MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ograniczajmy wydatki

Redakcja
Prof. Leszek Balcerowicz przyjechał do Krakowa na zaproszenie prof. Romana Niestrója, rektora Uniwersytetu Ekonomicznego, i wygłosił wykład na temat: "Kryzys finansowy czy kryzys kapitalizmu?" Fot. MCH
Prof. Leszek Balcerowicz przyjechał do Krakowa na zaproszenie prof. Romana Niestrója, rektora Uniwersytetu Ekonomicznego, i wygłosił wykład na temat: "Kryzys finansowy czy kryzys kapitalizmu?" Fot. MCH
Jaki powinien być w Polsce, w okresie recesji, maksymalny zakres ingerencji państwa w gospodarkę - biorąc pod uwagę ewentualne ratowanie upadających firm prywatnych?

Prof. Leszek Balcerowicz przyjechał do Krakowa na zaproszenie prof. Romana Niestrója, rektora Uniwersytetu Ekonomicznego, i wygłosił wykład na temat: "Kryzys finansowy czy kryzys kapitalizmu?" Fot. MCH

ROZMOWA. Z prof. Leszkiem Balcerowiczem o kryzysie gospodarczym

- Ogólnie znaną prawdą jest, że wspieranie firm przez państwo ogranicza konkurencję i dużo kosztuje. Jednak w niektórych przypadkach jest to niewątpliwie konieczne. Ma to miejsce wówczas, gdy taki upadek może pociągnąć za sobą duże negatywne skutki dla innych podmiotów gospodarczych i obywateli. I nie ma tu większego znaczenia, jaka jest forma własności bankrutującej firmy. Działanie takie musi być jednak dobrze wyważone. Na szczęście światowy kryzys finansowy nie spowodował w Polsce zbyt dużych spustoszeń. Takie spektakularne przypadki ratowania instytucji finansowych mogliśmy obserwować głównie w Stanach Zjednoczonych. Nie były to jednak bynajmniej działania nastawione na ratowanie bankierów. W grę wchodził rachunek ekonomiczny, który wykazał celowość takiego działania. Upadki tak dużych instytucji finansowych miałyby bardzo niekorzystne i trudne do przewidzenia, skutki społeczno-ekonomiczne.
W jakim stopniu, Pana zdaniem, uprawnione jest często pojawiające się w mediach stwierdzenie, że za obecny światowy kryzys finansowy winę ponoszą banki?
- Pożar domu to skutek jakiegoś zdarzenia, czy splotu zdarzeń. Trzeba szukać przyczyn. W Stanach Zjednoczonych banki działały tak, jak im pozwalano i jakie im stwarzano warunki. Trzeba w tym przypadku zauważyć poważne błędy władz publicznych, nakładające się na to wszystko niskie stopy procentowe. Były też naciski, aby banki udzielały dużo kredytów, co miało napędzać gospodarkę. Kredyty były udzielane nawet osobom, które nie mogły wykazać się odpowiednią zdolnością kredytową. Sprawdziło się w tym przypadku powiedzenie, że "za dużo dobrego prowadzi do złego". Winą banków było niewątpliwie zbyt ryzykowne inwestowanie w skomplikowane instrumenty finansowe. W Polsce na szczęście istniało w tym czasie "zdrowe zacofanie". Nasze instytucje finansowe nie inwestowały w sposób tak ryzykowny - czy, jak się wówczas wydawało i jak mówiono w USA, w sposób "bardzo nowoczesny". Dużą rolę odegrał też w Polsce nadzór bankowy, zwalniając akcję kredytową, przez wprowadzenie znanej powszechnie Rekomendacji S, ograniczającej udzielanie kredytów.
Niektórzy politycy prognozują kilkuletni okres wychodzenia z obecnego dołka gospodarczego. Jakie jest Pana zdanie?
- Nie znam tych prognoz i nie wiem, na jakich danych się opierają. Wszystko zależy od tego, kiedy odnajdzie się "twarde dno". Według mnie może to nastąpić już w tym roku. Trudno jednak powiedzieć, jak długo potrwa to wychodzenie. Ważna będzie szybkość odbicia, a to zależeć będzie od stosowanych metod walki z kryzysem. Generalnie, najważniejsze są dwie rzeczy: ograniczanie wydatków i obniżanie podatków. Bardzo istotna dla świata będzie droga, jaką obiorą Stany Zjednoczone.
Rozmawiał Marian Cholewiński

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski