki Politycznej.

Oficjalnie Czesław Miłosz jest autorem dwóch powieści: "Zdobycia władzy" i "Doliny Issy". Ale "Góry Parnasu" są badaczom jego twórczości znane. Wspomina o nich choćby Andrzej Franaszek w swej fundamentalnej biografii poety. - Miałem okazję czytać ten maszynopis, którego Miłosz nigdy nie skierował do druku. Prawdopodobnie miał poczucie, że powieść niezbyt mu się udaje. Niewykluczone, że pewną rolę odegrała też niezbyt entuzjastyczna opinia Jerzego Giedroycia, któremu Miłosz tekst pokazał - mówi Andrzej Franaszek. - Miłosz był przede wszystkim poetą, ale w jego archiwach zachowało się sporo niedokończonych prób prozatorskich, w tym dwie powieści - dodaje.

Na "Góry Parnasu" trafił w bibliotece Beinecke podczas pobytu na uniwersytecie Yale Sławomir Sierakowski, szef Krytyki Politycznej. - Tekst wydał nam się interesujący, wart publikacji. Żadne inne wydawnictwo nie wykazywało zainteresowania. Spadkobiercy praw autorskich wyrazili zgodę, Agnieszka Kosińska, wieloletnia sekretarka poety, zawiadująca jego spuścizną, przygotowała tekst do druku i opatrzyła posłowiem - mówi Michał Sutowski z Krytyki Politycznej.

Dlaczego "Góry Parnasu" nie weszły do serii dzieł Miłosza publikowanych wspólnie przez Wydawnictwo Literackie i wydawnictwo Znak? - Nasze wydawnictwa podzieliły się tekstami wydanymi wcześniej. Dochodzimy już do końca. Decyzja o tym, jaki będzie los tekstów rozproszonych, które jeszcze nie znalazły się w edycjach książkowych, oraz nigdy nieopublikowanych zależy od decyzji spadkobierców autora oraz komitetu redakcyjnego - mówi redaktor naczelny Znaku Jerzy Illg.

Chociaż Miłosz pracy nad "Górami Parnasu" nigdy nie ukończył, napisaną część przygotował do druku. Dając jednak wyraźny sygnał, że nie jest z efektów zadowolony. "Czytelnik zechce, miejmy nadzieję, ocenić zwycięstwo autora godne naśladowania: zamiast dodawać jeszcze jedną powieść do ich nadmiaru zalegającego półki księgarń, umiał się w porę powstrzymać" - pisze we wstępie. Dając również wyraz braku zaufania do tego gatunku. "Powieść współczesna, wyszkolona na strumieniach świadomości, monologach wewnętrznych itd., dręczona przez teorie strukturalne, zabrnęła tak daleko, że mało przypomina to, co przez powieść niegdyś się rozumiało. I, rzeklibyśmy, zaprzeczyła swej istocie, bo piekielna nuda jaka emanuje z tych utworów jest wroga samemu powołaniu narracji"- pisze Miłosz we wstępie do "Gór Parnasu".

Takoż "Góry Parnasu" nie przypominają klasycznej powieści, z wyrazistymi bohaterami, akcją, konfliktem. Ta powieść bliższa jest esejowi, rozpisanemu na kilka rozdziałów opisowi świata przyszłości, takiego, jaki kształtował się na oczach pisarza, od lat przebywającego na Zachodzie, pracującego na uniwersytecie w Berkeley, jednym z głównych ośrodków buntu kontrkulturowego. I właśnie echa tego, co działo się wokół Miłosza na przełomie lat 60. i 70. XX wieku można znaleźć w powieści. Wyolbrzymione, doprowadzone wręcz do absurdu. Miłosz opisuje bowiem świat, jaki - jego zdaniem - mogłoby przynieść zwycięstwo kontr-kultury.
W świecie Miłosza postęp techniczny doprowadził do prze- dłużenia ludzkiego życia (zwłaszcza klasy panującej), dał też ludziom sporo wolnego czasu. W efekcie setki tysięcy osób zajmują się sztuką, co doprowadza ich do frustracji (wszyscy tworzą, nikt nic nie czyta ani nie ogląda), owocującej falą samobójstw. Uniwersytetom "wyznaczono inne zadanie, starając się wzbogacić pojęcie zabawy i zająć nią wszystkie dzieci od lat siedemnastu do dwudziestu pięciu, dla których zabrakło przecie zatrudnienia, nauka uchodziła za kaprys czy wątpliwy przywilej nielicznych, zwanych twardogłowymi".

Świat pełen jest "wariatów biegających z kwiatami we włosach". Wśród różnych grup i sekt wyróżnia się Stowarzyszenie Podpalaczy niszczących biblioteki i laboratoria, będące symbolami niewoli, w jaką "wpędził sam siebie dbający o swą wolność umysł". Starość stała się powodem do wstydu, panuje wszechobecny kult młodości i seksu jako najwyższego wyrazu wolności, a jednocześnie sposobu zabijania wszechogarniającej nudy. Żyjący w takim świecie ludzie całkowicie świadomie pozbawili swą egzystencję aspektu duchowego, czego wyrazem są m.in. reformy w Kościele. "Reforma liturgii, choć miała go wyprowadzić z teatrum oglądanego przez biernych widzów i zbliżyć do zgromadzonych, przyniosła w skutkach panikę, dodając i to do ogólnej wielkiej paniki, jaka ogarnęła chrześcijan, kiedy im ogłoszono, że niezmienne i święte było właściwie umowne i historyczne, i że z siebie samych muszą wywieść nową, umowną sakralność" - pisze Miłosz. Dodając w innym miejscu: "Przekupnie w świątyni umieli dbać o sprzedażny towar, dostarczając religii w humanitarnym opakowaniu i zapewniając swoją trzódkę, że jeżeli Jezus został ukrzyżowany, to dlatego, że był pacyfistą, społecznikiem i obrońcą uciśnionych".

Takim właśnie światem rządzi tajemniczy Związek Astronautów, wyposażony w nowoczesne środki techniczne (komputery), nieco przypominający orwellowską Partię Wewnętrzną. W świecie Miłosza nie ma jednak "myślozbrodni". "Same w sobie stany czyjegoś umysłu i rodzące się z nich idee, nawet najbardziej wywrotowe, nie mogły przynieść planetarnemu gospodarstwu żadnej szkody. Dopiero porozumienie między dziwakami i rozpowszechnienie się ich idei wymagałoby środków zaradczych" - pisze Miłosz. Dlatego rządzący otaczali poddanych specjalnym niewidzialnym kokonem. "Oprzędzony mówił i nie mógł pojąć, czemu jego logiczne, przekonywające wywody wydają się każdemu niezrozumiałym bełkotem".

Tak oto, zdaniem Miłosza, wyrażonym przed 40 laty, miała wyglądać przyszłość świata. I jak się okazuje, tak właśnie świat zaczyna wyglądać. "Teraz myślę, że jeżeli cały nasz ludzki rodzaj miał do wyboru albo przegrać, albo tak wygrać, jak wygrał, wygrać nie było warto" - kończy Miłosz swą powieść.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski