MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pani Jabłuszkowa

Barbara Rotter-Stankiewicz
Od czasu do czasu. Nie bardzo mogłam sobie przypomnieć, jak się naprawdę nazywała, ale mój rozmówca, pan Hankus od razu wiedział, o kogo chodzi.

Naprawdę nazywała się Janina Szczudło, mieszkała razem z mężem w Kunicach, koło strażnicy. Poznałam ją 40 lat temu, kiedy zaczęłam spędzać w tej okolicy rodzinne wakacje.

Chodziliśmy wtedy z dziećmi po mleko do „Pani Mleczkowej”, która oczywiście nazywała się całkiem inaczej i do „Pani Jabłuszkowej” po jabłka. Potem do tego grona dokooptował jeszcze brat pani Janiny, mający nieopodal domek letniskowy, a wokół niego porzeczki. To był oczywiście „Pan Porzeczkowy”.

W ciągu kilku lat zaprzyjaźniliśmy się z Panią Jabłuszkową tak bardzo, że po jabłka do jej sadu chodziliśmy już sami, zbieraliśmy ile nam pasowało, a płaciliśmy symbolicznie albo nic. W końcu Pani Jabłuszkowa zaproponowała, byśmy u niej w sadzie postawili sobie pakamerę i przyjeżdżali tam na weekendy i wakacje. Zamiast pakamery znaleźliśmy w okolicy starą chałupę do sprzedania. W sadzie na pagórku nie stanął więc „wóz Drzymały”, ale przyjaźń z Panią Jabłuszkową przetrwała jeszcze wiele lat, aż do jej śmierci.

Była zawsze uśmiechnięta, przyjaźnie nastawiona do całego świata. Pół wsi mówiło do niej: ciociu. Kolejne pokolenia odwiedzały niewielki domek przy szosie i czuły się jak u siebie. Była dobrym duchem całej okolicy. Siwiuteńka, umiejąca słuchać, mówiąca spokojnym głosem. Była jak postać wyjęta z książek Kornela Makuszyńskiego. Ale była prawdziwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski