18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oskarżony Isakowicz-Zaleski

Redakcja
Fot. Anna Kaczmarz
Fot. Anna Kaczmarz
Edward Kotowski, były oficer SB (pseudonim "Pietro"), który w latach 1979-1983 zajmował się polskimi duchownymi w Watykanie, pozwał do sądu ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Zarzuca mu zniesławienie swojej osoby w jednym z wywiadów prasowych. Domaga się zadośćuczynienia w postaci kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Fot. Anna Kaczmarz

KONTROWERSJE. Były esbek wytoczył represjonowanemu za komuny księdzu proces karny o zniesławienie. Domaga się finansowego zadośćuczynienia.

W najbliższych dniach w warszawskim sądzie rejonowym ma się odbyć pierwsze posiedzenie sądu, tzw. pojednawcze. - Cała ta sprawa jest kuriozalna. Z wielu powodów. Przede wszystkim dlatego, że podstawą oskarżenia jest osławiony paragraf 212 kodeksu karnego, który służy do kneblowania ust dziennikarzom - mówi nam ks. Isakowicz-Zaleski.

Wezwanie do sądu wręczył mu osobiście funkcjonariusz policji. Przyjechał do mieszkania księdza w Radwanowicach. - Już samo to było dla mnie zaskoczeniem. Przecież nie ukrywam się. Jestem osobą publiczną. Dlaczego nie wysłano zawiadomienia pocztą? - dziwi się ks. Isakowicz-Zaleski. Zamierza o to zapytać na posiedzeniu "pojednawczym". Zada również wysokiemu sądowi pytanie, dlaczego proces - jeśli do niego dojdzie - miałby się toczyć w stolicy. Przede wszystkim jednak zapyta o to, dlaczego ma być sądzony na podstawie kodeksu karnego? - Każdy, również byli esbecy, mają prawo do obrony dobrego imienia, ale takie sprawy powinny toczyć się w wydziale cywilnym, a nie karnym - podkreśla. Ma nadzieję, że przy okazji zostanie wznowiona dyskusja na temat osławionego paragrafu 212 kodeksu karnego (zob. ramka), zniesienia którego domagają się zgodnie dziennikarze reprezentujący różne opcje polityczne.

Ppłk Edward Kotowski, osoba, która pozywa do sądu ks. Isakowicza-Zaleskiego, jest z zawodu historykiem sztuki. Do Służby Bezpieczeństwa wstąpił w maju 1971 r. Jego głównym zadaniem było rozpracowywanie kadry naukowej Akademii Teologii Katolickiej i Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. W aktach osobowych ppłk. Kotowskiego przechowywanych w IPN można przeczytać m.in., że zna dwa języki obce: włoski i rosyjski. Włoskiego zaczął się uczyć w 1975 roku. Prawdopodobnie dlatego, że znał ten język, wysłano go 14 października 1978 r. do Rzymu (na dwa dni przed wyborem Karola Wojtyły na papieża). Pełnił tam oficjalnie funkcję II sekretarza ambasady polskiej.

Nieoficjalnie pracował jako kadrowy oficer polskiego wywiadu o pseudonimie "Pietro". Miał bardzo rozległe kontakty. Spotykał się zarówno z polskimi duchownymi pracującymi w Rzymie, jak i z międzynarodowym personelem kurii rzymskiej, a szczególnie z Włochami oraz z korpusem dyplomatycznym, akredytowanym przy Watykanie. Jego rozmówcy zwykle nie mieli pojęcia, iż prowadził obszerne notatki ze wszystkich spotkań wysyłając je zaszyfrowane do centrali SB w Warszawie. Po powrocie do kraju, od października 1983 r. pracował w Urzędzie ds. Wyznań, będąc na niejawnym etacie Służby Bezpieczeństwa. Zakończył karierę realizując na rzecz IV Departamentu MSW "ważne zadania z zakresu problematyki wyznaniowej ze szczególnym uwzględnieniem odcinka watykańskiego". Po 1989 r. zajął się handlem odzieżą, a potem drewnem. Obecnie jest emerytem.

Działalność agenta "Pietro" opisał w książce "Księża wobec bezpieki" ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. W archiwach IPN znalazł informacje m.in. o tym, że "Pietro" był w Rzymie w dniu zamachu na Jana Pawła II i że na długo przed zamachem zbierał informacje dotyczące papieża. Dzięki donosom "Pietro", a także innych funkcjonariuszy, bezpieka znała nie tylko szczegółowy rozkład dnia Jana Pawła II, ale nawet to, jaki kolor ma obicie papieskiego krzesła, co papież najczęściej je, jakie leki zażywa, a także, jak wygląda wnętrze papamobile. Po ukazaniu się książki (w 2007 r.) esbek o pseudonimie "Pietro" napisał do ks. Isakowicza-Zaleskiego list, w którym zaprzeczał podanym przez niego informacjom. To było kilka lat temu. Z jakiego więc powodu dopiero teraz pozywa księdza do sądu?
Okazuje się, że nie z powodu książki, lecz wywiadu, jakiego ks. Isakowicz-Zaleski udzielił gazecie "Polska The Times", opowiadając o działalności oficerów SB w Watykanie. - Wywiad ukazał się bodaj trzy lata temu. Esbek najpierw procesował się z dziennikarzami, którzy przeprowadzili wywiad. Niewiele wskórał, więc postanowił dobrać się do mnie. Prawdopodobnie chce sobie "dorobić" do emerytury, bo domaga się wypłacenia finansowego zadośćuczynienia. Podana przez niego kwota jest wysoka - wyjaśnia ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

Mówi, że stawi się w warszawskim sądzie, aby podtrzymać wszystko, co powiedział i napisał o działalności esbeka o pseudonimie "Pietro".

- To wszystko jest w aktach IPN. Moje wypowiedzi nie były więc bezpodstawne - dodaje. Nie ukrywa jednak, że jest zaskoczony tym procesem. Głównie z tego powodu, że miałby być sądzony z paragrafu 212 kodeksu karnego, a nie jak większość tego typu spraw - z powództwa cywilnego. Przypomina, że od dawna mówi się, iż ten paragraf ogranicza wolność słowa w Polsce. - Krytykował go również obecny minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski. Pomimo to paragraf 212 nadal jest wykorzystywany. Przede mną co najmniej dwójka dziennikarzy była sądzona na podstawie tego paragrafu. Jedna z tych osób - Dorota Kania, podobnie jak ja, została pozwana przez esbeka. Teraz wniosła skargę do Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. W identycznej sytuacji był red. Jerzy Jachowicz.

Dla ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego ta sprawa ma także inny, bardziej osobisty wymiar. Jest mu przykro, że 20 lat po "Okrągłym Stole" takie osoby jak on - represjonowane w czasach komunistycznych, mające status pokrzywdzonego, muszą stawać przed sądem w procesie wytoczonym przez esbeka.

Grażyna Starzak

Artykuł 212 kodeksu karnego

Paragraf 1. Kto pomawia inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie, karze ograniczenia albo pozbawienia wolności do roku.

Paragraf 2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w paragrafie 1 za pomocą środków masowego komunikowania, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do lat 2.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski