Chodzi o fragment wywiadu księdza dla tygodnika "Uważam Rze": "Są tacy lekarze, którzy po pierwszym spojrzeniu na twarz dziecka wiedzą, że zostało poczęte z in vitro. Bo ma dotykową bruzdę, która jest charakterystyczna dla pewnego zespołu wad genetycznych".
Niektóre środowiska (m.in. część rodziców) poczuły się dotknięte. Sam ksiądz zaś podkreślał między innymi w telewizji TVN, że jego zdanie wyrwano z kontekstu. - Mówiłem o tym, że u dzieci poczętych tą metodą istnieje większe ryzyko wad genetycznych - tłumaczył. Dodał, że chodziło mu o informowanie rodziców o ryzyku, jakie się wiąże z in vitro. - Jeśli jest powód, aby poczuć się urażonym przez dyskusję na temat wad genetycznych, to przepraszam - powiedział.
Uniwersytet Jagielloński nie chce komentować sprawy. - Rektor nie dostał jeszcze żadnego z pism dotyczących księdza. Póki się z nimi nie zapozna, nie będziemy udzielać komentarzy - ucina rzecznik UJ Katarzyna Pilitowska.
Koledzy księdza - wykładowcy i profesorowie przyznają, że wywiad nie był "wypadkiem przy pracy", ale raczej wyrazem konserwatywnej postawy. Żaden z kolegów z wydziału nie chciał jednak komentować tej sprawy pod nazwiskiem.
Co może orzec komisja etyki w nauce przy Polskiej Akademii Nauk? - Zbadamy sprawę. Jeśli okaże się, że jest w niej coś niepokojącego, możemy się zwrócić do władz uczelni - mówi prof. Andrzej Zoll. - Sprawa właśnie do nas trafiła, nie mogę jej komentować, bo jestem przewodniczącym komisji - dodaje profesor.
Ks. profesor Franciszek Longchamps de Berier kieruje zakładem prawa rzymskiego na Wydziale Prawa i Administracji UJ od 2007 r. Zasiada też w zespole ds. bioetycznych przy Episkopacie Polski.
(MP)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?