Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niezwykły koncern

Redakcja
Rozmowa z dr. PIOTREM BOROWCEM z Uniwersytetu Jagiellońskiego, autorem książek "Jesteśmy głosem milionów. Dzieje krakowskiego wydawnictwa i koncernu prasowego Ilustrowany Kurier Codzienny (1910-1939)" oraz "Między sensacją a nauką. Obraz produktów krakowskiego wydawnictwa i koncernu prasowego Ilustrowany Kurier Codzienny (1910-1939)".

- Skąd zainteresowanie historią koncernu prasowego Ilustrowany Kurier Codzienny?

- W latach dziewięćdziesiątych miałem przyjemność spotkać nieżyjącego już Tadeusza Olszewskiego, grafika, pracującego przed wojną w "IKC", a po wojnie w "Dzienniku Polskim". Długie z nim rozmowy o "IKC" i Krakowie międzywojennym przyczyniły się do podjęcia tego tematu. Pan Tadeusz potrafił zainteresować słuchacza, a ponadto sam temat okazał się fascynujący.
- Co stanowiło największy problem w toku powstawania obu książek?
- Problemem był brak poważnych źródeł. Wbrew oczekiwaniom, w archiwach nie znajduje się wiele materiałów dotyczących koncernu. Archiwum "IKC" nie dotrwało, niestety, do naszych czasów. Ale udało mi się dotrzeć do rodziny Jana Stankiewicza - redaktora odpowiedzialnego w "IKC" i okazało się, że Stankiewicz pisał w 1952 roku pamiętnik, w którym przedstawił część historii koncernu. Pamiętnik przechowywany przez lata przez rodzinę, w ukryciu stał się źródłem bezcennym. Pozwolił odtworzyć skład personalny i stosunki panujące w redakcji "IKC".
- Początkiem koncernu było powstanie w 1910 roku dziennika "Ilustrowany Kurier Codzienny".
- "IKC" był dziennikiem wzorowanym na prasie popularnosensacyjnej, wychodzącej w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Wiedniu. Taki profil pisma, zupełnie nieobecny w Krakowie do 1910 roku, stał się podstawą jego sukcesu czytelniczego i finansowego.
- Dziennik z założenia miał być pismem popularnoinformacyjnym nastawionym na szerokiego odbiorcę.
- Dziennik ewoluował w kierunku dziennika czysto informacyjnego o wysokim poziomie wydawniczym, ale bez jego sukcesu na etapie brukowo-sensacyjnym nie byłoby pozostałych pozycji wydawniczych koncernu. Dopiero wysokie notowania "IKC" umożliwiły Marianowi Dąbrowskiemu wydawanie publikacji ambitniejszych, kierowanych do bardziej wybrednych kręgów czytelników. Często te nowe tytuły - jak wskazują dokumenty i wspomnienia - nie potrafiłyby same zarobić na swoje utrzymanie.
- Swoją pozycję wydawniczą koncern ugruntował poprzez specjalne dodatki.
- Najważniejszym z nich stał się "Kurier Literacko-Naukowy". Na jego łamach mogli zaistnieć szerzej w świadomości społecznej wybitni polscy naukowcy i pisarze, którzy chętnie dostarczali redakcji swoje teksty popularnonaukowe i literackie. "KLN" był również pewnym antidotum na funkcjonujący od 1910 roku - obiegowy obraz "IKC" jako dziennika popularnosensacyjnego Specyficzną rolę pełniła na łamach "IKC" proza w formie powieści odcinkowych i opowiadań. W latach 1910-1939 w dzienniku "IKC" wydrukowano łącznie ponad 80 tego typu pozycji. Były to przeważnie utwory o tematyce sensacyjnej.
Najprawdopodobniej było to jednym z powodów powołania takiego właśnie dodatku. Nie umniejsza to jednak wkładu "KLN" w dzieło popularyzacji nauki polskiej. Dołączanie "Kuriera" do dziennika, który rozchodził się w tak ogromnym nakładzie, miało dla kształtowania się właściwego stosunku społeczeństwa polskiego do wiedzy naukowej i osiągnięć nauki znaczenie trudne do przecenienia.
- Kto był odbiorcą "Kuriera Literacko-Naukowego"?
- Dzięki "KLN" wiedza naukowa w formie przystępnej trafiała pod przysłowiowe strzechy, a nie tylko do wąskiego grona specjalistów na uniwersytetach. Nie zmienia tej oceny nawet fakt, że większość zamieszczonych artykułów miała charakter popularnonaukowy.
- Jakie środki stosowano w celu zwiększenia konkurencyjności i podniesienia poziomu informacyjnego "IKC"?
-Środkiem, stosowanym w tym celu, były tzw. wydania nadzwyczajne. Niezwykle bogatą zawartość i objętość miewały zwykle wydania świąteczne. W latach dwudziestych wprowadzono ponadto specjalne dodatki powieściowe. Przez wiele tygodni drukowana była w odcinkach powieść, która - po wyjęciu odpowiednich stron z "IKC" - tworzyła kompletną książkę. W 1925 roku zaczęto dołączać do "IKC" specjalny dodatek fotograficzny. Nosił nazwę "Ilustrowany Kurier Codzienny - Dodatek Tygodniowy".
Dziennik "IKC" wydawał w latach dwudziestych całą serię wewnętrznych dodatków tematycznych, zwanych "Kurierami". Łącznie, do 1939 roku, powstało ich dwanaście. Zajmowały one najczęściej całą stronę, a ukazywały się regularnie co tydzień - każdy temat przypisany był do innego dnia tygodnia. Treść tych dodatków kierowana była przede wszystkim do czytelników o określonych zainteresowaniach.
- Tygodnik "Światowid", który pojawił się na rynku prasowym w 1924 roku, zapełnił istniejącą wtedy lukę wydawniczą.
- Pismo nastawione było na zamożnych odbiorców, głównie kobiety. Równie wysoki poziom prezentowały "Kalendarze IKC". Śmiało można stwierdzić, że poziom tekstów w poszczególnych numerach zbliżał je do "Kuriera Literacko-Naukowego". W porównaniu z innymi kalendarzami wychodzącymi w Polsce, zajmowały one zdecydowanie miejsce szczególne.
Odpowiedź koncernu na zapotrzebowanie społeczne stanowiły pozostałe periodyki - tygodniki: "Na szerokim świecie", "Wróble na Dachu", "Tajny Detektyw", "Raz, dwa, trzy..." i "As". Adresowane były one do konkretnych odbiorców, jasno określonych i zdefiniowanych, zarówno jeśli chodzi zainteresowania, jak i poziom intelektualny.
- Jaki wpływ na sukces rynkowy "IKC" miała jego szata graficzna?
- Szata była jednym z głównych źródeł sukcesu wydawniczego dziennika. Nowatorskie rozwiązania i wysoką jakość druku zapewniały też doskonałe maszyny drukarskie. Wydawnictwo "IKC" stosowało najlepsze dostępne urządzenia, a wszelkie nowinki techniczne były natychmiast sprowadzane do Krakowa. Pod względem szaty graficznej "IKC" stale przewyższał pozostałe dzienniki ukazujące się na polskim rynku.
Pierwsze ilustracje stanowiły proste rysunki przedstawiające wydarzenia sensacyjne. W połowie lat dwudziestych coraz częściej pojawiały się reprodukcje zdjęć. "IKC" od początku swojego istnienia szukał optymalnych rozwiązań graficznych, eksperymentował z układem pierwszej strony, liczbą szpalt i kolunm, charakterem i liczbą stałych rubryk, z zastosowaniem odpowiedniego koloru na winietę czy do druku tytułów. Próbował stosować coraz to nowe kroje czcionek, głównie w tytułach i nagłówkach.
- Jakie, Twoim zdaniem, wydarzenia historyczne mogły umocnić "IKC" na rynku prasy?
- Do sprzyjających mu okresów należy zaliczyć lata poprzedzające wybuch I wojny światowej, ze względu na silną pozycję ówczesnego pieniądza i ogromne zainteresowanie czytelników dziennikiem "IKC". Jednak decydującym wydarzeniem było odzyskanie przez Polskę niepodległości. Istnienie niepodległego państwa pozwoliło twórcom pisma rozwinąć działalność i stosunkowo szybko utworzyć koncern wydawniczy. Wraz z rozwojem społeczno-gospodarczym i przezwyciężaniem opóźnień cywilizacyjnych kraju pojawiały się nowe pozycje krakowskiego koncernu, które szybko zyskiwały zainteresowanie czytelników. Pomimo wielu kłopotów i kryzysów, koncern "IKC" przedstawiał się pod koniec lat 30. nader okazale.
- Potęga koncernu w okresie międzywojennym była niezaprzeczalna i widoczna.
- Niewątpliwie. Podam tylko jeden przykład. W 1936 roku Komitet Ortograficzny PAU wprowadził reformę ortografii polskiej. Wydawnictwa koncernu do 1939 roku stosowały starą ortografię (z 1918 roku), co je trwale wyróżniało spośród pism tamtego okresu. Na takie działanie mógł sobie pozwolić wyłącznie tylko "król" prasy międzywojennej, jakim był Marian Dąbrowski.
- Pisma "IKC" powstawały w czasach, w których trudno było o neutralność polityczną.
- Pisma koncernu realizowały i prezentowały poglądy polityczne partii, do których należał lub z którymi sympatyzował właściciel koncernu. Pomimo deklarowanej często apolityczności i bezstronności Dąbrowski nie wahał się wykorzystywać pism koncernu do realizacji pożądanych przez siebie celów politycznych. Trudno się jednak temu dziwić, gdyż większość pism tamtego okresu realizowała określone cele polityczne.
- Czy funkcjonujący w okresie PRL-u negatywny stereotyp pism koncernu "IKC" jest uzasadniony?
- Przez wszystkie lata PRL funkcjonował negatywny stereotyp pism koncernu "IKC", zgodnie z którym miały one rzekomo schlebiać pospolitym gustom i sanacyjnym poglądom czytelników. Źródłem takiego stanowiska był monopol prasy partyjnej PRL, która stanowiła wyznacznik kanonu prasy w ogóle, zwłaszcza wobec braku dostępu ogółu społeczeństwa do czasopiśmiennictwa okresu międzywojennego. Obecnie, kiedy na rynku wydawniczym mamy możność obserwowania prasy brukowo-sensacyjnej i porównania jej z pismami koncernu "IKC", łatwo dowieść, że takie opinie są całkowicie nieuzasadnione.
- Na czym polegał "instynkt ekonomiczny" Dąbrowskiego, który zapewnił "IKC" sukces rynkowy?
- Potęga wydawnictwa była wynikiem pracy i niebywałego geniuszu wydawniczego Mariana Dąbrowskiego. Posiadał on wrodzoną umiejętność instynktowego wyczuwania nastrojów społecznych i politycznych. Miał ponadto wybitny talent organizatorski i umiejętnego zarządzania. Dąbrowski nie cofał się przed żadnymi przeszkodami, umiał skutecznie uczyć się od innych. Nie unikał wyzwań nowoczesności, stosował nowoczesne metody zarządzania wydawnictwem, sprowadzał najlepsze urządzenia drukarskie, zatrudniał najlepszych dziennikarzy i pracowników. Jednocześnie posiadał wyjątkowy dar współpracy z ludźmi. Potrafił docenić swoich pracowników.
- Dąbrowski nie osiągnąłby sukcesu rynkowego, gdyby nie współpracownicy, których potrafił sobie odpowiednio dobrać. Kim byli ludzie, którzy wspólnie z Marianem Dąbrowskim stworzyli potęgę "IKC"?
- Od samego początku jego właściciel dążył do zatrudnienia w gazecie najlepszych autorów. W redakcji "IKC" pracowali najlepsi polscy i krakowscy dziennikarze, graficy i rysownicy. Wielkim sukcesem było zaangażowanie krakowskiego świata nauki do redagowania "Kuriera Literacko-Naukowego" czy też "Kalendarzy IKC". Dla przykładu w "KLN" pisali: prof. Marian Szyjkowski, prof. Władysław Bogatyński, prof. Tadeusz Dobrowolski, prof. Julian Pagaczewski, prof. Józef Reiss, prof. Władysław Szafer, prof. Mieczysław Breitmeier.
- Niewiele mówi się o działalności politycznej Dąbrowskiego.
-
Sukcesy Dąbrowskiego jako polityka są trudne do zauważenia. Sprawował różne ważne funkcje polityczne. Był posłem, radnym miasta Krakowa, ale wszystko kończyło się raczej na pełnieniu funkcji. Uczestnicząc w polityce Dąbrowski starał się pilnować raczej interesów swojego wydawnictwa i koncernu prasowego niż wpływać pozytywnie na przemiany polityczne w kraju.
- Jaki wpływ na historię "IKC" miał wybuch II wojny światowej?
- Wybuch II wojny światowej zakończył żywot koncernu. "Pałac Prasy", główną siedzibę koncernu zajęli Niemcy, następnie, po zakończeniu wojny, przeszedł on na własność Skarbu Państwa. Umiejscowił się w nim, między innymi, "Dziennik Polski". Mimo wielu krytycznych uwag pod adresem nowej rzeczywistości, część pracowników podjęła pracę w nowym tytule. To właśnie byli pracownicy IKC tworzyli trzon "Dziennika Polskiego", stworzyli silne podstawy krakowskiego powojennego dziennikarstwa.
- Co robił Dąbrowski w czasie wojny?
- Na początku wojny przebywał w Nicei, gdzie miał rodzinną willę. W tym czasie został zaopatrzony w większą gotówkę, dzięki Mieczysławowi Dobiji, który przywiózł z kraju biżuterię żony, oraz redaktorowi Konradowi Wrzosowi, który przywiózł mu m.in. pieniądze za sprzedany samochód. Wrzos miał zawieźć samochód do Francji, jednakże pojawiły się nieprzewidziane trudności, wskutek czego sprzedał go i dostarczył Dąbrowskiemu pieniądze. Gdy nastąpił atak Niemców na Francję, Dąbrowski wyjechał z żoną do Nowego Jorku, sprzedając wcześniej swoją willę. Ich córka Jadwiga wraz z mężem Henrykiem Paschalskim udała się do Londynu, gdzie wstąpił on do wojska brytyjskiego.
- Jak wyglądało życie Dąbrowskich w Stanach Zjednoczonych?
- W Stanach Zjednoczonych Dąbrowscy nie zastali takich stosunków, jakich się spodziewali. Życie w Ameryce wymagało innych cech osobowościowych, a przede wszystkim kapitału. Próby nawiązania kontaktów z Polakami kończyły się niepowodzeniem. Michalina Dąbrowska założyła w Nowym Jorku z Ladisem Kiepurą, bratem Jana, spółkę hodowli kur rasowych. Spółka okazała się całkowitym niewypałem, ze względu na epidemię, która zniszczyła całe stado. Dąbrowscy stracili cały majątek, tzn. pieniądze uzyskane ze sprzedaży willi we Francji i klejnotów. Niepowodzenie dobiło Dąbrowskiego; nasiliły się jednocześnie jego dolegliwości zdrowotne, w związku z czym Dąbrowscy przenieśli się do Miami na Florydzie, gdzie był cieplejszy klimat. Sytuacja finansowa Dąbrowskich była więc nie najlepsza. Michalina, która nigdy nie pracowała fizycznie, podjęła pracę w fabryce guzików. Dąbrowski zawiódł się także na Paschalskim, gdyż musiał płacić jego długi, które ten zaciągnął w wojsku angielskim. Jedynie dalsi krewni, którzy od dłuższego czasu mieszkali w Ameryce, pomagali Dąbrowskim. Dąbrowski odgrodził się od otoczenia i znajomych. Przestał pisać listy do kogokolwiek; zastępowała go w tym żona.
- Jaki finał znalazła ta kryzysowa sytuacja?
- W ostatnich latach życia Dąbrowscy byli na zasiłku miejskim, mieszkając u córki, Jadwigi Paschalskiej, w Miami na Florydzie. Marian Dąbrowski zmarł w tamtejszym szpitalu po długiej chorobie sercowej na atak apoplektyczny 27 września 1958 roku, dokładnie w osiemdziesiątą rocznicę swoich urodzin.
Rozmawiała: KATARZYNA BIELAŃSKA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski