Minister Bogdan Zdrojewski FOT. TOMASZ BOLT
POLITYKA. Minister Bogdan Zdrojewski był pytany, czy nie wybiera się do europarlamentu. Nie on jeden. W Platformie Obywatelskiej dość otwarcie mówi się o tym, że wolą premiera jest odświeżenie brukselskiej reprezentacji.
Ewentualną przeprowadzkę do Brukseli rozważają nawet niektórzy ministrowie rządu Donalda Tuska. A ściślej mówiąc - bywa im również ona proponowana albo sugerowana. I to przez... premiera. Ta pierwsza opcja dotyczy niektórych członków rządu, którzy są z Tuskiem od 2007 roku. Część z nich jest już zwyczajnie zmęczona. Opcja druga może dotyczyć tych polityków, których misja - zdaniem Tuska - dobiega końca.
"Europa da się lubić. Nawet na zesłaniu." - przeczytaj komentarz Remigiusza Półtoraka >>- Minister Michał Boni zapewne przyjmie tę ofertę - mówi nam człowiek z otoczenia szefa Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji. Identyczne pogłoski na temat szefa resortu słychać także wśród obecnych europarlamentarzystów Platformy Obywatelskiej.
Z kolei minister kultury Bogdan Zdrojewski zaprzecza, jakoby miał kandydować do europarlamentu, ale jednocześnie przyznaje, że był o to pytany osobiście przez Donalda Tuska.
- Rzeczywiście premier pytał mnie o to, czy mam takie plany, jednak zaprzeczyłem i chciałbym zdementować plotki, które pojawiają się na ten temat. Nie planowałem ani nie planuję startu w wyborach do Parlamentu Europejskiego. To nie jest forma działania, która mnie interesuje. Wolę mieć bezpośredni wpływ na rzeczywistość, niż siedzieć w ławach i głosować. Choć przyznam, że dla niektórych europarlament to atrakcyjna alternatywa, także finansowa - mówi Bogdan Zdrojewski. Przyznaje, że do startu w wyborach namawiały go osoby ze środowiska wrocławskiej PO.
- Ale były to raczej pojedyncze głosy, na zasadzie pochwał dla mojej działalności i nic więcej. Sam nie planuję odejścia z funkcji ministra i nic nie wiem, by planowano moją dymisję - tłumaczy Zdrojewski.
Można go zrozumieć, bo jego nazwisko pojawia się regularnie przy wszystkich zapowiedziach rekonstrukcji rządu. I w Platformie, i w mediach nie zapominano przede wszystkim o trybie, w którym Zdrojewski został szefem klubu parlamentarnego PO. I o tym, że Tusk długo mu tego nie wybaczył.
Tak samo - choć z innych, bardziej merytorycznych przyczyn - jest w drugiej kadencji z ministrem Bonim. Donald Tusk zaś zapowiedział ewentualność zmian w swym gabinecie na lato (jak zawsze w przypadku tego rodzaju nieostrych deklaracji szefa rządu niewykluczona jest realizacja... dopiero jesienią).
W rządzie są też jednak ministrowie, którzy patrzą na Brukselę jak na kolejny - nieco spokojniejszy - etap w karierze po siedmiu (bo tyle minie, gdy odbędą się wybory) latach w rządzie.
Według niektórych europarlamentarzystów PO o brukselskim wytchnieniu mają myśleć m.in. minister nauki i szkolnictwa wyższego Beata Kudrycka, a nawet bardzo wysoko oceniana przez Donalda Tuska minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska.
- Szczerze mówiąc, pewnie każdy, kto jest już tyle czasu w samym środku tego wszystkiego, może poważnie myśleć o możliwości zmiany - mówi ważny polityk Platformy.
Podkreśla jednak, że jego zdaniem jest zdecydowanie za wcześnie, by mówić o konkretnych nazwiskach. I wskazuje, że pierwszy naprawdę do tego sensowny termin pojawi się dopiero latem - przy ewentualnych zmianach w rządzie. Nie przewidziano bowiem w przedwyborczych planach Platformy możliwości istnienia żadnej bezpośredniej drogi wprost z resortów do Brukseli.
- Wysyłanie ministra prosto z gabinetu do europarlamentu byłoby politycznym samobójem. W kampanii to byłby szkolny błąd - mówi jeden z polityków Platformy Obywatelskiej.
Za to do Parlamentu Europejskiego spokojnie może prowadzić w Platformie prosta ścieżka z Sejmu. Tu zresztą mamy niemałą kolejkę chętnych, którzy życzyliby sobie co najmniej wesprzeć obecną brukselską reprezentację PO. Motywy? - Najczęściej chodzi po prostu o prestiż. Nie można też lekceważyć aspektu finansowego - bez zdziwienia słyszymy od jednego z europosłów.
Kierownictwo Platformy nie studzi zapału potencjalnych kandydatów do PE. Przeciwnie - wręcz dość otwarcie mówi się w partii, że wolą Donalda Tuska jest częściowe odświeżenie brukselskiej reprezentacji. Oprócz więc największych europarlamentarnych gwiazd PO, właściwie większość z europarlamentarzystów tej partii ma uzasadnione obawy o swą brukselską przyszłość.
Także wśród krajowych posłów PO są jednak tacy, dla których ewentualna kariera w stolicy Unii Europejskiej byłaby raczej degradacją niż awansem. Tu chodzi przede wszystkim o Grzegorza Schetynę, który - jak mówią złośliwi koledzy z partii - jako szef Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych przede wszystkim intensywnie zdobywa obecnie doświadczenie niezbędne do życia na brukselskim zesłaniu.
Przed tym - mimo wszystko aksamitnym - wygnaniem może paradoksalnie ratować Schetynę deklaracja startu w partyjnych wyborach przeciw Tuskowi. Ich potencjalny kalendarz w dużym stopniu nakłada się bowiem na wczesną fazę europarlamentarnej kampanii. Symboliczne wysłanie zaś w tym czasie partyjnego konkurenta poza granice kraju byłoby wizerunkowym strzałem w stopę.
Naprawdę gorąco wokół tematu Brukseli wśród posłów Platformy zacznie się zaś robić jeszcze wiosną. To wtedy - już z ołówkiem w ręku - władze PO mają na serio zacząć układanie list wyborczych do europarlamentu.
WITOLD GŁOWACKI, MARCIN MONETA
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?