Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Numer „dziesięć” jest tylko jeden

K. Kawa, R. Półtorak, Santos
Osoba Pelego wykorzystywana jest przez Santos na wszelkie możliwe sposoby, m.in. żeby zachęcić do przyjścia na stadion tego klubu
Osoba Pelego wykorzystywana jest przez Santos na wszelkie możliwe sposoby, m.in. żeby zachęcić do przyjścia na stadion tego klubu FOT. KRZYSZTOF KAWA
Mundial 2014. Galeria przy stadionie Santosu nie pomieściłaby wszystkich pamiątek związanych z Pele.

Didi cierpliwie, niemal majestatycznie strzyże postawnego mężczyznę, który siedzi na fotelu. Z drugiej strony ulicy jego pracę uważnie obserwuje Pele. Najsłynniejszy piłkarz świata uśmiecha się z ogromnego billboardu wiszącego na ścianie jednej z trybun stadionu, zachęcając do zakupu karnetu na mecze Santosu.

Legenda Didiego, fryzjera Pelego, narodziła się przed kilkudziesięcioma laty i wciąż jest żywa. Jest środek mundialu, ale tutaj, w centrum 440-tysięcznego Santosu sprawy toczą się swoim rytmem.

W sąsiadującym z lokalem Didiego barze posila się rodzina z Chile, która właśnie skończyła odwiedziny w muzeum na stadionie. Wywieszona na słupie kartka jest ofertą wyjazdu na pierwszy mecz nowego sezonu brazylijskiej ekstraklasy. Spotkanie Santosu z Flu­minense odbędzie się 20 lipca na Maracanie, tydzień po finale mistrzostw świata.

Neymar? Nie, Thiago Silva

Mundial ściąga do Santosu coraz to nowych gości. Właśnie przyjechała ekipa holenderskiej telewizji. Filmują lokal, który od sufitu do ziemi wypełniony jest zdjęciami Pelego i wycinkami starych gazet dokumentujących czasy, gdy król był u szczytu sławy. Didi jest uprzejmy, choć barierą jest język, bo mówi tylko po portugalsku. – Wiele z tych pamiątek dostałem od Pelego, który do dzisiaj się u mnie strzyże. Odwiedza mnie zawsze, ilekroć jest w Santosie – podkreśla Didi.

Na ekranie wiszącego u sufitu telewizora toczy się mecz Rosji z Koreą Płd. Pod stadion po drugiej stronie ulicy codziennie podjeżdża autokar reprezentacji Kostaryki. Pobliski ośrodek szkoleniowy Rei Pele klub wynajął z kolei Meksykowi.

Dlatego drużyna Santosu na czas mistrzostw wyniosła się do oddalonego o ponad 100 km Sao Jose dos Campos. Na miejscu zostali tylko juniorzy. Właśnie skończyli zajęcia w hali pod trybuną. Fernando ma 17 lat i 180 cm wzrostu. Chętnie przystaje, by porozmawiać o swojej pasji. Pelego zna tylko z opowiadań, za to Neymar to po prostu starszy kolega z klubu.

– Jestem parę lat młodszy, więc nigdy razem nie trenowaliśmy, ale mijaliśmy się w szatni albo na korytarzu – opowiada. – Czy Neymar jest teraz moim idolem? Nie, jestem środkowym obrońcą i dla mnie najlepszy na świecie jest kapitan Brazylii Thiago Silva, akurat wcale niezwiązany z Santosem – uśmiecha się.

Fernando żegna się z kolegami, każdy zmierza w swoją stronę. Jako ostatni, prowadząc czerwony rower, bramę stadionu opuszcza 36-letni Luiz Fernando Xavier, trener przygotowania fizycznego grup młodzieżowych.

– Neymar? Pracowałem z nim od czasu gdy skończył dwanaście lat. Był wtedy taki mały – wyciąga rękę przed siebie i zawiesza najwyżej półtora metra nad ziemią. – Technicznie był w swojej grupie niezrównany. Ale fizycznie odstawał od wszystkich. Drobniutki, delikatny, miałem z nim mnóstwo pracy.

Do Nascimento i jego DNA

W zimie w Brazylii zmierzch zapada bardzo szybko. Jest dopiero 18, ale zrobiło się ciemno. Jorge wraca do swojego domu przy plaży sfatygowanym fordem. Z uprzejmości pyta, czy nas gdzieś podwieźć. W klubie pracuje od dwudziestu lat, zna tutaj wszystkich. – Po przeprowadzce do Barcelony Neymar rzadko zagląda do Santosu, ale została tu jego dawna dziewczyna Caroline Dantas i syn Davi Lucca. Mają willę tuż obok stadionu – wyjaśnia.

Niedaleko stąd mieszkała także Sandra Regina Machado Arantes do Nascimento. Sandra przez znaczną część życia walczyła, by Edson Arantes do Nascimento przyznał, iż był jej ojcem. To wzruszająca historia, Thalita z centrum informacji na dworcu autobusowym w Santosie koniecznie chce ją opowiedzieć.

– By dojść sprawiedliwości, Sandra wytoczyła proces Pelemu i znalazła dowód dzięki badaniom DNA. Umarła osiem lat temu. Była wspaniałym człowiekiem i politykiem, pomagała ludziom, którzy znaleźli się w takiej sytuacji jak ona – mówi.

Jak Robinho i Marcelo

W muzeum na stadionie galeria upamiętniająca tych, którzy reprezentowali Santos na mistrzostwach świata, liczy piętnaście zdjęć. Neymar gra na mundialu jako piłkarz Barcelony, co nie znaczy, że jest tutaj passe. Przecież zostawił po sobie trzy mistrzostwa stanu, Copa Libertadores i 17 milionów euro za transfer do Katalonii. Dlatego w centralnym punkcie sali futurystyczna, wykonana z blachy postać Neymara szykuje się do pojedynku z wykonaną z drutu postacią Pelego.

Nie ma jednak wątpliwości, że w Santosie król jest tylko jeden. Neymar, który tak jak Robinho, a także były gracz Wisły Kraków Marcelo pochodzi z pobliskiego Sao Vicente, nie ma szans zepchnąć go w cień, nawet jeśli teraz, po zdobyciu kilku goli na mundialu, jest na ustach wszystkich Bra­zylijczyków.

Stadionowa galeria nie pomieściłaby wszystkich pamiątek związanych z Pele. Jednak nowe muzeum króla futbolu, otworzone z pompą przed dwoma tygodniami, wcale nie znajduje się w sąsiedztwie Vila Belmiro, ani przy centrum treningowym Rei Pele. Nie zbudowano go także przy szerokiej plaży, gdzie stoją ekskluzywne hotele i modne apartamen­towce. By do niego dotrzeć, trzeba się zapuścić w zakamarki uliczek w północnej, portowej części Santosu. Zniszczone kocie łby, odpadający ze ścian kamienic tynk, powybijane szyby w oknach. Czy aby na pewno dobrze trafiliśmy?

Strażnik Złotej Nike

Dyrektorem muzeum jest Jose Eduardo Moura. Porusza się z protezą na lewej nodze, prosi byśmy usiedli. – Kontuzja piłkarska – wyjaśnia. – Mieszkam w Sao Paulo, grałem tam w drugiej lidze.

Od 16 czerwca dojeżdża codziennie do nowego miejsca pracy. Jest dumny, że mógł osobiście poznać Pelego i zostać strażnikiem jego pamiątek.

– Pele jest bardzo bezpośrednim, pełnym osobistego uroku człowiekiem. Chętnie z wszystkimi się wita, rozdaje autografy – opowiada Moura. – Na razie przekazał nam prawie sto siedemdziesiąt eksponatów. Najcenniejszym z nich jest replika Złotej Nike, jaką otrzymał od FIFA i rządu Meksyku w 1970 roku. Trofeum, które dostała po finale drużyna, zostało skradzione i zaginęło, więc statuetka Pelego jest teraz najważniejszą pamiątką trzeciego triumfu Brazylii na mistrzostwach świata.

Dziwimy się, że muzeum powstało akurat tutaj, gdzie okolica nie zachęca do wizyt. – To element szerszego planu rewitalizacji tego miejsca. Chodzi o to, by wydźwignąć je z zapaści między innymi poprzez ściągnięcie tu turystów – mówi Moura.

Tramwaj Pelego

Rzeczywiście, muzeum generuje ruch. Dziennie zjawia się tutaj 600-700 osób, w niedziele dwukrotnie więcej. Na wprost budynku znajduje się odnowiony dworzec, do którego prowadzą szyny tramwajowe. Część turystów dociera tu zabytkowym wagonem. Dokładnie tak jak Pele, gdy zjawił się na otwarcie eks­pozycji wraz z wiceprezydentem Brazylii Michelem Teme­rem. Na uroczystości było też kilku znanych piłkarzy, którzy występowali w Santosie z Pele, w tym Goncalo.

Brat Goncalo, Francisco prowadzi bar sto metrów od muzeum. Klientom chwali się piłkarskimi koneksjami, nad jego głową wisi zdjęcie przedstawiające brata w towarzystwie zawodników wielkiej ekipy Santosu z lat sześćdziesiątych – Coutinho, Pepe i oczywiście samego króla.

Na drugiej fotografii Goncalo obejmuje się z Clodoaldo, mistrzem świata z 1970 roku. Przed wejściem do baru Francisco ustawił tablicę, obok której nie można przejść obojętnie: Zanim pojawił się Pele, „10” była tylko jednym z numerów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski