MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pan listonosz

Redakcja
Barbara Rotter-Stankiewicz: ZA MOICH CZASÓW

Pana listonosza znała cała rodzina.

Pierwszy, którego zapamiętałam był "duży i stary". Tak go przynajmniej wtedy odbierałam, bo pewnie miał ze czterdzieści lat i metr siedemdziesiąt wzrostu. Miał, jako znak rozpoznawczy, sumiaste wąsy i przewieszoną przez ramię ogromną torbę. Listy przynosił codziennie, co można było poznać po prześwitujących przez dziurki w skrzynkach pocztowych białych kopertach. A bardzo często wychodził "na górę", czyli na pierwsze piętro, z jakimiś przekazami i ważnymi przesyłkami. Wiedział, kto i co może podpisać, zagadywał przyjaźnie. Wzbudzał podziw i współczucie, że dźwigać musi tyle listów i pokonywać mnóstwo pięter na piechotę. To były czasy, gdy mieszkałam w kamienicy. Potem, w bloku, było już bardziej bezosobowo. Od czasu do czasu coś pojawiało się w skrzynce, ale pani listonoszka zaglądała już znacznie rzadziej. Pewnie dlatego, że musiałby wchodzić na trzecie piętro. A nie było po co, bo przecież nie dostawałam ani renty, ani emerytury, a co za tym idzie, nie miała szans, by dostało się jej nadprogramowo chociaż parę groszy.
W kolejnym miejscu zamieszkania, w śródmieściu, było jeszcze gorzej. W ostatnich latach - skrzynka pękała wprawdzie od reklamowych druków i rachunków, ale prawdziwej korespondencji już było jak na lekarstwo. W skrytce znajdowało się też często awizo stwierdzające, że nikogo nie było w domu, czego nawet nikt nie usiłował sprawdzić. A nuż by się okazało, że jest i trzeba by było wchodzić na wysokie drugie piętro? Pana listonosza można więc było spotkać czasem tylko na dole, przy skrzynkach i ewentualnie wtedy zapytać, czy jest coś pod czwórkę...
Panom i paniom doręczycielom roboty, a raczej dźwigania, nie ubyło - wręcz przeciwnie: taszczą torby pełne reklamowych druków, przeciwko czemu od czasu do czasu się buntują, ale prawdziwych listów i przekazów prawie nie ma. Pieniądze wpływają "świadczeniobiorcom" od razu na konto, a wyjmuje się je "ze ściany", zamiast listów i kartek pocztowych są e-maile i esemesy, gazety też mało kto prenumeruje, bo można je przeczytać w Internecie. Paczki i paczuszki, w których dostarczane są internetowe zakupy, przywozi przeważnie kurier.
Prawdziwi listonosze przetrwali jeszcze na wsi. Ze wszystkimi za pan brat, wiedzący, gdzie kto mieszka i nawet znający psy po imieniu. Tyle, że nie jeżdżą już na rozklekotanych rowerach ani na warczących motorowerach, tylko porządnymi samochodami. Czasem nawet terenowymi. Przyjdą, pogadają, wypiją herbatę i dalej jadą w świat, żeby rozwieźć... reklamowe pisemka i rachunki, wśród których czasem, jak cenna perła, znajdzie się kartka z pozdrowieniami z gór.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski