Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bartosiewicz: - Mam w sobie wolę przetrwania

Redakcja
Fot. Marcin Bakiewicz
Fot. Marcin Bakiewicz
MUZYKA. Edyta Bartosiewcz była chyba największą gwiazdą muzyki pop w Polsce lat 90. Jej płyty sprzedały się w nakładzie ponad miliona egzemplarzy. Po dekadzie milczenia piosenkarka znowu dla nas zaśpiewa - 14 października w krakowskim Auditorium Maximum. Rozmawialiśmy z nią z tej okazji.

Fot. Marcin Bakiewicz

- Wracasz na dwa koncerty tej jesieni - we Wrocławiu i Krakowie. Dlaczego nie zdecydowałaś się na więcej występów?

- Najnowsza wiadomość jest taka, że gramy jeszcze w Poznaniu, Warszawie i Łodzi. Wszystko zaczęło się od naszego koncertu na jubileuszu "Trójki". Było przesympatycznie, zagraliśmy z niesamowitą energią. Gdy więc przyszła propozycja od Radia Wrocław, nie wahałam się ani chwili. Wrocławski koncert był fantastyczny, czułam, że atmosfera jest wręcz familijna. Mnóstwo emocji i wzruszeń. Mam nadzieję, że Kraków przyjmie nas tak samo ciepło.

- Muszę o to spytać: fani skarżą się na wyjątkowo drogie ceny biletów. Dlaczego trzeba zapłacić od 130 do 180 zł za możliwość obejrzenia tych koncertów?

- Nie my ustalamy ceny biletów. Wiem, że nie są tanie, tym bardziej jestem wdzięczna, że ludzie przychodzą na nasz koncert.

- Co czujesz, myśląc o tych występach: raczej radość czy stres?

- Czuję radość i ekscytację. To moje pierwsze biletowane koncerty od dziesięciu lat. Zapewne przychodzą na nie ludzie, którzy dobrze znają moją muzykę i są ze mną od dawna na dobre i na złe. Przed samym koncertem czuję stres i tremę, miałam przecież tak długą przerwę w graniu. Jednak, gdy już staję na scenie przed mikrofonem, dzieje się coś magicznego. Przenoszę się w inny wymiar i udaję się w podróż, w którą pragnę zabrać ze sobą publiczność.

- Po raz pierwszy po długiej przerwie pojawiłaś się na żywo w 2010 roku na Orange Warsaw Festivalu. Jak wspominasz tamten występ?

- Był bardzo ważnym momentem w mojej karierze. Nie da się opisać, co przeżyłam wtedy na scenie. Poczułam, że są ludzie, którzy wciąż chcą słuchać mojej muzyki, czekają na mnie. Świadomość, że jakoś udało mi się zapracować na ich sympatię i szacunek, dała mi wiele sił. To było jak niezwykłe spotkanie przyjaciół po latach. Piękne.

- Były takie chwile w Twym życiu w ostatnich latach, kiedy myślałaś, że już nigdy nie wystąpisz ani nie nagrasz nowej płyty?

- Zdarzały się chwile najgorszych zwątpień, ale budziłam się następnego dnia z wiarą, że wszystko się jakoś ułoży.

- Co Ci pomogło przetrwać najtrudniejsze chwile w minionej dekadzie?

- Myślę, że bycie matką, odpowiedzialną za swoje dziecko, było kluczowe. Przez długi też czas w moim życiu uprawiałam sport i zawsze walczyłam do końca. Mam w sobie chęć i wolę przetrwania.

- Miałaś świadomość, że Twoi fani życzą Ci jak najlepiej i cierpliwie czekają na powrót?

- To jest naprawdę jakaś niezwykła więź, która łączy mnie z moimi fanami, czy też oddanymi słuchaczami. Czasem mam wrażenie, że jesteśmy jedną wielką rodziną. Wiem, że mogę liczyć na zrozumienie i wsparcie z ich strony. Wiele razy się o tym przekonałam.

- Czy miałaś też wsparcie od osób z branży?

- Pamiętam festiwal w Sopocie, kilka lat temu. Byłam wtedy gościem Krzysztofa Krawczyka na jego jubileuszowym koncercie. W czasie wolnym od prób wybrałam się na plażę. Siedziałam na piasku i patrzyłam na morze, gdy nagle zobaczyłam Muńka Staszczyka z T.Love. On także mnie zauważył, podszedł do mnie, pogładził po głowie i powiedział: "Wszystko będzie dobrze". Znamy się z Muńkiem przelotnie, nigdy nie byliśmy w jakiejś bliskiej komitywie, tym bardziej ten gest zapadł mi głęboko w sercu.
- Dowiedziałaś się czegoś nowego o sobie w tym trudnym okresie?

- To całe kompendium wiedzy (śmiech). To był okres twardego pozytywizmu, uczenia się samej siebie od podstaw. Nieuleczalna romantyczka zderzyła się z pociągiem szarej rzeczywistości.

- Co jakiś czas informowałaś o przygotowaniach do nowej płyty. Na jakim znajdują się one etapie?

- Problem tkwił jedynie w wokalu. Nie mogłam śpiewać jak kiedyś, wyrażać emocji, z czego tak dobrze znają mnie moi słuchacze. Wiedziałam, że jeśli nie wrócę do formy, nie ma mowy o zamknięciu płyty. Mam nadzieję, że koncerty, które teraz gramy, pomogą mi w pełni się otworzyć.

- Zaśpiewasz na najbliższych koncertach jakieś nowe piosenki?

- Tak, zagramy trzy nowe utwory. Dwie piosenki słuchacze mogli usłyszeć już wcześniej. To "Madame Bijou" i "Upaść, by wstać". Trzeci numer nosi tytuł "Renovatio" i pierwszy raz wykonaliśmy go we Wrocławiu.

- Które utwory wybierzesz ze swego starszego repertuaru?

- Wybór jest intuicyjny. Staram się nadać starym piosenkom nowy kształt, adekwatny do czasów, w których obecnie żyjemy (śmiech). Nie zabraknie przebojów, ale sięgnę także po mniej znane utwory.

- Na pewno Twój syn chciałby zobaczyć mamę na koncercie. Zabierzesz go ze sobą do Krakowa?

- Alek nie za bardzo interesuje się moim życiem zawodowym. Studiuje i podąża już własną drogą, ale oczywiście, że go zaproszę.

Rozmawiał Paweł Gzyl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski