Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sporty specjalne

Redakcja
(INF. WŁ.) "Oświadczam, że pracowałem w organach bezpieczeństwa państwa w rozumieniu art. 1., art. 2, art. 4 i art. 4a" ustawy lustracyjnej - napisał Zdzisław Kapka, numer 3. na liście wyborczej Socjaldemokracji Polskiej do Parlamentu Europejskiego w okręgu małopolsko-świętokrzyskim. Kapka jest dzisiaj wiceprezesem Wisły Kraków SSA. Zdobył srebrny medal mistrzostw świata w piłce nożnej w 1974 roku, a w 1978 r. był mistrzem Polski z Wisłą Kraków.

Wiceprezes Wisły Kraków przyznał się do współpracy z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa. - Na nikogo nie donosiłem - zapewnia.

   - Prezes Kapka złożył nam oświadczenie, że nigdy na nikogo nie donosił. Zapewnił, że zaangażowany był jedynie na boisku. A oświadczenie o współpracy podpisał tylko dlatego, że grając w Wiśle Kraków był na etacie milicji obywatelskiej. My mu wierzymy - powiedział nam Wojciech Filemonowicz, pełnomocnik wyborczy SdPl w Małopolsce.
   - Zdzisław Kapka musiałby w oświadczeniu lustracyjnym przyznać się do pracy w milicji obywatelskiej, gdyby służył w niej od 1944 roku do 14 grudnia 1954 roku. Taki bowiem wymóg stawia ustawa lustracyjna. Po tej dacie (po 14 grudnia 1954 r. - przyp. red.) praca w milicji nie interesuje rzecznika interesu publicznego i nie trzeba się z niej tłumaczyć w oświadczeniu lustracyjnym - wyjaśnia sędzia Krzysztof Kauba, zastępca rzecznika interesu publicznego. Zdzisław Kapka urodził się w 1954 r., zatem nie mógł jako niemowlę służyć w MO.
   Do czego zatem przyznał się członek "orłów Górskiego"? Do - jak mówi art. 4 ustawy - świadomej i tajnej współpracy z organami bezpieczeństwa totalitarnego państwa, czyli w praktyce ze Służbami Bezpieczeństwa lub - co jest jednak o wiele mniej prawdopodobne - z Wojskowymi Służbami Specjalnymi. Oznacza to, że Zdzisław Kapka stwierdził w swoim oświadczeniu lustracyjnym, iż był "tajnym informatorem organów bezpieczeństwa".
   Adam Nawałka, wielokrotny reprezentant Polski, mistrz kraju z 1978 r., zapytał nas, czy żartujemy sobie, gdy zapytaliśmy go o to, czy wie, że jego kolega z drużyny przyznał się do współpracy z bezpieką. - Jestem w szoku - powiedział. _I__dodał: - O Zdzisławie nie mogę złego słowa powiedzieć. To mądry człowiek, dobry kolega_.

   Kazimierz Kmiecik, łowca bramek, najskuteczniejszy napastnik w dziejach Wisły Kraków, reprezentant Polski, o przyznaniu się Kapki do współpracy z SB też nic nie wiedział. - Nie interesują mniej takie rzeczy, nawet do głowy nie przyszłoby mi, aby pytać o nie Kapkę - stwierdził supernapastnik.
   Antoni Szymanowski, jeden z najlepszych obrońców w historii polskiej piłki nożnej, kolega klubowy Kapki, nie wierzy, żeby obecny wiceprezes donosił na niego i innych kolegów z reprezentacji lub z Wisły. Jednocześnie Szymanowski przyznaje, że na temat jego osoby mogli pisać sprawozdania tajni współpracownicy SB. - Nie chcę jednak wiedzieć, kto na mnie donosił. Łatwiej mi żyć, gdy tego nie wiem - mówi.
   Ludwik Miętta-Mikołajewicz, prezes Towarzystwa Sportowego "Wisła", nie chciał wypowiedzieć się na temat przyznania się Kapki do współpracy z organami bezpieczeństwa. - Ktoś zrobił aferę z tego. To nieprawda, żeby Zdzisław Kapka przyznał się do współpracy z SB - przekonywał nas prezes Miętta-Mikołajewicz. Gdy wytłumaczyliśmy mu, że wiceprezes Wisły sam złożył takie oświadczenie i można to sprawdzić w każdej chwili, nasz rozmówca stwierdził: - Nie rozmawiałem z nim na ten temat. I nie będę z nim o tym mówił. Problematyka współpracy z SB w ogóle__mnie nie interesuje.

\\\*

   Prof. Ryszard Terlecki z krakowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej twierdzi, że swoich współpracowników Służba Bezpieczeństwa szukała we wszystkich grupach społecznych i zawodowych. - System totalitarny polegał na tym, że policja polityczna chciała wiedzieć o wszystkich w miarę wszystko. Sportowcy znajdowali się w kręgu jej zainteresowań, jak reszta społeczeństwa. Jest oczywiste, że aby SB mogła zrealizować swoje cele w środowisku sportowców, musiała w nim pozyskiwać tajnych współpracowników - podkreśla prof. Terlecki.
   Grzegorz Majchrzak z warszawskiego oddziału IPN, który badał m.in. przygotowania i udział SB w czasie olimpiady w Moskwie w 1980 r., twierdzi, że przez cały okres PRL-u sportowcy z racji wyjazdów za granicę byli chętnie werbowani przez bezpiekę. - Niestety, do tej pory znana jest tylko bezskuteczna próba werbunku świetnego boksera, medalisty olimpijskiego Zygmunta Chyły. Można jednak założyć, że służby tajne PRL postępowały podobnie jak NRD-owska Stasi, która na masową skalę szukała tajnych współpracowników wśród sportowców, trenerów oraz działaczy sportowych - mówi Grzegorz Majchrzak.
   Warszawski historyk przypomina, że w czasie moskiewskiej olimpiady każda wycieczka z Polski miała opiekuna z SB. Zwraca też uwagę na dokument Urzędu Bepieczeństwa z 1953 lub 1954 roku, w którym mowa jest o tym, aby UB zwróciła baczną uwagę na środowisko sportowców.
   - W PRL było tak, że w kręgu szczególnych zainteresowań SB pozostawali ludzie, którzy wyjeżdżali na Zachód. Sportowcy do nich należeli. W biurze paszportowym MSW istniał pion spraw sportowych. Pracujący w nich funkcjonariusze SB często uzależniali wydanie paszportu od zgody na podjęcie współpracy - przekonuje Krzysztof Majchrzak.
   Według naszego rozmówcy, jest wielce prawdopodobne, że dzięki archiwom IPN możemy w stosunkowo nieodległym czasie dowiedzieć się, jak wielu informatorów miała bezpieka wśród działaczy sportowych, trenerów czy sportowców.

\\\*

   Zdzisław Kapka zapewnia, że nigdy nie był tajnym i świadomym współpracownikiem PRL-owskiej policji politycznej ani też nie pracował w niej. W ogóle nie miał - jak przekonuje - nic wspólnego z SB czy wojskowymi służbami specjalnymi. - Pracowałem w milicji, a właściwie byłem na etacie milicyjnym, jak każdy piłkarz Wisły, bo takie były czasy. I tak też napisałem w oświadczeniu lustracyjnym - powiedział nam wczoraj wiceprezes Wisły.
   Dlaczego zatem przyznał się do pracy w organach bezpieczeństwa? - Nie wiedziałem, jak wypełnić oświadczenie lustracyjne. Zwróciłem się wobec tego do kierownictwa Socjaldemokracji Polskiej do Warszawy. Powiedziano mi tam, żebym dla świętego spokoju napisał, że pracowałem w milicji. Zrobiłem, jak mi powiedziano. Nie miałem świadomości, że wyjdzie z tego tak wielkie zamieszanie. Dzisiaj żałuję swojej decyzji. Mogą mnie sprawdzać. Ja na nikogo nie donosiłem ani też nic wspólnego nie miałem z organami bezpieczeństwa - oświadcza Zdzisław Kapka.
WŁODZIMIERZ KNAP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski