Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Młode, piękne i seksowne

SUB
Wybraliśmy dziesięć śpiewających pań, które właśnie rozpoczynają swoje kariery i niebawem będzie o nich głośno w krajowym i światowym popie.

Lana Del Rey

Kiedy we wrześniu minionego roku w serwisie You Tube pojawił się teledysk do piosenki „Video Games”, świat oszalał na punkcie jej wykonawczyni. Młoda dziewczyna ze zmysłowo wydętymi ustami rozpaliła wyobraźnię nie tylko nastolatków, ale też dorosłych krytyków. Wiadomo o niej było niewiele: że pochodzi z ubogiej rodziny, że mieszkała w przyczepie kampingowej, że nie stać ją było nawet na płatki śniadaniowe. Wścibscy dziennikarze zaczęli jednak szperać w życiorysie dziewczyny i pod koniec roku wybuchła bomba. Okazało się, że Lana Del Rey to pseudonim wymyślony przez speców od reklamy, dziewczyna naprawdę nazywa się Elizabeth Grant, a jej ojcem jest komputerowy milioner. Mało tego – w 2010 roku opublikowała już pierwsze nagrania, zostały one jednak potem usunięte ze sklepu iTunes. Oliwy do ognia dodał występ wokalistki w popularnym programie telewizyjnym „Saturday Night Live”, który obnażył niedostatki jej wokalu. Wydany na początku tego roku album „Born To Die” okazał się jednak bestsellerem. Przyniósł bowiem klasycznie zaaranżowane piosenki zaśpiewane w romantycznej manierze. Del Rey zapowiedziała, że to może być jej pierwsza i ostatnia płyta – ponieważ wyraziła na niej wszystkie swoje emocje. Czy dotrzyma słowa?

Kari Amirian

„Ta dziewczyna jest magiczna!” – napisał jeden z internautów pod wywiadem z tą młodą debiutantką na jednym z portali. I coś w tym jest. Bo jej piosenki są eteryczne i ulotne, a jej głos – ciepły i naturalny. Tak przynajmniej brzmi materiał z debiutanckiej płyty Kari Amirian „Daddy Says I`m Special”, która ukazała się na początku tego roku. Zaczynała w zwykły sposób – od małego chodziła do szkoły muzycznej, grała na fortepianie, skończyła Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina w Warszawie oraz Podyplomowe Studium Jazzowe. Początkowo chciała śpiewałć nowoczesny soul – zgodnie z obowiązującą w polskim środowisku modą. Nie szło jej jednak – i wtedy odkryła dla siebie zupełnie inną muzykę: skandynawskie wokalistki w rodzaju Björk, Lykke Li czy Stiny Nordenstam. I spróbowała swych sił w bardziej nastrojowym popie. Los chciał, że w międzyczasie związała się z Robertem Amirianem, muzykiem znanym ze współpracy choćby z Anną Marią Jopek czy Anitą Lipnicką. Wraz z zaprzyjaźnionymi instrumentalistami stworzyli debiutancką płytę Kari, która została entuzjastycznie przyjęta przez krytykę i fanów. Teraz czas na koncerty. Jak sprawdzi się na nich skromna i nieśmiała piosenkarka?

Katy B

Podczas ubiegłorocznej edycji Selector Festivalu wzięła szturmem tłumnie zgromadzoną publiczność ciekawą nowej gwiazdy z Wysp Brytyjskich. Okazało się, że jej zgrabnie wyprodukowana w studiu muzyka, rozpisana na „żywy” zespół brzmi jeszcze lepiej niż z płyty! Bo najpierw dotarły do nas jej single – „Katy On A Mission”, „Lights On” i „Broken Rekord”. Młodziutka uczennica prestiżowej BRIT School (uczęszczała do niej również Katie Melua, Leona Lewis czy Amy Winehouse) sięgnęła na nich po najnowocześniejszą rytmikę klubową – dubstep. A wszystko to za sprawą londyńskiego producenta Geeneusa, który wprowadził ją w kręgi podziemnej sceny. I okazało się to strzałem w dziesiątkę – piosenkowa wersja gatunku w wykonaniu Katy B spotkała się z zaskakująco gorącym przyjęciem. Sukces singli zdyskontował niebawem debiutancki album wokalistki – „On A Mission” – który trafił na drugie miejsce angielskiej listy bestsellerów. Nic więc dziwnego, że Coca Cola poprosiła właśnie Katy B do zaśpiewania w spocie reklamowym koncernu przygotowanym na tegoroczną olimpiadę.

Selah Sue

Rzadko zdarza się, aby światową karierę robili artyści z takich krajów, jak Belgia. Tym razem jednak mamy do czynienia z zaskakującym wyjątkiem. Kilka tygodni temu Selah Sue została uznana za najważniejszego w ubiegłym roku artystę „przełamującego granice” w konkursie organizowanym przez Unię Europejską. Czy sobie zasłużyła na taki sukces? Otóż jej debiutancki album stał się bestsellerem nie tylko w rodzimej Belgii, ale też we Francji, Holandii, Szwajcarii, ba, trafił nawet na listę OLIS-u w Polsce! Słuchaczy zauroczyła bezpretensjonalna muzyka zaledwie 22-letniej studentki psychologii na Katolickim Uniwersytecie w Leuven, łącząca bujające rytmy reggae z folkową instrumentacją i soulowym śpiewem swej autorki. Co więcej – twórczość Sue docenili również jej starsi koledzy po fachu. Prince zaprosił ją na scenę podczas swego koncertu w Brukseli, a Cee-Lo Green zaśpiewał z nią piosenkę – „Please”.

Dziun

Pamiętacie tę piękną dziewczynę z teledysków Indios Bravos? Teraz debiutuje na swoim. Mimo młodego wieku, ma za sobą burzliwe życie prywatne i zawodowe. Jako czternastolatka (!) zakochała się w Piotrze Banachu, grającym wtedy w Hey. Dwa lata później, mimo oporów najbliższych, została jego dziewczyną. W międzyczasie właściciele jednej z agencji modelek zaprosili ją na sesję fotograficzną – i wkrótce chodziła po wybiegu podczas prestiżowych pokazów w Mediolanie czy Paryżu. Międzynarodowej popularności przysporzyła jej rozbierana sesja dla „Playboya” – opublikowana nie tylko w kraju, ale również w kilku zagranicznych edycjach. Po jedenastu latach związek z Banachem wypalił się. Wtedy została dziewczyną rapera Tedego. Ten romans zakończył się jednak znacznie szybciej – ale do dzisiaj jego echa słychać w rymach warszawskiego hip-hopowca. W końcu postanowiła spróbować sił w piosence – pod koniec zeszłego roku nagrała wspólnie z Rafałem Malickim z Mosqitoo album „A.M.B.A.”, który zawiera przebojową wizję elektronicznego popu z karaibskimi wpływami. Czy dzięki niemu Dziun stanie się polską Rihanną?

Oh Land

Dania może się pochwalić nieco lepszymi rezultatami w lasowaniu światowych gwiazd niż wspomniana Belgia. Do tego zacnego grona dołączyła niedawno 26-letnia Nanna Øland Fabricius. Od małego była przygotowywana do kariery w balecie – niestety poważna kontuzja kręgosłupa sprawiła, że musiała podjąć traumatyczną decyzję o rezygnacji z marzeń o tańcu. Przekreślenie tej drogi życiowej sprawiło, że dziewczyna postanowiła poświęcić się swej drugiej pasji – muzyce. Ponieważ jej debiut z 2008 roku spodobał się w rodzimej Danii, kolejna płyta ukazał się już na światowym rynku. Szczególnie dobrze się sprzedał w Ameryce – Nannę upodobali sobie prowadzący popularne telewizyjne talk-shows, w efekcie czego zaliczyła udane występy u Davida Lettermana, Jimmy`ego Kimmela i Craiga Fergusona. Nic więc dziwnego, że dziewczyna postanowiła opuścić Kopenhagę i przeprowadziła się w zeszłym roku do Nowego Jorku. To oznacza tylko jedno – przyszłość należy do Oh Land.

Florrie

Słyszeliście kiedyś o dziewczynie zasiadającej za perkusją? No dobrze – u nas kiedyś w Armii bębniła Beata Kozak. Ale poza nią? To niezwykła rzadkość. Ale właśnie Florence Arnold, już jako sześcioletnia dziewczynka, upodobała sobie właśnie ten instrument. Cóż mieli robić rodzice – kupili córeczce mały zestaw, a ona dudniła na nim całymi popołudniami. I opłaciło się – jeszcze jako nastolatkę zatrudnił ją producencki team Xeromania, dzięki czemu jej grę słychać w przebojach Kylie Minogue, Girls Aloud czy Pet Shop Boys. Z czasem dziewczynie znudziło się jednak bycie na drugim planie. Jej debiutancki singiel „Call 911” w remiksie Freda Falke w ciągu kilku dni ściągnęło z netu ponad tysiąc osób. To sprawiło, że Florence postanowiła robić karierę poprzez sewrscy społecznościowe. I kolejną płytę – „Introduction” – opublikowała jako darmowy download na swej stronie internetowej. „W ten sposób ludzie mogą odkrywać muzykę bez pośrednictwa wytwórni płytowych. Jeśli im się spodoba – stają się w pewnym sensie właścicielami praw do tych piosenek” – wyjaśniała w jednym z wywiadów. Popularność młodej wokalistki sprawiła, że zwrócił na nią uwagę koncern Nina Ricci – Florrie stała się „twarzą” perfum Nina L`Elixir, śpiewając w telewizyjnym spocie cover dawnego przeboju Blondie – „Sunday Girl”. Najnowszy singiel piosenkarki – „Beggin You” – ma już ponad 300 tysięcy odtworzeń na You Tube. Oj, będzie się działo!

Iza Lach

Jej pierwszym przebojem był utwór... „Napisz proszę chociaż krótki list” z repertuaru Haliny Frąckowiak. Zaśpiewała go w programie „Od przedszkola do Opola”, mając zaledwie pięć lat! Nic więc dziwnego, że dwa lata później rodzice posłali ją do szkoły muzycznej. Kariera klasycznej skrzypaczki nie była jej jednak pisana – rok przed ukończeniem nauki, rzuciła ją, poświęcając się... pisaniu piosenek. Reszta jest już jak z bajki: nagrała demo, wsadziła do koperty i wysłała do polskiego oddziału EMI. Jakież było jej zdziwienie, kiedy kilkanaście dni później dostała zaproszenie do Warszawy. Negocjacje kontraktu z utalentowaną nastolatką (pod okiem siostry-prawnika) trwały aż rok! W końcu jednak Iza wydała swą pierwszą płytę – i zawierała ona wyłącznie jej autorskie piosenki. Prawdziwy sukces przyszedł dopiero trzy lata później. Drugi album wokalistki – „Krzyk” - został obwołany przez krytyków „sensacją” – a jej twórczynię postawiono w jednym rzędzie z Moniką Brodką czy Gabą Kulką. Iza nagrała płytę ze swoim chłopakiem – muzykiem grupy L.Stadt – Adamem Lewartowskim. To pomysłowo zaaranżowany pop z silnymi wpływami elektroniki z lat 80. Teraz czas na koncerty – czy młoda studentka filologii rosyjskiej da sobie na nich radę?

Yasmin

Może się pochwalić egzotyczną urodą – jej matka jest Szkotką, ale ojciec Irańczykiem. Choć wychowywała się w Glasgow, w wieku siedemnastu lat rzuciła szkołę i przeprowadziła się do Londynu, gdzie zajęła się didżejowaniem. Piękna dziewczyna za deckami szybko została dostrzeżona i na swoje imprezy zaczęły ją zapraszać gwiazdy w rodzaju Pharrella Williamsa czy Taio Cruza. Kiedy z czasem zaczęła uzupełniać swe klubowe występy własnym śpiewem, raper Example wziął ją na wspólną trasę po Anglii. Wtedy zauważyła ją wytwórnia Ministry Of Sound – i to jej nakładem ukazały się kolejne single piosenkarki, które stały się klubowymi przebojami po obu stronach Atlantyku. Najnowszy – „Light Up (The World)” – nagrała z udziałem pary tuzów z brytyjskiej sceny tanecznej – Ms. Dynamite i Shy FX`a. Teraz czas na album – czy uczyni z Yasmin prawdziwa gwiazdę?

Zola Jesus

Na koniec coś bardziej mrocznego. Nika Roza Danilova, mająca rosyjskie korzenie, dorastała na farmie gdzieś w zapyziałym Wisconsin. Mając w najbliższym sąsiedztwie mroczny las, nie oglądając telewizji, pozbawiona dostępu do Internetu – stworzyła sobie własny świat zaludniony postaciami z różnych książek, mitów i religii. Ponieważ rodzice byli wielbicielami opery, posłali córkę w wieku siedmiu lat na lekcje śpiewu. Dlatego dopiero dokładnie dekadę później Nika odkryła muzykę rockową – zafascynowały ją szczególnie jej mroczne odmiany, w tym tak radykalne gatunki, jak noise czy industrial. Pod ich wpływem zaczęła nagrywać własne utwory – łączące przejmujący wokal ze zgrzytliwą elektroniką. I trafiła w swój czas – najpierw posypały się recenzje w prestiżowych serwisach, potem odkryła ją muzyczna prasa i wreszcie fani nowych brzmień. Dziś młoda wokalistka występująca pod prowokacyjnym pseudonimem Zola Jesus ma już trzy albumy na swym koncie. Najnowszy z nich – „Conatus” – zawiera bardziej piosenkowe kompozycje, które wróżą Ninie szerszą popularność. Niektórzy krytycy widzą w niej współczesną następczynię Kate Bush. Czy nie zawiedzie tych nadziei?

Paweł Gzyl

Fot. archiwum wykonawców

Czytaj także: Na Dzień Kobiet TOP 10 największych wojowniczek w grach video >>

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski