MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Oscarowe batalie

Urszula Wolak, Monika Jagiełło
Kino. Nie udało się Polańskiemu, Wajdzie czy Holland. Złotą statuetkę dostał dopiero Pawlikowski.

Ci, którzy w nocy z niedzieli na poniedziałek nie zmrużyli oka z powudu oscarowej gorączki, mają satysfakcję. Stali się bowiem świadkami historycznego momentu. Pierwszy raz po pozłacaną statuetkę w kategorii „film nieanglojęzyczny”, przyznawanej od 1947 roku, sięgnął bowiem polski twórca – Paweł Pawlikowski.

Tylko twórca z takim życiowym doświadczeniem (kształcił się w Wielkiej Brytanii i związał z przemysłem filmowym na Wyspach) mógł z dystansem spojrzeć na polską historię, którą – w chłodny, racjonalny sposób, bez zbędnych sentymentów – przedstawił w „Idzie” uhonorowanej Oscarem.

Akcja obrazu rozgrywa się tuż po II wojnie światowej w Polsce. Bohaterkami obrazu są dwie Żydówki bez tożsamości – siostra zakonna i sędzia (nazwana w filmie katem, wydająca wyroki śmierci na byłych AK-owców) – które poszukują swojego miejsca w brutalnej rzeczywistości

To nie pierwszy polski kandydat w gronie nominowanych do złotej statuetki. Co ma w sobie film Pawlikowskiego, czego nie miały inne produkcje znad Wisły?__

Niespełniony sen o złocie

Pierwszym reżyserem, który się o to starał, był Roman Polański. Jego „Nóż w wodzie” przegrał z „Osiem i pół” Federica Felliniego. Twórca „Pianisty” powiedział, że czuł żal, ale przegrać z takim artystą to żaden wstyd. Na statuetkę liczył też Jerzy Kawalerowicz z „Faraonem”. Oscara sprzątnął mu jednak sprzed nosa francuski reżyser Claude Lelouch z „Mężczyzną i kobietą”. Ale wynik dziewięciu nominacji zawdzięczamy przede wszystkim Andrzejowi Wajdzie, który walczył o laur cztery razy.

Legendarny twórca polskiej kinematografii doczekał się jedynie Oscara za całokształt twórczości, który uznawany jest w środowisku za rodzaj nagrody pocieszenia. Nie udało mu się wcześniej sięgnąć gwiazd ani „Ziemią obiecaną”, ani „Pannami z Wilka”, ani „Człowiekiem z żelaza”, ani „Katyniem”.

– _Do dziś uważam „Ziemię...” za jeden z najwspanialszych filmów, jakie kiedykolwiek powstały – _mówiWojciech Pszoniak, odtwórca roli Moryca. – _W 1976 r. przegrał on z nie najlepszym filmem Akiry Kurosawy. Musimy pamiętać, że kwestia antysemityzmu odegrała tu sporą rolę. Byłem wówczas w Los Angeles i pamiętam atmosferę i __argumenty, jakie padały – _dodaje aktor.

Niektórzy przyjęli wprost, że jeśli film jest z Polski, to z założenia musi być antysemicki. Było to tym łatwiejsze, że wówczas – co ciekawe – członkowie Akademii nie mieli obowiązku oglądania nominowanych filmów.

_– Jestem przekonany, że gdyby „Ziemia obiecana” była filmem francuskim czy amerykańskim, dostałaby wówczas Oscara – _mówi Pszoniak.

Z kolei Marian Opania, grający w „Człowieku z żelaza” przyczyn tak długiego czekania Polaków na Oscara w kategorii „film nieanglojęzyczny” upatruje w panujących w filmowej branży układach. – Oczekiwanie na tę nagrodę było w naszym wypadku niesprawiedliwie długie.

Podkreśla, że Oscary często widziane są w optyce politycznej, a Akademia w przeszłości nie zawsze chciała być z polityką kojarzona. Być może to jest powód, dla którego w 1981 r. nagrody nie dostał „Człowiek z żelaza”?

– _Jeżeli „Ida” wygrała z antyputinowskim „Lewiatanem”, to znaczy, że Akademia zobaczyła w niej uniwersalne wartości. Różne środowiska mają dziś do „Idy” różne pretensje. Ja pochodzę z rodziny z AK- -owskimi tradycjami. Rozumiem, że każde środowisko może interpretować go na swój sposób. Widocznie wartości artystyczne tego filmu przeważyły nad społecznymi czynnikami _– komentuje Marian Opania.

Oscarowi giganci z Europy

Przypomnijmy, że pierwszego Oscara w kategorii „film nieanglojęzyczny” Akademia przyznała w 1957 roku Federico Felliniemu za „La Stradę” (wcześniej, od 1947 roku, przyznawano w tej kategorii honorową statuetkę).

To właśnie Fellini rozpoczął triumfalnych pochód Włoch, które sięgały po statuetkę aż czternaście razy. Najwięcej nominacji, bo aż 39, zdobywała natomiast Francja.

POLSKIE FILMY Z NOMINACJĄ DO OSCARA

„Nóż w wodzie” w reżyserii Romana Polańskiego przegrał w 1963 r. z „Osiem i pół” Federico Felliniego.

„Faraonowi” Jerzego Kawalerowicza w 1966 r. złotą statuetkę odebrał obraz „Kobieta i mężczyzna” Claude’a Leloucha.

„Potop” Jerzego Hoffmana w 1974 r. przegrał z „Amarcord” – włosko-francuską tragikomedią Federico Felliniego.

„Ziemię Obiecaną” Andrzeja Wajdy w 1975 r. pokonała w kategorii film nieanglojęzyczny radziecko-japońska produkcja w reżyserii Akiry Kurosawy „Dersu Uzała”.

„Noce i dnie”, Jerzego Antczaka w 1976 r. przegrały z „Czarne i białe w kolorze” Jean-Jacquesa Annauda

„Panny z Wilka” Andrzeja Wajdy w 1979 r. ustąpiły „Blaszanemum bębenkowi” w reżyserii Volkera Schlöndorffa.

„Człowiek z Żelaza” Andrzeja Wajdy w 1981 r. pokonany został przez „Mefista” Istvána Szabó.

„Katyń” Andrzeja Wajdy w 2007 r. pokonali „Fałszerze” Stefana Ruzowitzkiego

„W ciemności” Agnieszki Holland w 2011 r. przegrało z „Rozstaniem” Asghara Farhadiego.

W KINACH NA „IDZIE” WIAŁO PUSTKĄ, ALE ŚWIAT SIĘ NA NIEJ POZNAŁ
119 tys. widzów – tylko tylu Polaków obejrzało w 2013 roku „Idę” Pawła Pawlikowskiego. Dla porównania triumfy w tym czasie święciła „Drogówka” Wojtka Smarzowskiego, która pobiła rekord gromadząc w kinach ponad milion widzów.

Na drugim miejscu był „Wałęsa. Człowiek z nadziei” Andrzeja Wajdy, którego zobaczyło 969 tys. widzów. Na podium znalazł się także sensacyjny „Sęp” Eugeniusza Korina. Przegrany w kontekście frekwencji może czuć się więc Pawlikowski, ale w finale to jego niszowy, autorski obraz sięgnął po najwyższy w kinematografii laur.

Co ciekawe, nawet Francuzi poznali się na filmie. Nad Sekwaną przyciągnął on do kin ponad 200 tys. widzów.

Czy to znaczy, że Polacy nie potrafili dostrzec perły w morzu innych filmów? Być może, ale i sam reżyser, mało znany szerokiej publiczności, nam tego nie ułatwiał. Zrobił czarno-biały, niezwykle ascetyczny film i do tego w tytułowej roli obsadził debiutantkę – Agatę Trzebuchowską. Nawet kreacja Agaty Kuleszy czy epizod z udziałem Dawida Ogrodnika nie zapewniły„Idzie” frekwencyjnego sukcesu. Świat filmu nie miał jednak wątpliwości.

Pierwsze róże w pochodzie „Idy” po laury posypały się w Toronto, później był m.in. Londyn, Warszawa, Mińsk, a za międzynarodowymi festiwalami szły nagrody. Wystarczy wymienić choćby BAFTA (przyznawaną przez brytyjską branżę filmową) czy LAFCA (laur Stowarzyszenia Krytyków Filmowych Los Angeles). Ci ostatni uznali, że „Ida”, czarno-biała opowieść o siostrze zakonnej, która dowiaduje się o swoim żydowskim pochodzeniu, zasługuje na tytuł „najlepszego filmu nieanglojęzycznego”.

Krytycy z Miasta Aniołów nagrodzili też Agatę Kuleszę w kategorii najlepsza aktorka drugoplanowa. Od tego momentu obraz Pawlikowskiego z Oscarem w ręku stawał się coraz bardziej wyraźny. Statuetka European Film Awards przyznawana najlepszemu filmowi w Europie tylko tę wizję wzmocniła. Im głośniej było o „Idzie” na świecie, tym częściej zaczęto mówić o polskim filmie i u nas. Obraz powrócił nawet do kin studyjnych. Dziś możemy go oglądać w Kinie Pod Baranami.

– Pokazy filmu cieszą się zdecydowanie większą popularnością niż w momencie jego oficjalnej premiery – mówi Marynia Gierat, szefowa Kina Pod Baranami.

Urszula Wolak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski