Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lek zniknął z aptek, bo konik morski musi żyć

Redakcja
"Moja rodzina poszukuje leku dla małej Małgosi, która cierpi na infekcje dróg moczowych powodowane bakterią - Pseudomonas aeruginosa. Skutecznym lekiem, który pomaga, jest preparat Ginjal, bądź aktywny związek, znajdujący się w nim, czyli błękit metylenowy" - tak zaczyna się list krakowskiego studenta Piotra Czapskiego, rozesłany do znajomych.

ZDROWIE. W Polsce zabrakło leku Ginjal stosowanego w schorzeniach dróg moczowych. Importer nie miał odpowiednich zezwoleń i preparat został wycofany ze sprzedaży.

Małgosia ma trzy lata. Urodziła się z wadą wrodzoną układu moczowego. Miała trzecią nerkę i trzeci moczowód. Zbędne narządy zostały usunięte operacyjnie, ale podczas zabiegu cewnikowania dziewczynka została zarażona bakterią z grupy, do której należą również gronkowce.

- Córka źle znosiła leczenie antybiotykiem. Lekarka po wielu próbach zaleciła kurację Ginjalem. Była skuteczna. Jednak lek nagle przestał być dostępny, również zakup czystego błękitu metylenowego graniczy z cudem - opowiada Radosław Czapski, ojciec Małgosi.

Dzięki apelowi udało się zgromadzić taką ilość leku, która może wystarczyć na leczenie dziewczynki do końca roku. Rodzice obawiają się jednak, co będzie dalej.

Przypadek Małgosi nie jest odosobniony. Na forach internetowych wielu pacjentów skarży się, że lekarze zapisują Ginjal, ale w aptekach go brakuje.

Preparat jest produkowany w Indonezji i importowany przez firmę Cowik z Warszawy. Jak się dowiedzieliśmy, duża partia towaru nie została wpuszczona do Polski z powodu zawartości w składzie leku białka pochodzącego z zagrożonego wyginięciem konika morskiego, czyli małej rybki, żyjącej głównie w ciepłych morzach.

Gatunki objęte ochroną Konwencji Waszyngtońskiej (CITES) można wprowadzać do obrotu pod warunkiem uzyskania specjalnych zezwoleń i świadectw dokumentujących pochodzenie. Unia Europejska wprowadziła jednak rozporządzenie, które zakazuje wwozu na teren Wspólnoty okazów złowionych w naturalnym środowisku. I właśnie gatunek konika, z którego produkuje się lek, znalazł się na tej liście.

Importer leku, aby prowadzić sprzedaż, powinien uzyskać stosowne zezwolenia CITES na jego sprowadzenie. W Ministerstwie Środowiska powiedziano nam, że firma sprowadzała partie produktu bez takich zezwoleń. W 2007 r. policja skonfiskowała w Warszawie około 14 mln tabletek Ginjalu.

- Kiedy importer zwrócił się z wnioskiem do ministra środowiska o wydanie zezwolenia importowego, okazało się, że w partii preparatu znajdują się substancje pochodne z gatunków koników morskich, które podlegają zakazowi wwozu do Wspólnoty, więc ministerstwo odmówiło wydania zezwolenia - mówi Karol Wolnicki, ekspert z Zespołu ds. Konwencji Waszyngtońskiej Ministerstwa Środowiska.

Organizacja ochrony dzikich zwierząt WWF Polska od kilku lat nagłaśnia problem preparatu Ginjal

Z informacji zebranej przez WWF Polska wynika, że od 2004 r. firma Cowik co najmniej dziesięć razy importowała bardzo duże ilości preparatu - było to ok. 135 mln tabletek. Wyliczają, że jedna tabletka zawiera 0,2 g sproszkowanych koników morskich, więc do wyprodukowania takiej ilości preparatu potrzebne jest ok. 2-4 mln tych małych rybek.

- Nie jest naszą intencją wycofanie z obrotu leku. Uważamy jednak, że importer powinien posiadać wszystkie wymagane przepisami zezwolenia. Być może da się hodować ten gatunek dla celów farmaceutycznych, nie niszcząc jego populacji w naturze, ale trzeba to udokumentować i taka hodowla musi spełniać wiele wymagań - przekonuje Karolina Tymorek z WWF Polska.
Firma Cowik, importer preparatu Ginjal, zapewnia, że preparat jest dopuszczony do obrotu w Polsce.

- Niestety, zmieniły się przepisy i zablokowany został import z Indonezji. Brakuje porozumienia pomiędzy polskimi służbami farmaceutycznymi a indonezyjskimi - twierdzi Dariusz Jarosz, prezes firmy Cowik.

Importer podkreśla, że obecnie stara się zmodyfikować zawartość leku, by wykluczyć niedozwolone w Unii Europejskiej białko.

- Chcielibyśmy jak najszybciej przywrócić preparat na rynek polski, ponieważ mamy mnóstwo telefonów, próśb od pacjentów w tej sprawie - podkreśla Dariusz Jarosz.

Lekarze, z którymi rozmawialiśmy, nie chcą oficjalnie komentować sprawy, tłumacząc, że obawiają się posądzenia o promowanie produktu. Ubolewają jednak, że coraz częściej z różnych powodów z aptecznych półek znikają preparaty tanie, o znanej od lat skuteczności.

NATALIA ADAMSKA

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski