Fot. Wacław Klag
ROZMOWA. SŁAWOMIR MROŻEK o swej roli jurora podczas Festiwalu R@Port i o nowej sztuce
- Przyjął Pan propozycję dyrektora Bogdana Cioska uczestniczenia w pracach jury VI Festiwalu Polskich Sztuk Współczesnych R@Port w Gdyni; nie kojarzę Pana wcześniej jako jurora...
- Zgadza się. Po raz pierwszy pełnię funkcję jurora.
- Czyli debiut.
- Zgadza się - debiut. Najwyższy czas.
- Takie późne debiuty w literaturze nieraz się wspaniale kończą.
- Zobaczymy po debiucie.
- Co Pana skłoniło do podjęcia się tej roli, był Pan ciekaw młodej polskiej dramaturgii?
- Nie, nie, moja żona...
- Bogdan Ciosek przekonał żonę, a żona Pana?
- Mniej więcej tak.
- Bo podejrzewam, że nazwiska młodych dramaturgów nic Panu nie mówią.
- Faktycznie. Jestem więc bardzo ciekaw, co to będzie. Od lat nie interesuję się tym zjawiskiem, zatem postawiony w nowej sytuacji, będę się interesował.
- Podchodzi Pan z jakimś konkretnym nastawieniem, że na przykład wyłowi jakiś talent dramaturgiczny?
- Jak powiedziałem - dokładnie nic nie wiem na temat tej dramaturgii.
- To zastawmy młodą dramaturgię, przejdźmy do klasyki. Jak wiem z wywiadu, jakiego udzielił Pan "Playboyowi", napisał Pan nową sztukę "Karnawał i pierwsza żona Adama", odwołującą się do mitu o Lilith, pierwszej żonie Adama...
- Tak jest.
- Zaczął Pan myśleć o tym temacie jeszcze w Meksyku. To przeszło 20 lat temu...
- To był przypadek, pojawił się temat, ale sztukę napisałem już w Nicei, gdy poprawiło się moje zdrowie. Kiedy przychodzi trochę ożywienia, zaczyna się pisać.
- Powiedział Pan w "Playboyu", że wtedy był Pan za młody; "teraz mam lat 81 i sprawy seksu zaczęły mnie interesować".
- No nie, za młody na seks to ja wtedy nie byłem.
- Kiedy poznamy tę nową sztukę - w druku lub na scenie?
- Pertraktacje trwają.
- Ma Pan jakieś życzenie co do miejsca światowej prapremiery?
- Powtórzę, pertraktację trwają. W tej chwili zmieniałem mieszkanie, nie zajmowałem się tym.
- Czyli nie może Pan powiedzieć, że odbędzie się ona w Polsce?
- Nie mogę, byłoby to nie na miejscu.
- W październiku w Warszawie odebrał Pan Nagrodę polskiego PEN Clubu im. Jana Parandowskiego i wziął udział w promocji korespondencji ze Stanisławem Lemem, ale do Krakowa Pan nie dotarł. Przewiduje Pan odwiedzenie swego niegdysiejszego miasta?
- Przewidywałem to, ale ja jestem już w wieku lekarzy. I w tej chwili dwóch specjalistów z Nicei daje mi znać, bym się do nich zgłosił. Do Krakowa zatem nie dotrę. Życie jest pierwsze.
- To mam nadzieję, że choć "Karnawał..." do nas dotrze.
- Pisany jest po polsku, wszystkie sztuki pisałem po polsku, więc chciałbym, żeby polska publiczność go poznała.
- Mam się więc domyślać, że prapremiera światowa będzie miała miejsce jednak na którejś z polskich scen?
- Pan może taki wniosek wysnuwać, ale z mojej strony - nie na pewno.
- Któryś z tłumaczy dostał już tekst?
- Dostał, dostał.
- To już nie pytam, jakiego języka...
- Lepiej nie.
Rozmawiał WACŁAW KRUPIŃSKI
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?