MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Odczarować coaching. Nie "jestem zwycięzcą", tylko: "jestem w drodze". Czym naprawdę jest coaching i kiedy sięgnąć po to narzędzie

Mateusz Czajka
Mateusz Czajka
Joanna Nidzińska - wykładowczyni akademicka na Uniwersytecie WSB Merito w Chorzowie. Od ponad dwóch dekad właścicielka firmy zajmującej się rozwojem człowieka „Coach i HR Biznes Partner”. Trenerka realizująca ideę pracy z człowiekiem jako najcenniejszym zasobem w organizacji. Od 10 lat działa w środowisku osób z niepełnosprawnościami. Jest trenerką pracy, doradczynią zawodową i pośrednikiem pracy osób ze szczególnymi potrzebami, w tym osób z niepełnosprawnościami. Ekspertka w dziedzinie dostępności i audytorka dostępności. Jej motto życiowe, to słowa Lewis Carrol: „Jeżeli nie wiesz, dokąd chcesz iść, nie ma znaczenia, którą drogą pójdziesz...”
Joanna Nidzińska - wykładowczyni akademicka na Uniwersytecie WSB Merito w Chorzowie. Od ponad dwóch dekad właścicielka firmy zajmującej się rozwojem człowieka „Coach i HR Biznes Partner”. Trenerka realizująca ideę pracy z człowiekiem jako najcenniejszym zasobem w organizacji. Od 10 lat działa w środowisku osób z niepełnosprawnościami. Jest trenerką pracy, doradczynią zawodową i pośrednikiem pracy osób ze szczególnymi potrzebami, w tym osób z niepełnosprawnościami. Ekspertka w dziedzinie dostępności i audytorka dostępności. Jej motto życiowe, to słowa Lewis Carrol: „Jeżeli nie wiesz, dokąd chcesz iść, nie ma znaczenia, którą drogą pójdziesz...” Archiwum rozmówcy
Joanna Nidzińska - coach z wieloletnim doświadczeniem mówi, że niejednokrotnie w społeczeństwie coaching jest mylony z mowami motywacyjnymi i różnego rodzaju sloganami. "Gdybym miała zobrazować to, co charakteryzuje coaching, to jest to odkrywanie potencjału i zasobów jakie ma dana osoba poprzez nią samą." Na podstawie sytuacji ze swojego życia zawodowego pokazuje, czym tak naprawdę jest coaching i kiedy może pomóc - zarówno firmom, jak i poszczególnym osobom.

Proszę mi wybaczyć początek. „Jesteś zwycięzcą”?

Joanna Nidzińska: (śmiech) To chyba najbardziej znienawidzone przeze mnie stwierdzenie. Słyszę je wtedy, gdy zaczynam zajęcia ze studentami i pytam się, co wiedzą o coachingu. Trochę wybrzmiewa w tym to, że coaching w wyobrażeniu większości osób, które nie miały nigdy z nim styczności, zamiast narzędziem rozwojowym, jest kojarzony z mowami motywacyjnymi i wbijaniem do głowy jakichś sloganów i haseł.

To czym tak naprawdę jest coaching?

Coaching jest tak naprawdę towarzyszeniem w zmianie. To dla mnie chyba jedno z najbardziej charakterystycznych określeń. To proces oparty na zaufaniu i partnerstwie, prowadzący do znalezienia najlepszego rozwiązania. Coaching jest głównie pracą na zasobach i potencjale człowieka. Bardzo często te zasoby – talenty, umiejętności - dopiero w trakcie procesu zostają odkryte przez osobę lub grupę osób (coaching grupowy). Człowiek w procesie coachingowym ma wszystkie możliwe zasoby do osiągnięcia celu tylko bardzo często nie uświadamia ich sobie. To uświadomienie ich sobie to właśnie magia coachingu. Poza tym jego rodzajów jest bardzo wiele. Właściwie w każdej sferze życia, można ten coaching zastosować. Jest on także najmniej inwazyjną formą wspierania skłaniającą do myślenia, inspirowania, znajdywania maksymalnie dobrych rozwiązań dla osoby w procesie coachingu.

Jak wygląda coaching w sferze biznesowo-korporacyjnej? Oprócz tego, że wykłada pani na uczelni, pomaga pani różnego rodzaju firmom. Właściwie jest to główna pani działalność. Gdzie w firmach jest przestrzeń na coaching?

Bardzo często menadżerowie przychodzą do swojego zespołu i mówią: „Zrobicie taką i taką rzecz. Mamy takie cele nadane dla naszego zespołu i te cele macie wykonać. Są wskaźniki, które wskażą, że osiągnęliście cel. Do pracy”. Gdy wszyscy już jesteśmy na wysokim poziomie specjalizacji, to super, bo rozumiemy tak samo, co powinniśmy osiągnąć, w jaki sposób możemy do tego dojść, jak ma wyglądać efekt końcowy…

...ale nawet, jeśli jesteśmy doświadczonym specjalistą, to na wierzch wychodzą różnice międzypokoleniowe, odmienne doświadczenia z poprzednich miejsc pracy, różne cechy charakteru, wady, zalety itp.

Dokładnie. W pewnym momencie mamy sytuację, że wszystko miało pięknie zadziałać, plan był dobry, a coś zaczyna nie grać - czy to w kwestii wyników, czy relacji w zespole. W szkole nas trochę tego uczono, że jeśli dziecko przychodziło i mówiło, że czegoś nie rozumie, to (w większości przypadków) albo się mu powtarzało dokładnie to samo, albo mówiło się to znacznie głośniej. Wtedy było wrażenie, że teraz to na pewno dotrze. Nic bardziej mylnego. To, że my coś powtórzymy tak samo, nie oznacza, że ta druga strona jest w stanie to zrozumieć. Pamiętajmy o tym, że człowiek oprócz tego, że ma to, o czym pan powiedział, że ma różne doświadczenia i jest w grupie zróżnicowanej wiekowo i kulturowo, to menadżerowie bardzo często nie mają czasu na pochylenie się nad konkretnym członkiem zespołu. Dopiero wtedy, gdy on coś źle robi, to wtedy nad nim się pochyla.

Klasyka.

Tak naprawdę trzeba czasami posłuchać tego zespołu. Spotkania przebiegają według jasnych scenariuszy: Ja do was szybko mówię, wy mnie słuchacie.

Bo przecież „nie można tracić czasu”. Tylko że gdy dojedzie trudnej sytuacji ten czas i tak trzeba „wydać” – tylko że podwójnie.

Coaching sprawia jeszcze jedną rzecz. Pomaga jednostce się rozwijać, a to przecież będzie miało bezpośrednie przełożenie na rozwój zespołu, dlatego, że osoba lub grupa osób wpada na nowe rozwiązania, ma nowe wizje tego jak można coś zrobić inaczej, lepiej, szybciej, składniej albo odkrywa w sobie nowe zasoby jakie może wykorzystać, by odnieść lepszy efekt.

Wielu ludzi pomyśli jednak o rozmowie jako takiej: „Co w tym trudnego i odkrywczego? Przecież każdy to potrafi”.

Każdy rozmawiać może - trochę lepiej, lub trochę gorzej. Jest nieco tak, jak śpiewał Jerzy Stuhr – tylko on o śpiewaniu a my mówimy o rozmawianiu. Każdy z nas posiada umiejętności rozmowy z drugim człowiekiem, jednak ogromną pokusą jest mówienie, jak inny człowiek ma żyć. W pewnym momencie stajemy się ekspertami w tym zakresie. W wypadku coachingu mamy zadawać pytania tak, aby nasz rozmówca mógł znaleźć najlepsze rozwiązanie sytuacji. To on jest ekspertem w kwestii swojego życia - czy to zawodowego, czy też osobistego. To wbrew pozorom jest megatrudne – nie dawać rad i nie mówić, co jest dobre, a co złe.

Bywa też, że umiemy przekazywać informacje, ale w ogóle nie słuchamy drugiej strony. Monolog.

Przyzwyczailiśmy się do pewnych mechanizmów, których się nauczyliśmy. Jeżeli faktycznie nie byliśmy wysłuchiwani w poprzednim miejscu pracy, trudno nam się będzie rzucić się na głęboką wodę, oddać się takiemu słuchaniu i relacyjności.

Poproszę o przykład, na podstawie którego, czytelnikom będzie łatwiej zrozumieć, jak wygląda praca coacha.

Coaching w momencie, gdy wchodzimy do firmy jest trójstronny. Mamy coacha oraz sponsora, który to finansuje i który chce ze swoim zespołem osiągnąć pewne rzeczy. Jest też w końcu osoba, z którą bezpośrednio pracujemy. W jednej z firm, która poprosiła mnie o pomoc, sponsor powiedział, że chce podnieść efektywność pewnych działań u swojego menadżera. W momencie, gdy usiadłam do pracy z tą osobą, okazało się, że ona tak naprawdę nie ma problemów z technicznymi rozwiązaniami. Nie potrzebowała pomocy w tym zakresie. Ona tak naprawdę nie miała ani dużych braków, ani jakichś wielkich trudności w technicznym „ogarnianiu” danego zadania. Wszyscy myśleli, że ten młody menadżer jest niedouczony, popełnia błędy, potrzebuje szkoleń itp. On bardzo niepewnie czuł się w tym zespole i wycofywał się nie rozumiejąc, co się dzieje.

Gdzie tkwił problem?

Kłopot polegał na tym, że ten menadżer bardzo często wycofywał się dlatego, że jego bezpośredni przełożony dużo rzeczy komunikował mimiką. W momencie, gdy zaczęliśmy w tym temacie pracować, to ta osoba nauczyła się tego, żeby zadawać pytania, czy to, co widzi u swojego bezpośredniego przełożonego, jest tym, co zrozumiała. Gdy się tego nauczyła, w jej głowie nie zostawała informacja wyciągnięta z tego, co usłyszała, zobaczyła i nie zweryfikowała, ale co usłyszała, zobaczyła, zweryfikowała czy dobrze zrozumiała i ewentualnie skorygowała. Tego typu rzeczy są w firmach traktowane nieco po macoszemu.

Niby niewielka zmiana, a dość kluczowa.

Pamiętam, jak przyszedł do mnie menadżer jednej z firm i powiedział, że ma świetnego gościa, który wykonuje dobrze same czynności ale trudno się z nim rozmawia. Dopiero w momencie, gdy coach usiadł koło tego człowieka, nagle okazało się, że chłopak jest w spektrum autyzmu. W swoim fachu był absolutnie fenomenalny. Wystarczyło tylko razem z nim ustalić zasady, na jakich będą odbywały się spotkania podsumowujące wykonaną pracę i nadające następne cele.

Pewnie i menadżer, i pracownik byli zadowoleni.

Tak - i oboje poczuli się komfortowo. Pamiętam, jak się śmiałam z tego, że na początku dziwili się, że nie będą siedzieć naprzeciwko siebie, tylko obok. Menadżer spytał: „To wystarczy?”. Odpowiedziałam: „Sprawdź, jak ci pójdzie”. To są niuanse, a później okazuje się, że wiele spraw idzie bardzo do przodu. Gdy przyglądamy się większości problemów z perspektywy czasu, to widać, że zaczynają się one od drobnostek, które rosną do większej skali. Narastają następne błędy i następne. Kiedy przychodzi ktoś z zewnątrz, potrzeba dłuższego procesu, aby to wyczyścić.

Powiedziała pani „z zewnątrz”. W przypadku korporacji zawsze jest to ktoś spoza organizacji?

Mówię o zewnętrznym coachu, chociaż wewnętrzni są tak samo skuteczni i merytorycznie przygotowani. Z mojego doświadczenia i rozmów z coachami wewnętrznymi (gdy proszą o skonsultowanie jakiegoś problemu) wynika jednak, że są oni w wielu momentach zatrzymywani lojalnością w stosunku do firmy. Często funkcja coacha wewnętrznego jest połączona z funkcjami HR-owymi, więc są z organizacją bardzo mocno zidentyfikowani. Codziennie bywając z tym samym człowiekiem, muszą też osiągać swoje wskaźniki i to jest czasami trudne. Nie mówię, że zawsze, ale czasami tak jest. Jeżeli jeszcze brakuje pewnego dystansu, zobaczenia czegoś z boku, to nieraz popełniamy czeskie błędy i dopiero zewnętrzne oczy są w stanie je zobaczyć.

Podobnie jest w dziennikarstwie. Bardziej doświadczone redaktorki powtarzają, że lepiej błędy językowe w tekście znajduje inny dziennikarz, a nie my sami, czytając swój artykuł. Wracając do tematu - choć nie każda firma potrzebuje coachingu, to chyba więcej menadżerów i prezesów go potrzebuje, niż liczba tych, którzy o tym pomyśleli.

My czasami potrzebujemy dyrektywnego powiedzenia paru rzeczy. Żeby to jasno wybrzmiało - coachingiem nie załatwimy osiągania wszystkich „twardych” wskaźników, które musimy osiągnąć. Czasami ten coaching może stać lekko w opozycji do celów firmy, bo niejednokrotnie chcemy mieć efekty od razu. Praca coachingowa jest rozłożona w czasie i efekty osiągamy też w czasie. Choć mam doświadczenie takiej sytuacji, że jedna sesja zrobiła ogromny efekt.

Coaching zawsze procentuje?

Tak, choć są cele, które można realizować zwykłymi narzędziami komunikacji. Wtedy w procesie przekazania informacji wystarczy zwykła parafraza, by dowiedzieć się, czy to, co powiedzieliśmy, pracownik w naszym zespole dobrze zrozumiał. Coaching będzie dobrą opcją, kiedy, kilkukrotnie, na różne sposoby, korzystaliśmy z technik komunikacji i coś dalej jest nie tak. Podobnie może być także w życiu. Mamy coaching osobisty, który pomaga odkryć, co w nas gra i co się dzieje w naszym sercu. To mogą być kwestie np. zaniżonych kompetencji społecznych, problemy z jakąś sytuacją losową, która nam się wydarzyła i która rzutuje na nasze funkcjonowanie.

Zdarzyło się pani mieć w pracy swego rodzaju konflikt interesów? Albo mówiła pani, że coaching w danej sytuacji może być szkodliwy?

Miałam menadżera, który wiedział doskonale, że ma bardzo wypalonego człowieka w jednym z działów. Chciał go jakoś zainspirować. Tam były bardzo źle ustawione relacje pomiędzy osobą zarządzającą a tym menadżerem. Wytworzyła się chora sytuacja, w której młody człowiek zaczął jakoś fantazjować sobie na temat tego, co on może w tej firmie, przejmując kompetencje swojego przełożonego. Trochę przeskoczył skalę swoich możliwości i kompetencji. Był też arogancki. Powiedziałam sponsorowi, to co mówię zawsze w takich sytuacjach: „Pamiętaj o tym, że jak wchodzimy z coachingiem, to coaching może pójść w dwóch kierunkach. Z jednej strony może ci przynieść świetne efekty i możesz mieć naprawdę zregenerowanego, świetnego menadżera, ale z drugiej on może dojść do wniosku, że jest tak bardzo wypalony w tym miejscu i tak bardzo dla siebie nie widzi tu możliwości, że może odejść.” W tej konkretnej sytuacji sponsor powinien przejść proces coachingowy, ale nie miał na to otwartości. Podwładny po 3 miesiącach odszedł z firmy, ponieważ określono twardo jego zakres kompetencji, a to mu się nie spodobało.

Słyszałem też o sytuacjach, gdy coachowie wysyłali swoich klientów do psychoterapeuty.

W mojej pracy dwa razy zdarzyła się taka sytuacja, w której zatrzymałam proces coachingu i powiedziałam, że w tym konkretnym przypadku potrzebna jest inna pomoc. Pierwszy raz było tak w momencie, gdy poczułam, że dziewczyna, z którą pracowałam, ma bardzo głęboką depresję. Tam najpierw trzebaby było ją „podholować” terapeutycznie i to taką porządną terapią łącznie z tym, że według mnie psychiatra powinien zobaczyć jej sytuacje, bo według mnie jej organizm był wycieńczony. Z dużą wrażliwością i bardzo empatycznie powiedziałam, że to nie jest moment na osiąganie celów i na to, żebyśmy szły na do akcji i do boju. My musimy wiedzieć, skąd coś się wydarza. Jeżeli coś nam się psuje, to dobrze jest najpierw „wyczyścić” siebie.

A ta druga sytuacja?

To był moment, w którym osoba była u mnie po raz trzeci i po raz drugi nie odrobiła zadania domowego. Ja w ogóle jestem ogromną fanką podejścia, że coaching dzieje się między sesjami. My możemy pogadać, ustalać coś, zrobić plan i zobaczyć co się fantastycznego zadzieje, gdy go zrealizujemy. Sprawdzić, czy to działa możemy tylko w realnych sytuacjach. Powiedziałam bardzo jasno i uczciwie, że uważam, że coaching jest nieefektywny, że ta osoba przychodzi do mnie tylko pogadać i nic się z tym nie dzieje. Na „pogaduchy” możemy się na kawę umówić. Zapowiedziałam następne zadanie i zaznaczyłam, że jeśli nie odrobi wszystkich zadań, ma do mnie nie przychodzić, bo to jest strata jego czasu, a ja szanuję czas osoby, z którą pracuję. W moim rozumieniu etyki są dwa momenty, kiedy trzeba zatrzymać coaching i każdy coach powinien tego przestrzegać jak przykazań w Biblii.

Biblia coachingu – zabrzmiało groźnie (śmiech).

Są takie rzeczy i takie momenty, w których coach nie powinien kierować się chęcią „pociągnięcia” dalej sesji. To między innymi sytuacje, gdy cel jest „nieekologiczny” - szkodzi innej osobie. Na przykład zaplanuję sobie, jak sprawić, by zwolnili koleżankę ze stanowiska, żebym ja tam mogła wejść. Celem coachingu może być kwestia, jak osiągnąć awans, ale nie „podkopywanie” kogoś innego i robienie planu, żeby wyrządzić zło. To jest właśnie nieekologiczne i ja w tym nigdy nie będę brała udziału. Drugą sytuacją są cele, które będą zagrażać życiu i zdrowiu klienta lub bliskich klienta.

Naszą rozmowę rozpoczęliśmy od nieco prowokacyjnego hasła „jesteś zwycięzcą”, które wielu kojarzy się z coachingiem. Jeśli miałaby pani moc, by zmienić je w umysłach ludzkich na inne, to jak ono by brzmiało?

Jestem w drodze - permanentnej drodze. Jestem kimś, kto będzie miał ciekawość do tej drogi i do tego, co na tej drodze spotka. Gdybym miała zobrazować to, co charakteryzuje coaching, to jest to odkrywanie potencjału i zasobów jakie ma dana osoba poprzez nią samą.

Dziękuję za rozmowę.

Joanna Nidzińska - wykładowczyni akademicka na Uniwersytecie WSB Merito w Chorzowie. Od ponad dwóch dekad właścicielka firmy zajmującej się rozwojem człowieka „Coach i HR Biznes Partner”. Trenerka realizująca ideę pracy z człowiekiem jako najcenniejszym zasobem w organizacji. Od 10 lat działa w środowisku osób z niepełnosprawnościami. Jest trenerką pracy, doradczynią zawodową i pośrednikiem pracy osób ze szczególnymi potrzebami, w tym osób z niepełnosprawnościami. Ekspertka w dziedzinie dostępności i audytorka dostępności. Jej motto życiowe, to słowa Lewis Carrol: „Jeżeli nie wiesz, dokąd chcesz iść, nie ma znaczenia, którą drogą pójdziesz...”

Europejski Kongres Gospodarczy - głównym patronem medialnym wydarzenia jest Polska Press Grupa, wydawca m.in. serwisu i magazynu „Strefa Biznesu”, 22 serwisów i dzienników regionalnych, ponad 500 serwisów miejskich, skonsolidowanych pod marką NaszeMiasto.pl, ogólnopolskiego portalu informacyjnego i.pl oraz serwisów e-commerce, branżowych i tematycznych, w tym: Sportowy24.pl, Gol24.pl, Telemagazyn.pl i Shownews.pl.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera