Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uwaga na loterię australijską. Można stracić pieniądze i dane.

Redakcja
INTERNET. Wysłanie odpowiedzi na wiadomość o rzekomej wygranej może nas wiele kosztować.

W internecie krąży e-mail. "Jesteś zwycięzcą $ 750,000.00" - głosi tytuł. Tyle tylko, że wcale nie braliśmy udziału w loterii, nazwanej "australijską".

"Ja już wygrałem, a ty?" - czytamy w wiadomości, która poleca skontaktowanie się z księdzem o angielskim nazwisku. Autorem listu jest natomiast "pani manager promotions", również o angielskim rodowodzie. Podane są też zwycięskie liczby w loterii, wysokość nagrody oraz numer referencyjny i numer LOT.

Postanowiliśmy odpowiedzieć na e-maila. Napisaliśmy, że bardzo się cieszymy z wygranej i chcielibyśmy się dowiedzieć, w jaki sposób możemy ją odebrać. Na informację zwrotną nie musieliśmy długo czekać. Rozpoczyna się optymistycznie (i po angielsku): "Drogi zwycięzco". Następnie czytamy prośbę o wybranie sposobu zapłaty oraz jak najszybsze uzupełnienie i odesłanie swoich danych. Chodzi m.in. o imię i nazwisko, wiek, miejsce zamieszkania, wykonywany zawód, płeć, narodowość. To jednak nie wszystko. Potrzebny jest też adres banku i numer konta, żeby można było zrobić transfer pieniędzy.

- Ta akcja mailowa ma na celu najprawdopodobniej wyłudzenie pieniędzy - komentuje Zbigniew Engiel z laboratorium informatyki śledczej Mediarecovery. - Wypełniając szczegółowo formularz, podajemy bardzo wiele informacji, które mogą być wykorzystane przy weryfikacji operacji bankowych przez telefon i do stworzenia bazy danych osobowych, które mogą być użyte do dalszych "przekrętów". W sytuacji, w której wypełnilibyśmy kwestionariusz i odesłali do nadawcy, okazałoby się, że należy wnieść jakieś opłaty manipulacyjne, podatkowe itp. Więc najpierw to my musielibyśmy wyłożyć pieniądze, żeby otrzymać wielką wygraną, która oczywiście nigdy nie wpłynęłaby na nasze konto.

Jak zaznacza informatyk śledczy, naszą czujność powinien już na wstępie obudzić fakt, że przecież nie braliśmy udziału w konkursie czy loterii, a ktoś gratuluje nam wygranej. Wiadomość rozsyłana jest z publicznego portalu pocztowego: Yahoo, a każda poważna instytucja prowadząca loterie z pewnością miałaby własny serwer pocztowy, ponadto końcówka adresu po znaku @ byłaby taka sama jak adres strony www.

- Polszczyzna użyta w e-mailu jest mocno niepoprawna. Oszuści użyli najprawdopodobniej jakiegoś prostego tłumacza komputerowego, żeby przełożyć oryginalny tekst na polski - zauważa Zbigniew Engiel.

Katarzyna Klimek-Michno

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski