Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Książki elektroniczne: tania produkcja i wielkie zyski

AGNIESZKA MALATYŃSKA-STANKIEWICZ
KSIĄŻKA. Bibliotek nie stać na kupno książek elektronicznych. E-booki są zbyt drogie. Kosztują tyle samo, ile papierowa książka, mimo że koszt ich wytworzenia jest prawie o połowę niższy.

- Roczna licencja dla biblioteki - na jeden tytuł, który można udostępnić naraz na pięciu stanowiskach - kosztuje tyle samo, ile jeden egzemplarz książki papierowej - mówi Jerzy Woźniakiewicz, dyrektor Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Krakowie.

Książka papierowa wytrzyma nawet do 10 lat, a w przypadku e-booka licencję trzeba odnowić po roku, czyli ponownie zapłacić. Dlatego dla wielu dyrektorów kupowanie e-booków to luksus.

- E-booki stają się opłacalne tylko dla bibliotecznych konsorcjów. Tworzą one sieć, do której każda z bibliotek dorzuca "swoje" e-booki. Ciekawa oferta to około tysiąca tytułów - mówi Jerzy Woźniakiewicz. - Takie konsorcjum działa już na Dolnym Śląsku. Nie udało nam się podobnego zbudować w Małopolsce.

W Polsce dwie platformy mają ofertę dla bibliotek: ibuk.pl i bezkartek.pl. Podczas, gdy pierwsza oferuje roczną licencję w cenie egzemplarza papierowego, druga pokrywa koszt rzeczywistego sięgnięcia po książkę elektroniczną. Czyli im więcej osób ją ściągnie, tym więcej biblioteka zapłaci. - Dla nas jest to trudne psychologicznie. Od lat szukamy oszczędności i staramy się nie wydawać pieniędzy - dodaje dyrektor Woźniakiewicz.

- Mamy duże zainteresowanie instytucji naszą ofertą. Ponad sto bibliotek wykupiło u nas licencje na książki elektroniczne - podkreśla Anna Radoszewska z ibuk.pl. Czy rzeczywiście jest to duże zainteresowanie? W Polsce działa ponad 8 tysięcy bibliotek publicznych.

Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Krakowie, jako pierwsza w Polsce, w marcu przeznaczyła do wypożyczenia 30 czytników książek elektronicznych. Rozeszły się w kilka godzin. Pozostałe 30 czytników zostało skierowanych do czytelni. Na czytnikach znajduje się około 2 tys. książek z tzw. domeny publicznej, czyli są za darmo.

W indywidualnej sprzedaży e-booki kosztują tyle samo, co odpowiedniki papierowe lub niewiele mniej. W księgarni merlin.pl można znaleźć pozycje: "Jeśli przeżyjesz" George Wilsona za 29,8 zł (e-book) i 32,84 zł (papier), "Królowa zdrajców" Trudi Canavan 39,9 (e), 43,49 (p), czy "Obok Julii" Eustachego Rylskiego za 29,9 zł (e) i 34,31 zł (p).

To za dużo, bo połowę ceny książki papierowej stanowią koszty dystrybucji (księgarnie), w drugiej połowie mieszczą się: koszty produkcji, redakcji, promocji, zysk autora i wydawnictwa oraz VAT (5 proc.).

W przypadku e-booków tylko VAT wzrasta do 23 proc., ale odpadają koszty dystrybucji i produkcji. Powinny więc być tańsze przynajmniej o połowę.

Niektórzy mówią wprost, że cena elektronicznej książki jest rezultatem zmowy wydawców, którzy poprzez zmianę technologii zamierzają powiększyć zyski. Jednocześnie boją się utracić profity z książek papierowych.

- E-booki powinny kosztować 50 proc. tego co wersja papierowa. To byłby wtedy uczciwy interes. Czytelnictwo znacznie by wzrosło. Ale zanim nie zostanie wymyślony model biznesowy, jak zabezpieczać i dystrybuować elektroniczną książkę, nie mamy co marzyć o spadku cen - mówi Iwona Haberny z Agencji OKO, promującej książki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski