Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piętno domku na odludziu

Redakcja
Rzeczywiście, jacyś odmienieni - co się działo w tym domku? Fot. Mystic
Rzeczywiście, jacyś odmienieni - co się działo w tym domku? Fot. Mystic
ROZMOWA z KUBĄ KAWALCEM, wokalistą zespołu Happysad, o jego nowej płycie "ciepło/zimno"

Rzeczywiście, jacyś odmienieni - co się działo w tym domku? Fot. Mystic

- Właśnie wróciłeś z urlopu w Turcji. Jak było?

- Gorąco! Ale wypocząłem, a dzieciaki miały uciechę.

- Dotarła do Ciebie wiadomość, że "ciepło/zimno" zaraz po premierze stało się bestsellerem?

- Dotarła. Aczkolwiek nie była jakoś skonkretyzowana. Trochę jesteśmy zaskoczeni, że płyta sprzedaje się tak dobrze. Bo chociaż nam się podoba, to mamy poczucie, że dla fanów jest pewną niespodzianką, ponieważ jest nieco inna.

- Dla zespołu z takim stażem jak Wy takie odnowienie brzmienia jest chyba odświeżające.

- Jasne, planowaliśmy jeszcze inaczej, jeszcze dziwniej. Ale dopiero uczymy się tego. Nie chcemy zatruć naszej muzyki jakimiś ekstremalnymi dźwiękami. Dlatego posuwamy się powolutku - pojawiają się nowe brzmienia, nowe instrumenty, nowi ludzie. Na początku odcinaliśmy się od nowinek, teraz jednak to się zmieniło. Dalej jesteśmy półamatorskim zespołem, ale mamy duży bagaż doświadczeń, które chcemy wykorzystywać.

- Podobno duże znaczenie miały okoliczności, w których powstały nowe piosenki.

- Chociaż mamy swoją salę prób, postanowiliśmy się tym razem odciąć od świata zewnętrznego: telefonów, znajomych, rodzin. Dlatego wyjechaliśmy na dwa tygodnie do uroczego domku na Warmii, który należy do naszego przyjaciela. To była kompletna dzicz: dokoła las, akurat zaczynała się wiosna, przyroda rodziła się na nowo do życia. I obudziły się w nas potężne możliwości twórcze. Nikt nas nie gonił, nie mieliśmy żadnych założeń, pomyśleliśmy więc: "A nuż urodzi się coś ciekawego?". I postanowiliśmy jak najwięcej zaczerpnąć z tej nowej energii.

- Na producenta znowu wybraliście Leszka Kamińskiego. W tej kwestii nie chcieliście odmiany?

- Chcieliśmy! Postanowiliśmy bowiem na początku: "Zmieniamy wszystko!". Ale trochę za późno zabraliśmy się do nagrań. Bo okazało się, że ani Marcin Bors, ani inni producenci nie mieli już wolnych terminów. Stwierdziliśmy więc, że Leszek też może być, ale postawimy mu warunek, żeby zmienił spojrzenie na nasze brzmienie. I okazało się, że on może nagrywać tylko w lutym. Spotkaliśmy się więc w naszym domku w środku mroźnej zimy.

- Największą nowinką w Waszym brzmieniu jest dyskretna elektronika. To był pomysł Leszka?

- Nasz! Kiedy wyjeżdżaliśmy na pierwsze zgrupowanie, postanowiliśmy nawet, że nie bierzemy ze sobą... gitar. Chcieliśmy zrobić nowe piosenki na zupełnie innych instrumentach. Trochę się jednak tego przestraszyliśmy. No i w końcu je wzięliśmy. Bo przecież jesteśmy zespołem gitarowym. Jareczek zabrał jednak elektroniczną perkusję, pady, klawisze, a że mieliśmy dużo czasu, to bawiliśmy się tym wszystkim i wybieraliśmy ciekawe dźwięki. W rezultacie jest na płycie trochę elektroniki - jednak mniej niż zamierzaliśmy.

- Gitarowe brzmienia tym razem też nie są już amerykańskie, a bardziej brytyjskie: nowofalowe, gotyckie, zimne.

- Już dawno mówiłem Leszkowi, że nie chcę, aby nasza muzyka brzmiała jak jakiś college rock, bo ja takiej w ogóle nie słucham. Zdecydowanie wolę angielskie i polskie granie. I tym razem wreszcie wziął sobie to do serca.
- W nowym piosenkach śpiewasz bardziej emocjonalnie, momentami wręcz dramatycznie. To wynika z tekstów?

- Pewnie tak. W końcu teksty się przeżywa. Moim zdaniem dużą rolę odegrały też drugie wokale i chórki, dzięki którym śpiew na płycie jest bardziej urozmaicony. Nagrywaliśmy praktycznie 24 godziny na dobę przez cały miesiąc. Nikt nas poganiał, nie włączał i nie wyłączał wzmacniaczy. Dlatego nabrałem większej ochoty na inne wokale. I one tworzą klimat tej płyty.

- Teksty na płycie mówią o śmierci, samobójstwie, miłosnych cierpieniach, braku wiary. Skąd tym razem w Tobie tyle mroku?

- To chyba piętno tego domku. Wyobraź sobie: odludzie, skraj lasu, najbliżsi sąsiedzi mieszkają o dwa kilometry od nas, my siedzimy przy kominku, a przez okna sączy się tylko wąska strużka światła. To chyba wtedy narodziła się koncepcja tej płyty - żeby była może nie o śmierci, ale o przemijaniu. Potem trochę wystraszyliśmy się, że będzie za ciężko, i próbowaliśmy od tego uciec. Z tego, co mówisz, wynika, że chyba nam się to nie udało (śmiech). Dużo ludzi czuje, że ta płyta ma mroczny klimat. Może to była dla mnie taka ucieczka od codzienności? Bo przecież wszyscy jesteśmy raczej pogodnymi ludźmi. Pewnie w tych tekstach skanalizowały się wszystkie moje niepokoje, lęki i ciemne strony.

- Macie na Facebooku aż dwieście tysięcy fanów. Wszyscy oni przyjdą na Wasze najbliższe koncerty?

- Byłoby wspaniale! Każdy fan jest dla nas cenny. Przed Facebookiem nie dało się zmierzyć popularności zespołu. Teraz to jest trochę miarodajne. Długo nie mogłem się przekonać do tych wszystkich serwisów społecznościowych. Dlatego ich unikałem. Do dzisiaj nie mam swojego Facebooka. Ale na ten nasz zespołowy już czasem zaglądam.

Rozmawiał PAWEŁ GZYL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski