Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skromny, wierny sługa muzyki

Redakcja
Z KRONIKI ŻAŁOBNEJ. Na cmentarzu Salwatorskim w Krakowie w czwartek pożegnaliśmy Ryszarda Słysza, wieloletniego solistę Opery Krakowskiej.

Młodzi melomani nie pamiętają już ani jego głosu, ani postaci, bo karierę sceniczną zakończył przed blisko dwudziestoma laty, profesjonalnych nagrań nie pozostawił, a długoletnia choroba nie pozwoliła mu uczestniczyć w kulturalnym życiu miasta. Starsi pamiętają jego piękny w barwie, mocny tenor, który predestynował go do sięgania po pierwszoplanowe partie. Kreował je na krakowskiej scenie przez trzydzieści pięć lat.

Ryszard Słysz był krakowianinem z wyboru. Urodził się w 1931 r. w Tarnopolu. To miejsce urodzenia zdeterminowało jego wojenne i powojenne losy. Jego udziałem była wywózka do Kazachstanu i tamtejsza bieda, a po wojnie długa droga powrotna do ojczyzny, najpierw w okolice Tarnobrzega, potem do Krakowa. Studia ukończył na Akademii Górniczo-Hutniczej, był inżynierem elektrykiem. W zawodzie pracował krótko, bo pochłonął go śpiew. Nie odbył regularnych studiów muzycznych, głos kształcił u Bronisława Romaniszyna, Heleny Oleskiej i Franciszka Delekty. W Miejskim Teatrze Muzycznym - tak zwała się wówczas krakowska scena operowa - zadebiutował w 1960 r. Po dwóch latach podjął pracę w Operze Wrocławskiej.

W ciągu siedmiu lat na jej scenie był m.in. Jontkiem w Halce i kawalerem Des Grieux w Manon Lescaut, Macduffem w Makbecie i Lionelem w Marcie. W 1969 roku powrócił do krakowskiego zespołu operowego. Tu także śpiewał czołowe partie tenorowe, m.in. w Strasznym dworze i Traviacie, w Fauście i Rigoletcie, Don Carlosie i Wolnym strzelcu, w Poławiaczach pereł i Tosce. Rzadko błyszczał na premierach, bo jego bardzo dobrym warunkom głosowym nie towarzyszyły równe im uzdolnienia sceniczne. Był jednak niezawodny w swojej służbie muzyce i zawsze na miejscu, gdy zachodziła potrzeba, bo jego miłość do śpiewu przeważała nad miłością własną. Jedną z ostatnich kreowanych przez niego partii na krakowskiej scenie, bardzo udaną, była tytułowa rola w Konradzie Wallenrodzie Władysława Żeleńskiego.

W 1983 roku Ryszard Słysz odznaczony został Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Zmarł 4 marca.

(A.W.)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski