MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Powtórka z rzezi wołyńskiej? Tak, w lipcu pod Przemyślem.

PIOTR SUBIK
Ofiary ludobójstwa na Wołyniu upamiętnia pomnik na cmentarzu Rakowickim w Krakowie. "Nie o zemstę, lecz o pamięć wołają ofiary". Fot. Anna Kaczmarz
Ofiary ludobójstwa na Wołyniu upamiętnia pomnik na cmentarzu Rakowickim w Krakowie. "Nie o zemstę, lecz o pamięć wołają ofiary". Fot. Anna Kaczmarz
Rekonstrukcja rzezi dokonanej w latach 1943-1944 przez Ukraińską Powstańczą Armię na mieszkańcach Wołynia ma być częścią obchodów 70. rocznicy tych tragicznych wydarzeń. Odbędzie się 21 lipca w Radymnie, niewielkim miasteczku pomiędzy Jarosławiem i Przemyślem na Podkarpaciu.

Ofiary ludobójstwa na Wołyniu upamiętnia pomnik na cmentarzu Rakowickim w Krakowie. "Nie o zemstę, lecz o pamięć wołają ofiary". Fot. Anna Kaczmarz

KONTROWERSJE. Nie ma wątpliwości, że trzeba przypominać ludobójstwo dokonane przez Ukraińców na Polakach z Wołynia. - Ale pewnych granic nie powinno się przekraczać - mówi prof. Mariusz Wołos.

Na tak kontrowersyjny pomysł wpadło Przemyskie Stowarzyszenie Rekonstrukcji Historycznej X D.O.K, które odtwarzało wcześniej m.in. walki toczone we wrześniu 1939 r. w Przemyślu i deportację w 1940 r. ludności polskiej na Sybir. A teraz zbiera pieniądze na rekonstrukcję wydarzeń z Kresów Wschodnich.

"Jak zrekonstruować rzeź" - przeczytaj komentarz Zbigniewa Bartusia >>

- Jak by to miało wyglądać!? Czy będzie pokazane, w jaki sposób Ukraińcy dokonywali eksterminacji ludności polskiej - jakimi metodami, jakich narzędzi mordu używano!? Trudno mi sobie to nawet wyobrazić - mówi wyraźnie zszokowany mecenas Jan Skalski, prezes Światowego Kongresu Kresowian.

- Nie wiem, czy to właściwa droga. Bo już samo pokazywanie technik mordu jest odrażające. Rekonstrukcje są coraz bardziej popularne, ale pewnych granic nie powinno się przekraczać - zwraca uwagę prof. Mariusz Wołos z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, członek Komitetu Nauk Historycznych Polskiej Akademii Nauk.

- Diabeł, jak zwykle, tkwi w szczegółach, więc wszystko zależeć będzie od wyczucia organizatorów, od tego, jak wydarzenia zostaną przedstawione. W odniesieniu do tak okrutnych aktów ludobójstwa samo słowo "rekonstrukcja" może brzmieć niefortunnie, ale może to być mylne wrażenie - twierdzi z kolei historyk z IPN, dr Maciej Korkuć.

Zaproszenie do komitetu honorowego obchodów 70. rocznicy rzezi wołyńskiej w Radymnie przyjęli m.in.: historyk i były żołnierz walczącej z UPA 27. Dywizji Wołyńskiej Armii Krajowej prof. Władysław Filar, badaczka ludobójstwa na Wołyniu Ewa Siemaszko, prezes Fundacji Pamięci Narodu Polskiego dr Lucyna Kulińska, a także były opozycjonista, działacz społeczny i historyk Kościoła ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

Prezesa PSRH X D.O.K. Mirosława Majkowskiego dziwi to zamieszanie. - Nie chcemy pokazywać bestialstwa, jakiego doświadczyliśmy ze strony OUN-UPA, dlatego oczywiście nie pokażemy nabijania dzieci na płoty czy skalpowania kobiet i mężczyzn. To będzie przedstawienie "światło i dźwięk", podczas którego widzowie nie będą oglądali aktów przemocy, ale sami dopowiedzą sobie w wyobraźni, co działo się na Wołyniu. Zobaczą wypędzanie ludzi z domów, układanie ich w wianuszek, cienie osób z karabinami czy widłami na chatach, spalenie wsi zbudowanej na tę okazję, ale krew nie będzie się lała - zapewnia Mirosław Majkowski.

Organizatorzy podkreślają, że odtworzenie wydarzeń sprzed 70 lat ma na celu nie tylko "przywrócenie pamięci o niewinnych ofiarach", ale również "dążenie do pojednania poprzez ukazanie prawdy historycznej".

Historycy nie negują potrzeby przypominania o ludobójstwie UPA na mieszkańcach Wołynia. - Przypominanie o rzezi wołyńskiej jest na pewno konieczne, bo, aby budować przyszłość, trzeba szanować przeszłość - uważa dr Maciej Korkuć.

Pozostają jednak wątpliwości, czy rekonstrukcja, jak ta planowana w Radymnie, przyczyni się do pojednania polsko-ukraińskiego. - To temat ciągle delikatny, rozbieżności w patrzeniu na sprawę są między Polakami i Ukraińcami ogromne. A odtworzenie wydarzeń z Wołynia może spowodować, że Ukraińcy zaczną nagle rekonstruować akcje odwetowe prowadzone przez Polaków - zauważa prof. Wołos.
 

Wskutek masowych zbrodni dokonanych na Wołyniu przez UPA, podziemną armię Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, od lutego 1943 r. do lutego 1944 r. zginęło - wedle szacunków historyków - 50-60 tys. osób, głównie Polaków, ale także m.in. Ormian i Żydów.

Zbrodnie na Wołyniu trzeba przypominać

Inicjatywa przypomnienia o rzezi wołyńskiej poprzez organizację w lipcu w Radymnie rekonstrukcji wydarzeń z lat 1943-1944 wzbudziła duże kontrowersje wśród historyków i kresowian.

Mecenas Jan Skalski, prezes Światowego Kongresu Kresowian, nie ukrywa zaskoczenia pomysłem Przemyskiego Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej X D.O.K. Podkreśla, że o Wołyniu trzeba mówić nieustannie - ale nie w formie, jaką zaproponowali miłośnicy historii z Przemyśla.

- Musimy przypominać i upominać się o pamięć nie z zemsty, bo to, co się stało, już się nie odstanie, ale żeby taka tragedia się nie powtórzyła. Lecz rekonstrukcja rzezi wołyńskiej to jakiś surrealizm - mówi zaskoczony mecenas Skalski.

Kresowianie nie ukrywają, że w okresie PRL-u o mordach ukraińskich nacjonalistów na mieszkańcach Kresów Wschodnich II Rzeczpospolitej milczano ze względów politycznych, a obecnie dzieje się tak przez "niezrozumiałą poprawność polityczną" władz państwowych, które nie chcą zaszkodzić stosunkom Polski z Ukrainą.

Mimo to na lipiec w Warszawie zaplanowano ogólnopolskie obchody 70. rocznicy mordów na Wołyniu. Czy to pomoże pojednaniu polsko-ukraińskiemu?

- Jeśli nasze stosunki z Ukrainą nie będą oparte na prawdzie, zawsze będzie to się negatywnie odbijać w kolejnych pokoleniach - podkreśla dr Maciej Korkuć z Instytutu Pamięci Narodowej.

Część historyków neguje w ogóle sam sens opowiadania historii poprzez rekonstrukcje. - Za kilka lat spotka się dwóch rekonstruktorów i zaczną wspominać: a pamiętasz jak... I prawdziwą historię zastąpi coś całkiem niepoważnego - uważa prof. Andrzej Sowa, historyk z Krakowa.

- Nie spodziewałem się tak krytycznych reakcji, bo chcemy przypomnieć, jak było naprawdę na Wołyniu. I nie sądzę, żeby to pogorszyło stosunki z Ukrainą. Na przykład Żydzi upominają się o pamięć o Holokauście, a nikt im nie wypomina, że walczą z Niemcami - mówi "Dziennikowi Polskiemu" prezes PSRH X D.O.K. Mirosław Majkowski.

Prof. Mariusz Wołos przypomina, że liczbę ofiar zbrodniczej działalności OUN-UPA na Kresach Wschodnich szacuje się na 50-60 tys. osób. W akcjach odwetowych strony polskiej mogło zginąć od kilku do nawet 10 tys. Ukraińców.

Piotr Subik

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski