Przypomnę, że pierwsze pomysły stworzenia jakiejś organizacji państw europejskich pojawiły się w trakcie II wojny światowej, która była doświadczeniem tak traumatycznym, że fundamenty do powstania EWG były naprawdę solidne.
Głównym pomysłem było związanie gospodarcze, a w konsekwencji także polityczne Francji i Niemiec, bo to konflikt między tymi krajami stał u podłoża obu strasznych wojen światowych. (Chociaż znam historyków, którzy uważają, że tak naprawdę wojna była jedna, tyle że w latach 1914-18 państwa tak się wykrwawiły, że musiały sobie zrobić przerwę na podrośnięcie nowych pokoleń gotowych polec za ojczyznę). I to się udało.
Wojny w Europie nie było od 1945 roku. Owszem, był konflikt na Bałkanach, ale to był efekt burzliwego rozpadu Jugosławii, a nie ciąg dalszy tego, co w XX wieku trapiło nasz kontynent. Kłopot pojawił się wtedy, gdy ideę EWG rozszerzono na kolejne kraje, a po rozpadzie porządku jałtańskiego także na wschód. Europa chyba nie była gotowa na taki eksperyment. Owszem, wolny handel ma się dobrze.
Rzeczywiście, wśród 28 państw wchodzących w skład UE trudno sobie wyobrazić jakiś zbrojny konflikt. Ale takiej próby, przed jaką stanęliśmy w związku z milionami uchodźców, Europa chyba nie przejdzie bezboleśnie i zwycięsko. Co ciekawe, wydaje się, że każdy z krajów Unii pojedynczo z problemem by sobie poradził. Bezradni jesteśmy jako Unia Europejska. Czy to oznacza koniec otwartych granic? Moim zdaniem na pewien czas tak. Mam nadzieję, że nie na zawsze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?