Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bruksela na "tak". A rząd?

WŁODZIMIERZ KNAP
Trasa Euroazjatyckiego ropociągu, którym ma płynąć ropa z Azji do Europy - z ominięciem Rosji
Trasa Euroazjatyckiego ropociągu, którym ma płynąć ropa z Azji do Europy - z ominięciem Rosji
W końcu jest szansa na ułożenie rur na odcinku Brody-Adamowo. Tym ropociągiem do Polski trafiałaby ropa z rejonu Morza Kaspijskiego. Cały zaś Euroazjatycki korytarz biegłby przez Azerbejdżan, Gruzję, Morze Czarne, Ukrainę, Polskę. Ropa byłaby nim dostarczana również na Słowację, do Czech, Niemiec, krajów skandynawskich oraz nadbałtyckich.

Trasa Euroazjatyckiego ropociągu, którym ma płynąć ropa z Azji do Europy - z ominięciem Rosji

ROPA. Komisja Europejska zamierza nadać status "priorytetowego projektu o znaczeniu europejskim" budowie "Euroazjatyckiego korytarza transportu ropy naftowej" (EAOTC). Jego częścią jest rurociąg Odessa - Brody - Płock.

- Gdyby doszło do nadania temu projektowi takiego statusu, skutki praktyczne mogłyby być istotne - mówi Bogusław Sonik, europoseł z PO, specjalizujący się w problematyce energetycznej. Jego zdaniem poza pieniędzmi z kasy unijnej, niemal równie istotne byłoby wsparcie polityczne Brukseli i ułatwienia przy stanowieniu prawa, gdy sprawa dotyczy obszarów Unii. - Nadanie statusu priorytetowego oznaczałoby również zakończenie etapu dyskusji na forum instytucji unijnych, często niezmiernie długiego - wyjaśnia Sonik.

"Stara baśń o azerskiej ropie" - czytaj komentarz Marka Kęskrawca

- Zakończenie budowy korytarza, który połączyłby rurociągami Azję z Europą z ominięciem Rosji, byłoby szalenie korzystne, głównie ze względów geopolitycznych - twierdzi Witold Michałowski, budowniczy ropociągów w wielu krajach, obecnie wydawca kwartalnika "Rurociągi". Jednocześnie radzi nie cieszyć się za szybko. - Istota rzeczy nie polega na tym, by zakończyć układanie rur - mówi. - Chodzi o to, by nimi popłynęła ropa do Polski, a nie do Rosji.

Dotychczasowe prace związane z budową ropociągu z Odessy do Płocka nie nastrajają optymistycznie. Premier Ukrainy Mykoła Azarow kilka miesięcy temu zarzucił Warszawie, że nie jest zainteresowana przedłużeniem z Ukrainy ropociągu do Polski. Przypomnijmy, że o budowie wspólnego ropociągu już pod koniec lat 90. rozmawiali ówcześni premierzy Polski Jerzy Buzek i Ukrainy Wiktor Juszczenko. Pod koniec 2001 roku Ukraińcy wybudowali odcinek ropociągu z nowego terminalu naftowego w Odessie do Brodów. Jednak politycy i firmy z obu krajów rzucali sobie kłody pod nogi. W efekcie ropa zaczęła płynąć nie do Polski, ale z Ukrainy do Rosji (tak było do końca 2010 r.).

Teraz trwają uzgodnienia międzyrządowe polsko-azerskie. Sprawa rozbija się o ilości ropy, które azerski producent zagwarantowałby polskim odbiorcom. Według analiz minimum dla opłacalności projektu to około 10 milionów ton rocznie. Rząd RP nie podjął jeszcze decyzji w tej sprawie, choć omawiał ją kilka razy; ostatnio w maju, a być może tym zagadnieniem zajmie się dzisiaj.

Sergiy Skrypka, dyrektor generalny polsko-ukraińskiej spółki Sarmatia, powołanej do życia, by przedłużyć ropociąg Odessa - Brody do Polski, nie kryje zadowolenia z dotychczasowej postawy Komisji Europejskiej: -Dla nas jest to niezwykle istotna zmiana.

W jego ocenie, nadanie projektowi statusu priorytetu przez KE mogłoby znacząco przyspieszyć realizację inwestycji Brody - Adamowo, m.in. poprzez zastosowanie uproszczonych procedur uzyskania niezbędnych zgód i pozwoleń. Przypomnijmy, że projekt uzyskał już od KE dofinansowanie w wysokości około 500 milionów złotych (całość ma kosztować ok. 2 miliardy złotych). Warunkiem skorzystania z tych pieniędzy jest jednak zakończenie prac do końca 2015 roku.

Czy Polsce opłaca się kupować rosyjską ropę? Czytaj dalej...

Polska dzisiaj sprowadza ropę niemal wyłącznie z Rosji, podczas gdy jeszcze w 1999 r. było to 87 proc., a w latach 70. - nieco ponad 70 proc. Jednak eksperci uspokajają, przekonując, że kupujemy ropę rosyjską, bo nam się opłaca.

Polska wydobywa obecnie zaledwie niecały 1 mln ton ropy ze złóż rodzimych. - Oczywiście, że możemy wydobywać więcej, a nawet powinniśmy, choć na wielkie zasoby ropy ze złóż konwencjonalnych liczyć nie możemy - mówi Mirosław Rutkowski z Państwowego Instytutu Geologicznego. Zasoby wydobywalne ropy w krajowych złożach konwencjonalnych szacuje się na 26 mln ton. - O wiele większe mogą znajdować się w naszych łupkach - twierdzi Rutkowski. Powołuje się na Pawła Poprawę, też z PIG, który twierdzi, że w Europie z łupków może wytrysnąć znacznie więcej ropy niż gazu. Mirosław Rutkowski powołuje się też na wyniki badań PIG, z których wynika, że zasoby wydobywalne ropy naftowej ze skał łupkowych mogą wynosić maksymalnie 536 mln ton, ale najpewniej od 215 do 270 mln ton. Przy obecnym rocznym popycie na ropę w Polsce (23 mln ton) zasoby tego surowca wystarczyłyby na 10-12 lat. Rutkowski zwraca jednak uwagę, że od końca lat 40. stale mówi się, że zasoby ropy wystarczą na 40 lat. Wniosek jest prosty: choć rośnie spożycie tego surowca, to jeszcze szybciej rośnie wydobycie, co oznacza, iż ciągle eksploatuje się nowe złoża.

Witold Michałowski przekonuje, że Polska jest w stanie w ciągu kilkunastu lat zlikwidować eksport gazu i ropy z Rosji. Jest to możliwe, jego zdaniem, ponieważ mamy Naftoport i gigantyczne pokłady węgla, z którego możemy wyprodukować wielkie ilości ropy i gazu nie tylko na własne potrzeby.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski