MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie zamkniemy Ukraińcom granic. Już liczymy miejsca dla uchodźców

Redakcja
Teoretycznie dla ewentualnych uchodźców we wschodnich województwach Polski mamy nawet około 120-150 tys. miejsc. Ale w praktyce, tak z marszu, gotowych - w ośrodkach - byłoby około tysiąca. Nie znaczy to jednak, że na tym kończą się nasze szanse udzielenia wsparcia ewentualnym uchodźcom z Ukrainy, choć w tej chwili raczej nad takimi możliwościami pracujemy, niż je realnie mamy.

Takich obozów dla uchodźców w Polsce nie będzie. Mamy obiekty, które mogą przyjąć do 150 tys. osób FOT. HUSSEIN MALLA/AP

Na wypadek kryzysowej sytuacji na Ukrainie w kilku województwach w Polsce urzędnicy sprawdzają liczbę miejsc w niewykorzystanych internatach i ośrodkach wypoczynkowych. W Warszawie i Brukseli powstaje poufny plan przyjęcia fali uchodźców zza wschodniej granicy

Pojawienie się przed polskimi konsulatami i na przejściach granicznych dziesiątek tysięcy ukraińskich uchodźców, szukających schronienia w naszym kraju jest nadal dość mało prawdopodobne, ale stała eskalacja napięcia w Kijowie i nienapawający optymizmem rozwój wypadków na linii Ukraina - Unia - Rosja nie pozwalają wykluczyć również takiej możliwości. Chyba już nikt nie ma pewności, czy sytuacja na Ukrainie nie przerodzi się w otwarty wewnętrzny konflikt.

- Rozmawiamy, jak zablokować rozlew krwi, jak zatrzymać tę spiralę na pograniczu wojny domowej. Pozostaje mediacja. Na zapleczu, jako straszak, ewentualne sankcje. Ale pamiętam epizod z Białorusią. To nie pomogło. Na razie są więc mediacje, żeby nie było więcej ofiar. Tyle można zrobić - tak definiuje pozycje negocjacyjne Polski i Unii wobec ukraińskich władz unijny komisarz Janusz Lewandowski.

Z kolei prezydent Bronisław Komorowski po ubiegłotygodniowym posiedzeniu BBN, poświęconym sytuacji na Ukrainie, mówił o próbach powstrzymywania "procesu nadciągającego, pogłębionego konfliktu i przemocy z obu stron". W ustach i prezydenta, i unijnego komisarza ds. budżetu te słowa nie brzmią optymistycznie.

Sytuacja na Ukrainie nie wygląda różowo. Pogłębia się rozdźwięk między wschodnią a zachodnią częścią kraju. Polała się krew - w Kijowie są ofiary śmiertelne. Brutalność i brak skrupułów sił rządowych oburzają całą Europę, z kolei Witalij Kliczko przyznał, że stracił kontrolę nad nastrojami opozycjonistów. W Kijowie trwają walki na barykadach. A na Zachodniej (i prozachodniej) Ukrainie w kilku miastach, w tym we Lwowie, demonstranci przejęli budynki administracji rządowej.

Wszystkiemu, co dzieje się na Ukrainie - prawdopodobniej nie całkiem biernie - przygląda się też Rosja. Minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow "oburza się" z powodu zaangażowania Unii i Polski na rzecz ukraińskiej opozycji i wypowiada coraz bardziej złowróżbne frazy o konieczności zapewnienia na Ukrainie "stabilności".

Nie można wykluczać także czarnych lub ciemnoszarych scenariuszy ewentualnego rozwoju sytuacji. Co będzie, gdy w wyniku realizacji któregoś z nich na sześciu drogowych i sześciu kolejowych przejściach granicznych Polski z Ukrainą staną kolejki uciekinierów?

Rządowe Centrum Bezpieczeństwa już późną jesienią - gdy rozwinęły się protesty na kijowskim Majdanie - rozpoczęło prace nad przygotowaniem scenariusza reakcji na taki rozwój wypadków. Prawdopodobnie równolegle zajmują się tym analitycy BBN oraz odpowiednie komórki w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych oraz Ministerstwie Administracji i Cyfryzacji. Z różnych nieoficjalnych źródeł można się też co nieco dowiedzieć o przygotowanych na podobne sytuacje scenariuszach działania.

Dotychczasowe doświadczenia polskich służb imigracyjnych z tzw. falami uchodźców miały dość ograniczoną skalę. Fala uchodźców z Gruzji - szczyt przekroczeń granicy notowaliśmy tu w 2009 r., prawie rok po wojnie - to łącznie ok. 5 tys. osób. Wcześniej zbliżone były rozmiary kolejnych fal imigracji uchodźczej z Czeczenii. W wypadku Ukrainy mamy jednak do czynienia z 46-milionowym krajem, z którym graniczymy bezpośrednio. I dla którego obywateli Polska jest pierwszym i oczywistym kierunkiem ewentualnej emigracji na Zachód. Tu skala ewentualnego exodusu mogłaby wielokrotnie przekroczyć znane nam z gruzińskich i czeczeńskich lekcji rozmiary.
Poważnie brane jest więc pod uwagę utworzenie tymczasowych ośrodków dla uchodźców. Ilu? Nawet bardzo wielu - w miarę potrzeb. Już teraz, na prośbę Urzędu ds. Cudzoziemców, urzędy wojewódzkie w Mazowieckiem, Lubelskiem, Podlaskiem i oczywiście Podkarpackiem przeprowadziły "wielkie liczenie" wszystkich miejsc noclegowych, które natychmiast - lub po adaptacji - mogłyby posłużyć do przyjęcia uchodźców. Przyjęcia w trybie nadzwyczajnym, na zupełnie innych zasadach niż istniejące obecnie ośrodki. W tych ostatnich wolnych jest w tej chwili ok. 500-600 miejsc. Nawet przy założeniu zagęszczenia można tam zmieścić maksymalnie tysiąc dodatkowych osób.

Urzędy wojewódzkie zliczały miejsca w ośrodkach wypoczynkowych, także tych nieczynnych, których na wschodzie Polski trochę jest. Do tego w internatach i bursach. Brano pod uwagę dawne budynki koszarowe zlikwidowanych jednostek wojskowych i opustoszałe hotele robotnicze. Liczby są dość imponujące - w sumie w czterech wschodnich województwach można w tego rodzaju miejscach zmieścić nawet 150 tys. przybyszów.

Polska - tu zgodne są wszystkie ważniejsze organy - nie próbowałaby zamknąć granicy przed uchodźcami. Przeciwnie. W razie rozwoju czarnego scenariusza pierwszym ruchem naszego MSZ miałaby być czasowa liberalizacja zasad wydawania wiz dla Ukraińców - obecny system ledwo dyszy nawet przy zwykłym, codziennym ruchu. A ten zwykły, codzienny ruch jest bardzo intensywny - rekord z końca ub. roku to 41 tysięcy przekroczeń granicy jednego dnia. W wypadku żywiołowego rozwoju sytuacji wizy byłyby wydawane nawet bezpośrednio na granicy.

Na granicę z Ukrainą skierowano by dodatkowo dwa, trzy tysiące funkcjonariuszy straży granicznej i służby celnej - takie siły można maksymalnie ściągnąć z innych odcinków granicy zewnętrznej Unii oraz z kraju. Gdyby sytuacja na granicy przekroczyła możliwości polskich funkcjonariuszy - czego również nie można wykluczyć, z pewnością poprosilibyśmy o posiłki Unię.

Zajmująca się ochroną granic zewnętrznych UE agencja Frontex może wysłać do nas funkcjonariuszy z innych krajów Wspólnoty, z pozostających w dyspozycji Frontexu tzw. zespołów szybkiej interwencji. Ubrani byliby w mundury swych krajów, na ramieniu nosiliby jednak niebieską opaskę z insygniami Unii.

W podobnej sytuacji jak Polska znalazłyby się pewnie Słowacja i Rumunia, które także odpowiadają za odcinki granic Unii z Ukrainą. Rządowy Zespół Zarządzania Kryzysowego (w skład którego wschodzą m.in. premier, szefowie MON, MSZ, MSW i MAiC) koordynowałby zapewne działania ze swymi słowackimi i rumuńskimi odpowiednikami. Kanały współpracy na poziomie straży granicznej już istnieją.

Im większe rozmiary przybrałby hipotetyczny kryzys, tym bardziej prawdopodobne byłoby czasowe zawieszenie (lub ograniczenie) układu z Schengen na wewnętrznych granicach Polski z innymi krajami UE. Tym samym na jakiś czas musielibyśmy się pożegnać z możliwością podróżowania bez kontroli od Warszawy po Lizbonę.
Z całą pewnością przyjęcie fali uchodźców byłoby zadaniem wymagającym poważnego zaangażowania także innych krajów Unii. Nie tylko ze we względu na koszty, choć nie ma mowy o utrzymaniu pojedynczego uchodźcy taniej niż za 16-18 tys. zł rocznie. Co najmniej drugie tyle - w przeliczeniu na osobę - wyniosłyby koszty działania służb zaangażowanych w całą akcję.

Nie ma również znanych procedur dotyczących tworzenia tymczasowych ośrodków w tych policzonych już skrzętnie internatach i bursach, choć nie można wykluczyć, że gotowy projekt rozporządzenia w tej sprawie jest jednym z niejawnych elementów tworzonego planu.

W którymś momencie, prawdopodobnie na fali 30-40 tys. osób, kończą się też możliwości mobilizacyjne polskiej straży granicznej i policji. Od tego poziomu z pewnością potrzebowaliśmy także wsparcia sąsiadów.

WITOLD GŁOWACKI

PLAN NA KRYZYS

W razie realizacji czarnego scenariusza nie zamkniemy granicy

Przeciwnie, możliwe jest czasowe zliberalizowanie i uproszczenie przepisów wizowych dla Ukraińców. Nie możemy jednak ani wiz znieść, ani całkowicie otworzyć przejść granicznych. I to ze względu na konieczność ochrony terytorium nie tylko Polski, ale też całej Unii Europejskiej oraz dlatego, że ewentualny napływ uchodźców musi być ściśle monitorowany.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski