OSZCZĘDNOŚCI. System gwarantowania depozytów nie wytrzyma jednoczesnej upadłości wielu banków
Scenariusz z najczarniejszych snów ciułacza jest następujący: załamanie systemu finansowego w Europie wywołuje panikę wśród oszczędzających, którzy oblegają oddziały banków, aby wypłacić pieniądze. Wbrew powszechnemu przekonaniu - w bankach pieniędzy jest niewiele - w sytuacji oblężenia wystarczy ich na kilka dni. Kolejne banki muszą więc zawiesić wypłaty. Niektóre nawet ogłosić bankructwo. Wtedy do akcji wchodzą instytucje, które w europejskim modelu bankowości mają gwarantować bezpieczeństwo wkładów. W Polsce jest to Bankowy Fundusz Gwarancyjny.
- W sytuacji finansowego tsunami spowodowanego na przykład upadkiem niektórych państw strefy euro, rządy będą musiały się zastanowić, czy dokapitalizować banki, wypłacić gwarancje depozytów czy raczej wypłacić pensje urzędnikom i emerytury - od dłuższego czasu przestrzega ekonomista prof. Krzysztof Rybiński i tłumaczy, że w takim przypadku gwarancje depozytów staną się fikcyjne.
BFG - w przypadku zawieszenia działalności banku i ustanowienia zarządu komisarycznego oraz złożenia wniosku o ogłoszenie upadłości - wypłaca środki gwarantowane do wysokości ustawowo określonej kwoty. W tej chwili to równowartość 100 tys. euro. Dla większości polskich ciułaczy to kwota wysoka, więc oszczędzający są przekonani o całkowitym bezpieczeństwie zdeponowanych pieniędzy. Tymczasem - jak wynika z raportu BFG za ubiegły rok - w 2010 r. utworzone przez wszystkie banki tzw. fundusze ochrony środków gwarantowanych wyniosły 2,8 mld zł. Pieniądze zgromadzone przez BFG na tzw. funduszu pomocowym sięgnęły w ub.r. prawie 4,5 mld zł. Fundusz zapasowy BFG to na koniec 2010 r. ponad 600 mln zł, a tzw. fundusz statutowy dla finansowania wypłat gwarancyjnych, sięgnął na koniec ub.r. 1,5 mld zł. To w sumie mniej niż 10 mld zł, a trzeba pamiętać, że sposób wykorzystania pieniędzy z poszczególnych źródeł jest ściśle określony przez przepisy. Takie pieniądze wystarczą na zneutralizowanie jednego, najwyżej kilku bankructw, ale nie pomogą w przypadku upadłości wielu banków.
- Instytucje gwarantowania depozytów nie są przygotowane na zapaść systemową - mówi dr Michał Kisiel, analityk Bankier.pl. - Gdyby wiele banków naraz znalazło się w warunkach upadłości, pewnie musiałoby pomóc państwo, tak jak w USA na początku kryzysu - dodaje. Państwowa pomoc byłaby konieczna ale i - co najważniejsze - możliwa. Bankowy Fundusz Gwarancyjny może bowiem uzyskać dotację lub pożyczkę z budżetu państwa lub zaciągnąć kredyt w NBP.
- Upadłość wielu banków jednocześnie to w tej chwili tylko wariant hipotetyczny - uspokaja Karol Wilczko z firmy doradczej Comperia. - Działające w Polsce banki mają się nieźle i chyba tylko panika oszczędzających mogłaby spowodować bankructwo któregoś z nich - tłumaczy i przestrzega przed panicznym wycofywaniem wkładów pieniężnych. - Jeżeli w panice pobiegniemy do bankowych okienek, sami sobie zafundujemy problemy - mówi.
Tymczasem po pieniądze do banków tłumnie ruszyli Grecy. Z danych Europejskiego Banku Centralnego wynika, że w październiku depozyty greckich rodzin były już o 25 proc. niższe niż w rekordowym grudniu 2009 r. Na szczęście na razie trudno mówić o panice.
Jacek Świder
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?