Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ofiary policyjnego owczarka

Alicja Fałek
Pani Ewa nie wyobraża sobie życia bez Reksia. - Jak zobaczyłam, że ten wilczur może go zabić, rzuciłam się na ratunek - mówi
Pani Ewa nie wyobraża sobie życia bez Reksia. - Jak zobaczyłam, że ten wilczur może go zabić, rzuciłam się na ratunek - mówi Alicja Fałek
Limanowa. Ewa Papież rzuciła się na dużego psa, by ratować przed zagryzieniem swego ukochanego Reksia. Okazało się, że agresywny wilczur uciekł policjantowi. Funkcjonariusz może z tego powodu stracić pracę

Ewa Papież wracała z działki ze swoim kundelkiem na smyczy, gdy niespodziewanie zaatakował go wilczur. Kobieta rzuciła się na ratunek pupilowi i to ją pogryzł agresywny owczarek.

Dopiero po trzech tygodniach dowiedziała się, że był to pies policyjny, który w niewyjaśnionych okolicznościach uciekł z pobliskiej komendy. Wcześniej nikt nie chciał jej powiedzieć, kto jest właścicielem zwierzęcia. Limanowscy policjanci podjęli się wyjaśnienia sprawy dopiero wtedy, gdy zaczęli o nią dopytywać dziennikarze lokalnego portalu informacyjnego limanowa.in.

Krzyczała, żeby jej pomogli
- Gdy tylko zobaczyłam tego wilczura, wiedziałam, że będzie źle - opowiada Ewa Papież. Chciała Reksia przerzucić za płot, obok którego przechodziła. Nie zdążyła. W mgnieniu oka zobaczyła swojego pieska w paszczy owczarka.

- Wywijał nim na wszystkie strony - mówi kobieta. Niewiele się zastanawiając z gołymi rękami rzuciła się na wilczura. Przygniotła go swoim ciałem, ale to nie pomogło. Owczarek nadal nie puszczał jej 14-letniego kundelka. Zaczęła więc wzywać pomocy. Zatrzymała się jakaś kobieta i już we dwie próbowały odciągnąć czworonożnego napastnika. Bezskutecznie.

- Wilczur ugryzł mnie dwukrotnie w przedramię, ale wtedy to do mnie nie docierało. Najważniejsze było życie Reksia - podkreśla pani Ewa. - Nie wiem, jak by się to skończyło, gdyby nie zatrzymał się młody kierowca ciężarówki - dodaje. Mężczyzna wyciągnął pasy transportowe, za pomocą których odciągnął rozjuszonego wilczura. Potem zjawiła się policja.

- Wtedy nie zwróciłam na to uwagi, ale na widok mundurowych agresywny pies się uspokoił. Siedział na baczność - wspomina pokrzywdzona.

Psa zabrali na obserwację do weterynarza, a pani Ewa trafiła do szpitala, gdzie dostała zastrzyk przeciwko tężcowi. Martwiła się, że będzie musiała stawić się na oddział zakaźny do Nowego Sącza. - Nie wiedziałam, czyj to pies i czy był szczepiony przeciwko wściekliźnie. Nikt mi nie chciał nic powiedzieć - twierdzi.

Żona przyszła przeprosić
Dopiero po kilku telefonach do weterynarza i na policję z Ewą Papież skontaktował się właściciel psa, ale się nie przedstawił. Powiedział, że psa zostawił u ojca, który go nie upilnował. Potem do pani Ewy wysłał żonę, która przyniosła czekoladki i kawę.

- Byłam tak zaaferowana, że zapomniałam zapytać tę panią o nazwisko - opowiada Papież.

Potem, jak co roku w sierpniu, pani Ewa poszła na pielgrzymkę do Częstochowy i nie miała czasu zająć się sprawą psa. Dopiero po powrocie dowiedziała się, że agresywny wilczur należy do policji. - Zdecydowałam się opowiedzieć o zajściu, bo mam żal do policji o sposób załatwienia tej sprawy - dodaje.

Będzie kara dla policjanta
Stanisław Piegza, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Limanowej potwierdza, że wilczur służy w policji jako pies tropiąco-patrolowy. - Wyjaśniamy, jak to się stało, że uciekł z kojca - wyjaśnia.

Opiekun owczarka skontaktował się z lekarzem weterynarii i przedstawił zaświadczenia o szczepieniach psa. Z informacji Piegzy wynika, że funkcjonariusz przeprosił kobietę.

- Przesłaliśmy do prokuratury materiały w sprawie pogryzienia i niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariusza. Winny poniesie konsekwencje. Grozi mu kara od rozmowy dyscyplinującej po wydalenie ze służby - dodaje rzecznik policji.

Ratujmy z głową
Rozmowa z Mariuszem Steinem, powiatowym lekarzem weterynarii w Nowym Sączu
- Gdy widzimy walczące ze sobą psy, reagować czy raczej odpuścić?

- Można próbować, ale trzeba pamiętać o własnym bezpieczeństwie. Duże psy mają mocny nacisk szczęki i mogą nas groźnie poranić. Dlatego najlepiej próbować odgonić jednego psa od drugiego z pewnej odległości. W ferworze walki pies nie rozróżnia, czy gryzie łapę swojego przeciwnika, czy ludzką rękę.

- Co zrobić, gdy ugryzie nas obcy pies i nie mamy pewności, że był zaszczepiony?

- Nawet w przypadku zadrapania przez psa czy kota należy udać się do lekarza pierwszego kontaktu albo na SOR. Tam dostaniemy zastrzyk przeciw tężcowi. Zastrzyki przeciw wściekliźnie podawane są, jeśli jest możliwość, że zwierzę na nią chorowało.

- Skąd mamy to wiedzieć?

- Gdy uda się złapać psa, który kogoś pogryzł, jest on poddawany dwutygodniowej obserwacji przez lekarza weterynarii. To na jej podstawie można wykluczyć wściekliznę. Gdy w tym czasie znajdzie się właściciel zwierzęcia, który nie ma zaświadczenia o jego szczepieniu przeciw wściekliźnie, dostaje mandat do 500 zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski