Nadwiślanka: Piłkarze Nadwiślanki przed inaugurującym rundę wiosenną meczem z Targowianką. Za kilka tygodni zagrają w wyższej lidze. Fot. Aleksander Gąciarz
Piłkarze Nadwiślanki w niezwykłych okolicznościach zapewnili sobie awans do VI ligi
Awans zapewnili sobie na dwie kolejki przed zakończeniem rozgrywek. Spotkanie miało niezwykły przebieg, bo gospodarze przegrywali już 0-3, ale mimo wszystko odnieśli zwycięstwo.
Pech dopadł miejscowych jeszcze przed pierwszym gwizdkiem, gdy okazało się, że przeciwko Węgrzcance nie będą mogli zagrać dwaj kluczowi zawodnicy: bramkarz Marek Kisiel i napastnik Dariusz Profic. Ten pierwszy był nieobecny z powodu obowiązków szkolnych. Napastnik, któremu tej wiosny koledzy zawdzięczają co najmniej kilka punktów, doznał natomiast lekkiego urazu w ostatnim meczu z Gdovią. - Nie jest to nic groźnego, naciągnięcie pachwiny, ale zdawaliśmy sobie sprawę, że w razie niepowodzenia może nas czekać bardzo ważny mecz z Wiślanką i nie chciałem ryzykować - mówi trener Paweł Tomana.
Profic wysiłki kolegów mógł oglądać tylko z trybun. I nie miał wesołej miny, bo to Węgrzcanka dyktowała warunki gry w Nowym Brzesku. Goście do przerwy prowadzili 1-0 po golu z rzutu karnego. - O braku Kisiela i Profica dowiedzieliśmy się na krótko przed rozpoczęciem gry. Ta sytuacja bardzo zdeprymowała drużynę. Chłopcy wyszli na boisko bez wiary w sukces - mówi prezes klubu Jacek Zawartka. Najgorsze miało jednak dopiero nastąpić. Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy przyjezdni zdobyli dwa kolejne gole. Mało kto w tym momencie wierzył w końcowy sukces. Tymczasem podopieczni Pawła Tomany przeszli metamorfozę. Pierwszego gola zdobył Karol Krzyk uderzeniem z okolic szesnastego metra. - To był przełomowy moment spotkania. My uwierzyliśmy, że możemy jeszcze coś zdziałać, a Węgrzcanka stanęła - mówi trener. Po czterech minutach celnie uderzył głową Patryk Oraczewski (z rzutu rożnego dośrodkowywał Marek Pawlak). Po następnych trzech z daleka uderzył Krzysztof Marek i zrobił się remis. Decydująca akcja nastąpiła w 75. minucie, gdy w sytuacji sam na sam z bramkarzem znalazł się Pawlak i potrafił zrobić z tego użytek. - Szalenie nam na tej wygranej zależało. Za kilka dni czeka nas mecz z wiceliderem Wiślanką. W najgorszym wypadku, przed ostatnim spotkaniem z broniącą się przed spadkiem Contrą Sułków, mielibyśmy zaledwie 1 punkt przewagi nad zespołem z Grabia i atmosfera byłaby nerwowa - podkreśla szkoleniowiec. Największym pechowcem okazał się natomiast miejscowy wójt Jan Chojka. - Wyszedłem ze stadionu na pół godziny i nie widziałem sześciu goli - żałował. - Cieszę się jednak, że zespół pokazał charakter. Bo podnieść się ze stanu 0-3 to trudna sztuka.
Dzięki wygranej Nadwiślanka mogła po 14 latach przerwy cieszyć się z awansu do wyższej klasy. Jedynym zawodnikiem drużyny, który grał w klubie w klasie okręgowej, jest Tomasz Frączkiewicz. Niecodziennym epilogiem wieczoru była wiadomość, która nadeszła z Podłęża. Zajmująca drugie miejsce w tabeli Wiślanka Grabie uległa miejscowemu Piłkarzowi. Ten wynik oznaczał, że Nadwiślanka - nawet w przypadku porażki z Węgrzcanką - zapewniłaby sobie promocję.
W meczu z Węgrzcanką Nadwiślanka grała w składzie: Lubacha - Frączkiewicz, Tomana, A. Marek - Hajdaś (55 T. Chojka), Oraczewski, Tyrański, Sowa (55 P. Chojka)- K. Krzyk (85 J. Krzyk), Pawlak.
ALEKSANDER GĄCIARZ
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?