Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bajki z pudła, czyli lalki za kratami

Redakcja
Osadzeni przygotowali spektakl, by przerwać więzienny impas, by udowodnić, że potrafią, że choć powinęła im się noga, też zasługują na szacunek Fot. Piotr Subik
Osadzeni przygotowali spektakl, by przerwać więzienny impas, by udowodnić, że potrafią, że choć powinęła im się noga, też zasługują na szacunek Fot. Piotr Subik
Na początku na scenie robi się ciemno. Potem mrok rozjaśnia reflektor, a w strudze światła nagle pojawia się młody człowiek w białym habicie z czerwono- -niebieskim krzyżem na piersi - to trynitarz, o. Andrzej Bewer, kapelan więzienny. Mówi do widzów: - Duszpasterstwo więzienne jest duszpasterstwem ekstremalnym, bo posługa jest wielkim wyzwaniem, często wiąże się z ryzykiem. I takim ryzykiem był nasz projekt...

Osadzeni przygotowali spektakl, by przerwać więzienny impas, by udowodnić, że potrafią, że choć powinęła im się noga, też zasługują na szacunek Fot. Piotr Subik

REPORTAŻ. Nie chodziło wcale o efekt końcowy, chodziło o człowieka

W teatrze Groteska rozpoczyna się spektakl pt. "Bajki z pudła", przygotowany przez osadzonych z Aresztu Śledczego w Podgórzu. Pomysł rzucił o. Bewer, spodobał się on dyrektor aresztu, mjr Renacie Niziołek. Teraz z księdzem Pawłem Wojtasem, krajowym duszpasterzem więziennictwa, siedzi w pierwszym rzędzie, by zobaczyć, co z tego wszystkiego wyszło. A wyszło coś naprawdę fajnego, choć, zaznacza o. Bewer, nie chodziło wcale o efekt końcowy. Chodziło - po ludzku - o człowieka.

***

"Bajki z pudła" to kilka krótkich scenek wg Bruno Ferrero; kilkadziesiąt minut zabawy, do której przygotowania trwały... pół roku. Mądre to bajki. Można się z nich dowiedzieć, że w życiu nie ma schodów, których nie można pokonać; że z pośpiechu człowiek niedługo wejdzie sam na siebie, nie wiedząc, że to on sam albo że największy dar, który możemy darować innemu człowiekowi, to naprawdę go wysłuchać. Jako przerywnik muzyczny - "Ostatnia nocka" Macieja Maleńczuka. "Mija ostatnia nocka w mojej celi" - aż dreszcze przechodzą po plecach.

Major Renata Niziołek przyznaje: otwarta jest na nowatorskie pomysły, ale kiedy przyszedł do niej o. Bewer i powiedział, że z aresztantami będzie robił teatr lalkowy, pomyślała, że chyba przesadził - bo nijak nie komponowały jej się słowa "osadzony" i "lalki". Ale po kilku tygodniach okazało się, że nie dość, że są chętni, to do tego mocno się w to angażują. Mjr Niziołek mogła więc tego wieczoru w Grotesce powiedzieć: - Miałam tremę, jak i aktorzy, ale widać, że panowie bardzo poważnie podeszli do sprawy. Byle tylko teraz swoich umiejętności aktorskich nie wykorzystywali poza sceną.

Aktor Teatru Groteska Lech Walicki, który sprawował pieczę nad przygotowaniem spektaklu, aktorów dzieli na trzy kategorie: zawodowców, amatorów i tych, którzy przed występem nie mieli styczności ze sceną. Bez wątpienia osadzonych z Podgórza trzeba zaliczyć do tych ostatnich. - Najtrudniej zawsze ośmielić się animować lalkę i naśladować głosy. Zdarzało się, że panowie z aresztu mówili, że nie dadzą rady, ale musieli się starać, bo byli częścią grupy. To była fajna praca. Ogromne doświadczenie, nawet nie zawodowe, osobiste - mówił po spektaklu Lech Walicki.

Nikt nikogo nie wypytywał, za co siedzi lub co wywinął. Nikt na nikogo nie patrzył bykiem. Były warsztaty teatralne, były też warsztaty robienia lalek i szycia kostiumów. Osadzeni sami przygotowywali scenografię, co nie było proste, bo za mury aresztu nie można wnieść wielu potrzebnych narzędzi. Trwało to wszystko tyle, że część z tych, którzy pracowali przy projekcie z początku, już zdążyło wyjść na wolność. Na scenie - z wielkim telewizorem jako głównym elementem scenografii - zaprezentowało się siedmiu osadzonych. Machali do publiki zza imitowanych krat.

***

Tadeusz, osadzony, współtwórca spektaklu, opowiada: - Cała radość w tym, że udało się przełamać więzienny impas. Stać nas na zrobienie czegoś takiego, mimo że kiedyś powinęła nam się noga. Ale jesteśmy ludźmi, jak wszyscy; chcemy, żeby inni nas szanowali. Maciej, inny aktor "Bajek z pudła": - Najbardziej bałem się wyjścia na scenę. Ale okazało się, że było "lajtowo". Przyszła mama z bratem...
Tremowały ich światła, konieczność zgrania tekstu z ruchami lalek, zamieszanie itd. Bo na co dzień, powtarzali, aktorzy tylko grają, a oni zrobili cały spektakl od podstaw. Nic więc dziwnego, że byli spięci. Ale oklaski, m.in. członków rodzin, wynagrodziły cały trud. Potwierdziła się też reguła, że aby robić teatr, wystarczą dobre chęci. Umiejętności to rzecz wtórna. Tak uważa Lech Walicki.

Spektakl pokazany zostanie na pewno w Domu Pomocy Społecznej przy ul. Łanowej, salce przy parafii pod wezwaniem św. Józefa w Podgórzu oraz w Zakładzie Karnym w Nowej Hucie. Bo kobiety z Ruszczy zaangażowały się w inicjatywę - to one uszyły kostiumy dla lalek i napisały bajkę o świętym Janie z Mathy, założycielu Zakonu Trójcy Przenajświętszej od Wykupu Niewolników, czyli trynitarzy.

Ksiądz Paweł Wojtas też nie ukrywał zadowolenia. Przyznał, że od lat więźniowie w Polsce pchają wózki z niepełnosprawnymi na Jasną Górę; pracują w hospicjach, pielęgnując do końca życia - nawet ci, którzy odebrali je wcześniej komuś, wreszcie - jak w Krakowie - poddają się teatroterapii. - Chylę czoła, jestem dumny, że będę mógł o tym opowiadać kolegom z innych krajów. Nigdzie nie słyszałem o takich przedsięwzięciach - stwierdził ks. Paweł Wojtas.

Na koniec, gdy zgasły wszystkie światła, a teatr wyludnił się, Tadeusz, ten, który przez cały spektakl (wcielił się m.in. w rolę świętego Piotra) usilnie wypatrywał kogoś na widowni, łamiącym się głosem i ze łzami w oczach powiedział: - To wszystko dla mojej córki Nikoli...

Piotr Subik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski