Fot. Ingimage
SPOŁECZEŃSTWO. Polskie szkoły nie potrafią pomóc uczniom z rodzin powracających do kraju. Traktują je jako "trudne".
Widok romskiego czy wietnamskiego ucznia w polskiej szkole nikogo już nie dziwi. Za to szkolne ławy coraz częściej zapełniają polskie dzieci, które kilka lat temu wyjechały ze swoimi rodzicami do Anglii, Irlandii czy Niemiec. I to one czują się "inne".
- Rodzice często nie ujawniają migracji. Szkoła jest tego nieświadoma, a gdy już wyjdzie na jaw, że uczniem jest polskie dziecko, które przez ostatnie kilka lat chodziło do zagranicznej szkoły, rozkłada ręce i nie wie, jak pomóc. Klasa nie jest przygotowywana na przyjęcie takich uczniów, nauczycielom brakuje doświadczenia w temacie, a kompetencje polonistyczne to za mało, by wesprzeć dziecko wracające z innej kultury - mówi prof. Halina Grzymała-Moszczyńska.
Potwierdza to również Aleksandra Mościcka, która razem z rodziną wróciła w ubiegłym roku do kraju. W ramach Fundacji Sto Pociech w Warszawie stworzyła miejsce spotkań dla rodzin powracających z zagranicy. - Pojawiają się u nas rodziny, które mają pewne trudności z edukacją dzieci, jednakże większość jakoś sobie w końcu radzi. Wszyscy jednak zgodnie przyznają, że szkoła polska zdaje się nie dostrzegać problemu dzieci powracających, a bywa on bardzo duży i trudny dla całej rodziny - mówi Aleksandra Mościcka.
Z ankiety przeprowadzonej wśród małopolskich nauczycieli przez prof. Władysława Miodunkę z Centrum Języka i Kultury Polskiej w Świecie UJ wynika, że u dzieci pojawiają się trudności z językiem polskim. Mimo że na obczyźnie posługiwano się w domu rodzimym językiem, to po powrocie do kraju brakuje uczniom specjalistycznego słownictwa, mają kłopoty z pisaniem po polsku i rozumieniem tekstów pisanych. Przekłada się to na naukę i oceny z konkretnych przedmiotów. Pojawiają się również trudności w komunikacji i integracji z rówieśnikami. Ankietowani nauczyciele zgłaszali także problemy wychowawcze, a szkoły przyznają, że obecność polskich uczniów z zagranicy to dla nich trudne wyzwanie.
- Nauczyciele ze szkół polonijnych w Londynie zaobserwowali z kolei, iż polscy rodzice często nie mają świadomości, że wracając do kraju, ich pociecha będzie musiała nadrobić nie tylko różnice programowe w nauczaniu - mówi prof. Halina Grzymała-Moszczyńska, tłumacząc, że zmiana kultury oznacza emocjonalne przeżycie i - jeśli dziecko nie otrzyma pomocy, której potrzebuje - może skutkować agresją, lękami, zamknięciem w sobie czy nawet uzależnieniami.
- Dziecko musi się zaadaptować. Trudno mu się odnaleźć, ponieważ dochodzi do zderzenia kultur, które może wywołać u niego nawet szok, a w otoczeniu brak zrozumienia dla jego zachowań - podkreśla prof. Grzymała-Moszczyńska. I podaje przykład: w polskich szkołach panuje układ hierarchiczny, a do nauczyciela mówi się "per pan", tymczasem w szkołach hiszpańskich czymś naturalnym jest mówienie sobie po imieniu. Po powrocie do kraju polski uczeń może być więc traktowany jako bezczelny lub źle wychowany. W niemieckiej czy angielskiej szkole duży nacisk kładzie się na pracę grupową, a w polskiej na samodzielność. Polskie dziecko, które spędziło kilka lat za granicą, może więc nie radzić sobie z pracą indywidualną.
- Do poradni psychologicznych trafia bardzo wielu uczniów powracających, ale poradnie nie zawsze potrafią właściwie zdiagnozować problem. Upatrują zaburzeń rozwojowych u takich dzieci tylko dlatego, że ich kompetencje językowe są słabsze i nie potrafią ubrać w słowa tego, co myślą - zauważa prof. Grzymała-Moszczyńska.
Specjaliści apelują, by podnosić kompetencje nauczycieli z zakresu wielokulturowości, a do programów kształcenia przyszłych nauczycieli wprowadzić dodatkowe przedmioty. Na razie rodzice mogą szukać informacji i pomocy na portalu www.zielonalinia.gov.pl.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?