MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Na koniec kryzysu musimy jeszcze trochę poczekać

WŁODZIMIERZ KNAP
Pięć lat temu upadł amerykański bank Lehman Brothers. Podpisanie wniosku o upadłość jest uznawane za symboliczną datę rozpoczęcia kryzysu gospodarczego, który objął sporą część świata. Jego skutki od jesieni 2008 r. odczuwa też Polska. Choć w czasie Forum Ekonomicznego w Krynicy Donald Tusk odtrąbił jego koniec.

GOSPODARKA. Kryzys wtedy zostanie przezwyciężony, gdy rząd odważy się na poważne reformy

- Niestety, szef rządu jest zdecydowanie zbyt wielkim optymistą - mówi prof. Czesław Skowronek, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.

Dr Wojciech Warski, przewodniczący Konwentu Business Centre Club, uważa wręcz, że nasza gospodarka w ciągu ostatniego 6-lecia, czyli w okresie rządów gabinetu Tuska, nie zanotowała istotnego postępu. - Trzeba przyznać, że rząd zrobił sporo dobrych rzeczy, lecz były to niemal wyłącznie sprawy drobne z punktu widzenia makroekonomii. Rozwiązań systemowych, które pchnęłyby gospodarkę, kreowały popyt, zmniejszały bezrobocie, likwidowały gorset obciążeń finansowych, było jak na lekarstwo - podkreśla dr Warski. Poniechanie tego rodzaju reform uważa za grzech główny Tuska.

Ekspert z BCC przekonuje, że kryzys wtedy zostanie przezwyciężony, gdy obecny gabinet odważy się odejść od socjalistycznego patrzenia na gospodarkę i finanse. - Premier realizuje socjalistyczną doktrynę ekonomiczną. Nie wiem, czy postępuje tak z obawy przed sprzeciwem PSL, czy też nie jest przekonany do reform z obawy, że ich realizacja mogłaby pozbawić go władzy - mówi dr Warski. Podkreśla, że dopiero odejście od niej może pomóc naszej gospodarce.

Ocenia, że rząd przez 6 lat zdobył się w istocie rzeczy na jedną reformę z prawdziwego zdarzenia: podniesienie wieku emerytalnego. Twierdzi, że rząd nie powinien bać się zlikwidowania przywilejów niektórych grup zawodowych, np. górników, służb mundurowych, sędziów, prokuratorów czy zamożnych rolników. W celu ożywienia gospodarki, a tym samym faktycznego pożegnania się z kryzysem, za niezbędne uważa doprowadzenie także do zmniejszenia fiskalizmu państwa czy napisanie nowych, porządnych aktów prawnych, zwłaszcza podatkowych czy prawa pracy.

Prof. Czesław Skowronek przypomina, że pocieszać się możemy tym, że cały czas mamy wzrost PKB, choć od dłuższego czasu jest on w zasadzie symboliczny. Żeby bezrobocie zmniejszyło się w sposób trwały i odczuwalny, PKB musi rosnąć co najmniej o 3-4 punkty procentowe rocznie. Prof. Skowronek cieszyć się nam radzi również tym, że w dość szybkim tempie rośnie eksport. Ten bowiem jest głównym instrumentem napędzającym polską gospodarkę. W pierwszym półroczu 2013 r. zwiększył się o 6 proc. Duży wpływ miał na to fakt, że o 30 proc. zwiększył się eksport do Rosji (w porównaniu z analogicznym okresem 2012 r.). Istotniejsze jest jednak, że ożywia się gospodarka niemiecka, która jest rynkiem zbytu dla niemal 30 proc. naszego eksportu.

Wiceprezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego podkreśla jednak, że powodów do zmartwień nadal jest sporo. Za kluczowe uznaje zahamowanie tempa rozwoju inwestycji oraz pogorszenie sytuacji finansowej przedsiębiorstw. - Bez poprawy tych czynników nie ma co marzyć o realnym rozwodzie z kryzysem - twierdzi.

Prognozuje, że czeka nas powolna poprawa sytuacji gospodarczej w tym roku i w następnych. PKB podnieść się może w 2014 r. tylko o ok. 2 punkty procentowe. Nie radzi też liczyć na szybki efekt związany z napływem pieniędzy z UE. Jego zdaniem, nasza gospodarka na w miarę szybkie obroty - wzrost PKB o przynajmniej 4 proc. - wejść może nie wcześniej niż w 2016 r.
Prof. Maria Drozdowicz-Bieć z SGH zwraca uwagę, że dla przeciętnego Polaka koniec kryzysu oznacza jedno: podwyżkę. Przypomina, że nie było jeszcze w historii takiego spowolnienia, z którego zwykli obywatele pierwsi wychodzili z satysfakcją. - Konsumenci w tym łańcuszku są ostatni. Najpierw musi się trwale poprawić sytuacja firm, by ich właściciele byli skłonni wydawać pieniądze i inwestować - tłumaczy prof. Drozdowicz-Bieć. Wyjaśnia, że zazwyczaj między odbiciem wzrostu PKB a zwrotem w inwestycjach mija dobrych kilka miesięcy. Zdarza się, że wzrost bez zatrudniania trwa i 2 lata. W tym czasie siła robocza pozostaje względnie tania, więc płace nie rosną.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski