18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Odkupiłem swój pierwszy motocykl

Redakcja
Kibice w Polsce bardzo rzadko mają okazję oglądać motocyklowe popisy Tadeusza Błażusiaka Fot. Wacław Klag
Kibice w Polsce bardzo rzadko mają okazję oglądać motocyklowe popisy Tadeusza Błażusiaka Fot. Wacław Klag
- Debiut w plebiscycie 10 Asów Małopolski wypadł okazale. Od razu wskoczył Pan na podium, zajmując 3. miejsce...

Kibice w Polsce bardzo rzadko mają okazję oglądać motocyklowe popisy Tadeusza Błażusiaka Fot. Wacław Klag

Rozmowa z TADEUSZEM BŁAŻUSIAKIEM - mistrzem motocyklowego enduro, sportowcem nr 3 wśród 10 Asów Małopolski

- Było to dla mnie bardzo miłe zaskoczenie i wielka niespodzianka. Na bieżąco śledziłem wyniki na stronie internetowej i miło mi, że tak wysoko zawędrowałem, tym bardziej w tak doborowym towarzystwie. Bardzo dziękuję kibicom, że głosowali na mnie w tak dużej liczbie.

- Nagrody wręcza Panu m.in. Międzynarodowa Federacja Motocyklowa, ale docenienie sukcesów w ojczyźnie przez najważniejszą kapitułę - kibiców - ma swoją wymowę.

- Każdemu sportowcowi miło jest dostać nagrodę za to, co osiąga w swoim sporcie. Dla mnie wyróżnienia z Polski są tym cenniejsze, że tak naprawdę nie mam wielu okazji do startów przed własną publicznością.

- Ostatecznie udało się Panu spędzić święta w rodzinnym Nowym Targu?

- Nie tylko Boże Narodzenie, ale i Nowy Rok spędziłem z rodzicami i najbliższymi. Zresztą jestem jeszcze w Polsce, wyjeżdżam do Andory dopiero w sobotę rano. W międzyczasie wznowiłem treningi w sali, choć przyznaję, że głównie odpoczywałem. Prawdę mówiąc, chętnie wrócę już do siebie (śmiech).

- Aż tak tęskni Pan za motocyklem i reżimem treningowym?

- Za wszystkim po trochu, również za pogodą. Dlatego na kilka dni wybieram się do Katalonii, żeby posiedzieć w słońcu. Mam taką zasadę, że wszędzie lubię pobyć, ale krótki czas. Najlepiej jest w swoim domu.

- Zadomowił się Pan w małym księstwie w Pirenejach.

- Nawet nie chodzi o to, że jakoś w szczególny sposób odpowiada mi to państwo. Po prostu mam tam wszystkie swoje rzeczy i to tam jest centrum mojego życia. Mimo że aktualnie przybywam w rodzinnym kraju, to czuję się trochę jak na wyjeździe, bo mam ze sobą tylko rzeczy, które zmieściły się w walizce. Miło jest wrócić do miejsca, gdzie człowiek ma wszystko swoje.

- Pana brat Wojciech zdradził, że w domu rodziców w Nowym Targu zostało wydzielone specjalne, 60-metrowe pomieszczenie na Pana wszystkie trofea.

- Chodzi o część piwnicy, którą aktualnie "cywilizujemy" i powoli będziemy układać wszystkie pamiątki. Na razie trwa zwożenie pucharów wraz z kilkoma motocyklami. Wyzwanie podjęła zwłaszcza moja mama i to dzięki niej już niedługo, może nawet w tym roku, będę miał fajną pamiątkę.

- Wystawa będzie bogata?

- Wszystkich pamiątek zebrało się bardzo dużo, lecz w tej chwili nie potrafię ich liczby dokładnie oszacować. Powiem tylko, że pół piwnicy jest już "zawalone". Teraz trzeba wszystko posegregować i ułożyć latami startów, żeby doprowadzić zasoby do stanu wystawowego.

- Ma Pan swój "skarb"?

- Będzie stał mój pierwszy motocykl, który po latach udało mi się znaleźć i odkupić. Wyjątkowy będzie też pierwszy w życiu puchar przyznany mi bodaj dla najmłodszego uczestnika zawodów. Ranga imprezy może nie była najwyższa, ale często będę na niego spoglądał.

- Czy bardzo zależało Panu na tym, by odszukać pierwszy motocykl?

- Tak, chciałem do niego dotrzeć, i z pomocą Roberta Błachuta, który kiedyś zajmował się mną, udało się go znaleźć. Co ciekawe, mimo że motocykl kilkakrotnie zmieniał właścicieli, mam go w wersji niemal identycznej, jak przed laty.
- Pamięta Pan model?

- Pewnie! To fantic 50, mały automatyczny motorek dla pięciolatka. Fajna, malutka zabawka, już z silnikiem spalinowym.

- Może pójdzie Pan za przykładem Adama Małysza i otworzy własną galerię w Nowym Targu?

- Podsunął mi Pan ciekawy pomysł, jak najbardziej do rozważenia, gdy przyjdzie czas na ostateczne podsumowywanie mojej kariery. Jeśli ludziom sprawiałoby przyjemność oglądanie takich pamiątek, warto będzie taką koncepcję zrealizować.

- W okresie świąt z nostalgią wspominał Pan sukcesy z 2012 roku?

- Efekty wspomnień widać na moim koncie na facebooku, gdzie zostały zamieszczone zdjęcia z bardziej lub mniej udanych dla mnie zawodów. Miło było pomyśleć, jak dużo dobrego udało się zrobić i ile razy minąć metę przed rywalami.

- Trudniej przyszło Panu mistrzostwo świata czy tytuł mistrza Ameryki?

- Ciężko odpowiedzieć... Do mistrzostw świata przystępuję prosto po zakończeniu serii amerykańskiej, dłuższej, z prestiżowymi zawodami X-Games, ale tytuł zdobyty w Europie też ma swoją rangę. Jeśli chodzi o stronę promotorską zawodów, to z przodu są Stany Zjednoczone, gdzie imprezy robi się z wielką pompą.

- Kiedy ponownie wsiądzie Pan na motocykl?

- Według wstępnych ustaleń z lekarzem (Błażusiak jest po zabiegu barku - przyp.) zrobię to około 15 stycznia w Katalonii, bo w Andorze jest teraz zima.

- Korzysta Pan z warunków zimowych?

- Oczywiście, bardzo często łączę zabawę z treningiem, uprawiając nordic ski. To świetny sport, bo z odpiętymi od nart tyłami butów można wspinać się przy użyciu kijków pod górę, a będąc na szczycie, umocować sztywno buty i zjechać w dół. Często towarzyszy mi Cyril Despres, lecz wyleciał już na Rajd Dakar. Z innych kompanów mogę liczyć choćby na Cedrica Gracię (Francuz jest żywą legendą ekstremalnych odmian kolarstwa górskiego - przyp. AG).

- Wolny czas często spędza Pan na torze kartingowym...

- Od dawna lubiłem sport samochodowy, a gokarty to najbardziej dostępna odmiana rywalizacji na czterech kółkach. Dodatkowo kart jest na tyle prosty w obsłudze, że sam mogę w garażu "ogarnąć" sprzęt. Z wieloma znajomymi, którzy lubią taki sam sposób rywalizacji, spędzamy nieraz po osiem godzin i szukamy coraz lepszych czasów przejazdów.

- Jakim dysponuje Pan parkiem maszyn?

- Mam jednego gokarta, ale do niego masę różnych wynalazków. Aktualnie zamawiam nowy silnik, żeby być jeszcze szybszym.

- Rozwija Pan duże prędkości?

- Wszystko zależy od toru, jak długa jest prosta, ale spokojnie rozpędzam się do 150 km/h. Jeździmy wersjami maksymalnymi, należącymi do najwyższej kategorii w kartingu.

- Podobno miał Pan okazję pościgać się z Robertem Kubicą.

- Było to dawno temu, na zamkniętym torze w Barcelonie i miało więcej wspólnego z zabawą niż z rywalizacją. Na czterech kołach nie miałbym z Robertem szans (śmiech).

Rozmawiał Artur Gac

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski