25-letni Francuz jest w stanie krytycznym. Od niedzieli przebywa w szpitalu w Yokkaichi. Trafił tam na skutek urazu odniesionego w wypadku w wyścigu o Grand Prix Japonii: z prędkością ok. 200 km/h wjechał, niemal czołowo, w dźwig, który na poboczu usuwał inny bolid. Już pierwsze badania wykazały poważne uszkodzenia mózgu Julesa.
Dla rodziny Bianchich obecna trauma jest kolejnym rozdziałem dramatu, bedącego skutkiem samochodowej pasji. W Formule 1 ścigał się już brat dziadka Julesa, Lucien Bianchi, a sam dziadek, Mauro, też był bardzo szybkim kierowcą. W 1968 roku uległ jednak poważnemu wypadkowi podczas „24 godzin Le Mans”. Wrócił na tor, ale rok później porzucił wyścigi – po tym, jak jego brat właśnie w Le Mans stracił życie. Auto Luciena zderzyło się ze słupem telegraficznym.
Jules, który do Formuły 1 wskoczył w 2012 roku, od dwóch sezonów jeździ w Marussii. To jedna ze słabszych ekip w stawce, jednak Francuz, który już wcześniej wpadł w oko szefom Ferrari, traktowany był przez media jako kandydat do posady w tym teamie. – To byłby dla mnie zaszczyt, ale też logiczny krok – mówił przed wyścigiem o GP Japonii.
Rozsiane uszkodzenie aksonalne (DAI) nawet w co drugim przypadku kończy się śmiercią. Odzyskanie pełnej sprawności ociera się o cud...
Formuła 1 o swoich tragediach zdążyła zapomnieć. O czarnym weekendzie na torze Imola w 1994 roku, którego nie przeżyli Roland Ratzenberger i Ayrton Senna. Wówczas były to pierwsze ofiary od 12 lat.
_– Sam nigdy nie uczestniczyłem w __tego typu zawodach. Rodzina bała się, że znowu stanie się nieszczęście _– przyznał kiedyś w wywiadzie Philippe Bianchi, ojciec Julesa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?