Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Afropolak w dwóch wydaniach ideowych

Redakcja
John Godson w wyborach parlamentarnych 2011 r. uzyskał 29 832 głosy i ponownie został posłem FOT.BARTEK SYTA
John Godson w wyborach parlamentarnych 2011 r. uzyskał 29 832 głosy i ponownie został posłem FOT.BARTEK SYTA
Chociaż pochodzą z Afryki, zdecydowali się na mariaż z Polską. Mają zdecydowane, chociaż całkiem różne poglądy. Co dzieli, a co łączy Johna Godsona i Killiona Munyamę?

John Godson w wyborach parlamentarnych 2011 r. uzyskał 29 832 głosy i ponownie został posłem FOT.BARTEK SYTA

Jeden jest światopoglądowym liberałem, a drugi zatwardziałym konserwatystą. Różne pomysły na politykę nie przeszkadzają im jednak należeć do tej samej partii.

Kiedy zaczynali piastować godności poselskie, byli w centrum zainteresowania mediów, wówczas głównie ze względu na kolor skóry. I w zasadzie nie ma się czemu dziwić, bo do tej pory w polskim Sejmie było i jest jedynie dwóch czarnoskórych polityków. Jeden pochodzi z Nigerii, drugi z Zambii.

Nie ma jednak najmniejszych wątpliwości, że obaj panowie czują się w Polsce jak ryba w wodzie i mają realny wpływ na kierunek, w jakim zmierza polityka naszego kraju. Czy Johna Godsona i Killiona Munyamę łączą jedynie kolor skóry, przynależność partyjna i doskonałe wykształcenie? Ostatnie wypowiedzi w mediach i głośny spór dotyczący przyszłości związków partnerskich w Polsce wskazują na to, że tak. Ale prywatne relacje tych posłów Platformy Obywatelskiej i codzienna współpraca obydwu dżentelmenów w Parlamentarnym Zespole ds. Afryki świadczą o czymś zupełnie innym.

Polacy z wyboru

Killion Munzele Munyama przyjechał do Polski ponad trzydzieści lat temu, 11 listopada 1981 roku, miesiąc przed wprowadzeniem stanu wojennego. Twierdzi, że wcale nie planował zostawać tu na dłużej. Jak przyznał w jednym z wywiadów, o Rzeczpospolitej słyszał głównie dlatego, że polscy piłkarze w 1974 roku rozłożyli na łopatki reprezentację Anglii podczas mistrzostw świata. A Zambia była przecież jedną z kolonii brytyjskich. Dlaczego akurat Polska? Bo poseł mógł wybrać studia ekonomiczne w Związku Radzieckim, Egipcie albo nad Wisłą. Jak sam przyznaje, nasz kraj wybrał drogą eliminacji - z punktu widzenia Munyamy był po prostu najlepszym rozwiązaniem.

Swoją przygodę z Polską rozpoczął w Łodzi, gdzie zajął się szlifowaniem znajomości języka polskiego. Rok później zaczął studiować handel zagraniczny na Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Kiedy zdobył wyższe wykształcenie, wyjechał do Zambii i zajął się pracą w Ministerstwie Handlu i Przemysłu. Wrócił do Polski, skuszony ofertą studiów doktoranckich. W połowie maja 1994 roku udało mu się uzyskać stopień doktora swojej Alma Mater. Specjalizuje się w bankowości i ekonomii międzynarodowej.

Dlaczego zdecydował się zostać nad Wisłą? Bo zakochał się w studentce Akademii Rolniczej, blondwłosej Elżbiecie, która w roku 1991 roku została jego żoną. Mają trójkę dzieci: Jeffreya, Pamelę i Filipa. Szczęśliwa rodzina posła Munyamy od ponad dwudziestu lat mieszka w Karczewie, 50 km od Poznania, pod Grodziskiem Wielkopolskim.

Poseł John Abraham Godson pojawił się w Rzeczpospolitej rok przed tym, jak Munyama uzyskał doktorat. Absolwent rolnictwa nigeryjskiego Abia State University w Uturu, przyjechał do Polski na zaproszenie szkockiego misjonarza, który organizował tu zespół ewangelizacyjny. Nie znał ani kraju, ani języka. Podobno był w szoku, kiedy okazało się, że niemal wszyscy Polacy to chrześcijanie.

Przed przyjazdem nad Wisłę Godson miał przeżyć zawód miłosny, ale udało mu się odnaleźć wybrankę serca. Już w roku 1994 ożenił się z Anetą, która według polityka PO, miała spełniać 12 cech idealnej kobiety. Dziś Godsonowie mają czwórkę dzieci: Sharon, Deborah, Izaaka i Damiana.
Jeżeli chodzi o karierę zawodową i naukową, Johna Godsona można bez wątpienia nazwać człowiekiem pracowitym. Najpierw działał na polu ewangelizacyjnym, ale nie odniósł wielkiego sukcesu. Niemniej, w swojej karierze zajmował się też nauczaniem języka angielskiego i pracą na uczelniach wyższych. Wykładał na Politechnice Szczecińskiej, na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu i na kilku innych uczelniach. Jak twierdzi, jest ,,wiecznym studentem", bo cały czas chce się kształcić. W roku 2012 ukończył studia doktoranckie na Wydziale Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego, jest również doktorem Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego.

Jedyni w swoim rodzaju

Zarówno John Godson, jak i Killion Munyama zaczynali od polityki na szczeblu lokalnym. I jeden, i drugi nazywa siebie samego społecznikiem. Munyama zaczynał swoją karierę w lokalnym komitecie wyborczym i w roku 2002 uzyskał mandat radnego powiatu grodziskiego. Kilka lat później przystąpił do Platformy Obywatelskiej i z powodzeniem ubiegał się o reelekcję.

Z kolei poseł Godson zaczynał jako radny PO jednego z łódzkich osiedli. Przed wyborami samorządowymi zmienił imię z Godson Chikama Onyekwere na John Abraham Godson. W 2008 r. jako pierwszy czarnoskóry uzyskał mandat w łódzkiej Radzie Miasta. Wtedy zrezygnował z działalności duszpasterskiej. W Sejmie jest już drugą kadencję. Jego kolega dopiero pierwszą. - Z emocjami przyglądałem się napływającym wynikom. Wreszcie wszystko stało się jasne. Udało mi się zdobyć mandat posła - mówił przed wynikami wyborów Munyama.

Nie ulega jednak wątpliwości, że medialnie bardziej znany jest konserwatywny John Godson. Widać go na Twitterze, chętnie rozmawia z mediami i wielokrotnie zabiera głos w debacie publicznej. Jego profil na Facebooku lubi ponad 6 tys. osób, konto na Twitterze obserwuje niemal 7 tysięcy. Dla porównania, facebookowy profil Munyamy śledzi jedynie niecałe pięćset, a na Twitterze liberalny poseł nie ma konta. Nie promuje się sam, nie przepada też za rozmowami z dziennikarzami. Poseł Munyama jest również przeciwnikiem rozmów telefonicznych. Jeśli już zgadza się na wywiad, zazwyczaj chce się spotykać twarzą w twarz. Być może dlatego tak trudno go usłyszeć i zobaczyć w przestrzeni medialnej.

"Jesteśmy sto lat za Murzynami"

W czwartek, 21 lutego na posiedzeniu klubu Platformy Obywatelskiej w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów zawrzało. Podobno doszło do przepychanki słownej między Killionem Munyamą, powszechnie kojarzonym z frakcją liberalną PO, a Johnem Godsonem, który jeszcze niedawno nie wykluczał odejścia za dyżurnym konserwatystą partii, Jarosławem Gowinem. Powód? Ustawa o związkach partnerskich. Do mediów przeciekła informacja, jakoby obaj czarnoskórzy dżentelmeni pokłócili się o to, który z nich jest lepszym Polakiem.

Jednak domniemany konflikt miał być jedynie zwykłą polemiką na politycznej mównicy. Premier, który zdecydował się męską ręką doprowadzić konserwatywną część swoich posłów do porządku, sprawił, że Godson ,,poczuł się przyparty do muru".
Tymczasem Munyama powiedział, że Platforma Obywatelska jest formacją szeroką od Arłukowicza do Gowina oraz od Godsona do Munyamy.

- Za pomocą tego porównania chciałem dać do zrozumienia, że świat się zmienia, więc musimy zmieniać się także i my. Trzeba dostosować się do rzeczywistości, więc niczyje poglądy nie mogą być eliminowane - tłumaczył później Killion Munyama.

W dyskusji liberał odniósł się do tolerancji par homoseksualnych na przykładzie państw afrykańskich: Ugandy i RPA. W pierwszym małżeństwa homoseksualne są karane śmiercią, w drugim są zalegalizowane.

Podczas tej samej dyskusji w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Munyama miał powiedzieć do Godsona: ,,Jesteśmy sto lat za Murzynami". Chodziło oczywiście o związki partnerskie, które niewątpliwie dzielą obu panów. Jak nietrudno się domyślić, wypowiedź od razu pojawiła się w mediach i wywołała skrajne emocje.

Zdecydowany sprzeciw posła Godsona wobec związków partnerskich sprawił, że niektórzy postawili mu zarzut braku wsparcia dla mniejszości, mimo że sam reprezentuje mniejszość.

Poseł Munyama odniósł się do tych oskarżeń w wywiadzie dla Instytutu Obywatelskiego: ,,Dla mnie sprawa wygląda tak: jako obywatele danego kraju możemy sobie obrać kierunek myślenia, który nam najlepiej pasuje. Myślę, że John po prostu czuje się zwyczajnym Polakiem i dopiero kiedy pojawia się mocno kontrowersyjny temat, zdaje sobie sprawę, że jednak jest mniejszością. To jedna sprawa. Druga jest taka, że temat związków partnerskich należało przedstawić do dalszych rozmów i dyskutować o nim, a nie od razu odrzucać, zanim wszyscy się wypowiedzą".

Jego konserwatywny kolega z Nigerii jest równie życzliwy co Zambijczyk. Sprawę pozostawania ,,sto lat za Murzynami" komentuje z uśmiechem i dementuje wszelkie plotki: - Ściśle współpracujemy, jesteśmy kolegami i bardzo się lubimy. Nie widzę problemu w tym, że poseł Munyama tak powiedział. To jest normalne określenie używane w Polsce. Budzi jedynie uśmiech - zapewnił John Godson. - Jeżeli chodzi o stronę merytoryczną wypowiedzi o związkach partnerskich, to mój kolega posłużył się przykładem Ugandy i RPA. Powiedziałem, że idąc tym tokiem rozumowania, Killion powinien przygotować projekt ustawy o wielożeństwie. Bo jeśli mielibyśmy iść za przykładem RPA, to trzeba też przegłosować ustawę pozwalającą na bigamię - śmieje się konserwatywny poseł Platformy Obywatelskiej.

JAKUB SZCZEPAŃSKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski