Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego samolot leciał tak nisko?

Redakcja
Na miejscu katastrofy trwają poszukiwania ofiar FOT. PAP/EPA
Na miejscu katastrofy trwają poszukiwania ofiar FOT. PAP/EPA
Na pokładzie prezydenckiego samolotu nie doszło ani do wybuchu, ani do pożaru, a silniki pracowały do końca - poinformował wczoraj rosyjski wicepremier Siergiej Iwanow. Nadal jednak nie wiemy, co stało się nad Smoleńskiem.

Na miejscu katastrofy trwają poszukiwania ofiar FOT. PAP/EPA

W Moskwie wciąż trwają badania dwóch czarnych skrzynek znalezionych na miejscu katastrofy prezydenckiego samolotu. Trzeci rejestrator - prawdopodobnie będzie analizowany w Polsce. Ich zapis powinien dać odpowiedź na pytanie, dlaczego pilot leciał tak nisko.

- Moim zdaniem załoga nie zdawała sobie sprawy, na jakiej wysokości nad ziemią samolot leci. Kluczem do rozwiązania zagadki będzie odczyt czarnych skrzynek, będziemy wiedzieli, jak były nastawione wysokościomierze. Tu jest, niestety, duże pole do błędów. Wojsko w Rosji dalej używa innego systemu niż większość świata. Rosyjski kontroler lotu mógł podać zbyt niskie ciśnienie na poziomie lotniska. Przez nieuwagę pilot mógł nie ustawić dokładnie ciśnienia - mówi jeden z pilotów LOT.

Wczoraj Mateusz Martyniuk, rzecznik prokuratora generalnego, poinformował, że udało się już odczytać głos z nagrania, a obecnie śledczy starają się zsynchronizować w czasie zapis głosu z zapisem parametrów lotu.

Może to mieć spore znaczenie, zwłaszcza w kontekście, sygnalizowanych przez rosyjskiego kontrolera lotów, problemów z porozumieniem się z załogą prezydenckiego samolotu. Być może obie strony porozumiewały się różnymi systemami pomiaru ciśnienia atmosferycznego?

- Pod warunkiem, że kontroler wie, co mówi. A z tego, co słyszałem, to tak za bardzo nie wiedział o niektórych rzeczach - mówił reporterowi RMF pułkownik Tomasz Pietrzak, były dowódca pułku, który w przeszłości woził polskich VIP-ów.

Świadkowie wypadku opisywali, że samolot schodząc do lądowania, najpierw uderzył w antenę pomocy nawigacyjnej (radiolatarnię), a później zahaczył o drzewa. Był za nisko. Zdaniem ekspertów wyglądało to na coś, co określa się jako kontrolowany lot w kierunku ziemi. Do takich sytuacji dochodzi, gdy załoga samolotu pozbawiona widoczności i polegająca na przyrządach, jest przez nie wprowadzana w błąd. Pilot mógł sądzić, że jest wyżej, niż był w rzeczywistości, a powodem mogło być właśnie ustawienie ciśnienia według innego systemu.

Przyczyn mogło być jednak więcej. Jerzy Kowalski, szef pilotów Ośrodka Szkolenia Lotniczego w Watorowie, w którym szkolił się Arkadiusz Protasiuk, pilot prezydenckiego tupolewa, mówi: - Zbyt wiele może być przyczyn tego niskiego zejścia na ścieżce do lądowania. Pomimo że samolot rozbił się na wiele części, to nie uległ spaleniu. Komisja badająca wypadek bez problemu - w ciągu dwóch tygodni - dojdzie do tego, co było przyczyną wypadku.

Sprawdzenie ustawień wysokościomierzy powinna umożliwić analiza rejestratorów, potocznie zwanych czarnymi skrzynkami. Standardowo każdy samolot wyposażony jest w dwa takie urządzenia. Jeden rejestruje rozmowy prowadzone w kokpicie statku powietrznego. Drugi odpowiedzialny jest za zapisywanie wszystkich istotnych parametrów lotu. Prezydencki tupolew miał niestandardowo trzy takie rejestratory, w tym dwa zapisywały parametry lotu, m.in. dane o wysokości, ciśnieniu, prędkości, temperaturze, wychyleniu klap i sterów, działaniu silnika, podwoziu, kursie, działaniu autopilota i wiele innych.
Ewa Kopcik

Nie było tajemnic

Służba Kontrwywiadu Wojskowego zapewniła, że żaden z dowódców wojskowych, którzy zginęli w katastrofie samolotu prezydenckiego, nie miał przy sobie urządzeń umożliwiających gromadzenie lub przetwarzanie informacji niejawnych. Dodano, że w samolocie nie było też wojskowych materiałów kryptograficznych. Obszar katastrofy został podzielony na kilkanaście stref, które są sukcesywnie przeczesywane w poszukiwaniu wszelkich śladów. (PAP)

Czy zawinił pilot

Pilot Ryszard Drozdowicz z Laboratorium Aerodynamicznego Politechniki Szczecińskiej:

- Jako pilot oceniam, że sugerowany w mediach błąd pilota jest mało prawdopodobny. Na podejściu do lądowania nie wykonuje się żadnych manewrów typu silne przechylenie lub nagłe zmiany prędkości. A takie silne przechylenie zauważyli świadkowie. Pilot wykonał dodatkowe kręgi nadlotniskowe, aby upewnić się co do warunków lądowania i na tej podstawie podjął uzasadnioną decyzję o lądowaniu. Nieprawdopodobne też jest, aby doświadczony pilot wraz z drugim pilotem pomylili się co do wzrokowej oceny wysokości, nawet w przypadku awarii przyrządów, która jest również nieprawdopodobna. Należy tutaj zauważyć, że mgła jest na ogół z prześwitami i przy dziennym świetle nie stanowi istotnej przeszkody do wzrokowej oceny warunków lądowania. Okoliczności wskazują jednak na poważną awarię lub celowe zablokowanie układu sterowania. Taką blokadę można celowo zamontować tak, aby uruchomiła się przy wypuszczeniu podwozia lub klap bezpośrednio na prostej przed lądowaniem. Przy blokadzie klap lub lotek na prostej katastrofa była nieunikniona, gdyż pilot nawet zwiększając nagle ciąg, nie był w stanie wyprowadzić mocno przechylonej ciężkiej maszyny, mając wysokość rzędu 50-100 m i prędkość rzędu 260 km/h.

(oprac. DSF)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski