MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nowy Sącz. Ostry seks, przemoc i śmierć

Paweł Szeliga
Zakutego w kajdanki Sławomira T. na salę sądową doprowadzili policjanci. 52-latek konsekwentnie twierdzi, że nie ma związku ze śmiercią Małgorzaty K., choć przyznaje, że się z nią kontaktował
Zakutego w kajdanki Sławomira T. na salę sądową doprowadzili policjanci. 52-latek konsekwentnie twierdzi, że nie ma związku ze śmiercią Małgorzaty K., choć przyznaje, że się z nią kontaktował Fot. Paweł Szeliga
Pochodzący ze Śląska mężczyzna umówił się z kobietą z dużo młodszą Krakowa, by uprawiać z nią seks. Gdy zmarła, nagie ciało wywiózł do lasu i tam je wyrzucił. Ze względu na drastyczne szczegóły proces 52-latka będzie się toczył za zamkniętymi drzwiami.

Według gorlickiej prokuratury to 52-letni Sławomir T. ze Śląska przyczynił się do śmierci 27-letniej krakowianki Małgorzaty K. Jej nagie ciało znaleziono we wrześniu 2014 r. w pobliżu domku myśliwskiego w Bednarce. Zmarła w wyniku nietypowego uduszenia. Sławomir T. stanął w przed Sądem Okręgowym w Nowym Sączu. Twierdzi, że jest niewinny.

Skomplikowane śledztwo
To była jedna z najbardziej zagadkowych spraw, z którymi zetknęli się gorliccy śledczy. Mieli zwłoki niezidentyfikowanej kobiety, a jedynym tropem mogącym pomóc w ustaleniu jej danych były trzy czerwone kwiatki wytatuowane nad kostką prawej stopy. Gdy wystosowano apel o pomoc w ustaleniu tożsamości zmarłej, to właśnie tatuaż sprawił, że na policję zgłosili się jej znajomi. Żmudne śledztwo pomogło też dotrzeć do Sławomira T., który - według prokuratury - ma związek ze śmiercią 27-letniej krakowianki.

Śledczy znaleźli dowody na to, że we wrześniu telefonował on do Małgorzaty K., którą poznał w internecie. W tych kontaktach określał siebie nickiem "stanowczy", co sugerowało, że lubi seks z użyciem przemocy. Wynajął domek letniskowy w Rupniowie koło Limanowej. To tam miał zabrać kobietę. Przyjechał po nią do Krakowa, by w nocy z 25 na 26 września zrealizować swoje erotyczne fantazje. Jak ustalili biegli, zbliżeniu towarzyszyło krępowanie i podduszanie, w wyniku czego u 27-latki doszło do obrzęku płuc, ostrej niewydolności krążenia i gwałtownej śmierci. Chcąc uniknąć odpowiedzialności Sławomir T. zapakował ciało do auta i wywiózł blisko 100 km na wschód do Bednarki.

Interesował się tą śmiercią
Śledczy nie zdradzają, jak wpadli na trop podejrzanego. Zatrzymali go w styczniu, gdy przyjechał do domu na święta z Holandii, gdzie pracował. Wtedy pojawiły się kolejne dowody, mające świadczyć o tym, że miał kontakt ze zmarłą.

Znaleziono u niego kolczyk ze śladami DNA 27-latki. Analiza operacji wykonywanych w komputerze wykazała, że Sławomir T. wielokrotnie wpisywał w wyszukiwarkę słowa: znaleziono zwłoki i gwałt, co miało dowodzić, że interesował się postępami śledztwa. Czytał o nim sporo na stronach internetowych gazet. Tymczasem, jak wykazał biegły informatyk, wcześniej wiadomości o takiej treści w sieci nie szukał.

Wszystkiemu zaprzecza
Sławomir T. od początku utrzymuje, że nie ma związku ze śmiercią Małgorzaty K. Przyznaje, że się z nią umówił, ale już w Krakowie się rozmyślił i wysadził ją na stacji benzynowej. Być może wtedy wypadł jej kolczyk, jeden z dowodów w jego sprawie.

52-latek sugeruje, że krakowiankę mógł potem zabrać autem jakiś nieznany mężczyzna i to właśnie jego powinna szukać policja. Sławomir T. nie zaprzecza, że lubi seks z użyciem przemocy, ale stanowczo twierdzi, że z Małgorzatą K. żadnych kontaktów seksualnych nie miał. Potwierdza, że wynajmował domek letniskowy w Rupniowie. Przekonuje jednak, że 27-latki w nim nie było.

Biegli nie znaleźli dowodów na to, że mężczyzna mógł celowo zabić Małgorzatę K. Nie miała widocznych obrażeń i była zupełnie zdrowa, więc nie było powodów, by nagle zmarła z przyczyn naturalnych. Dlatego Sławomira T. oskarżono o nieumyślne spowodowanie śmierci, za co grozi do pięciu lat więzienia.

Zarzucono mu też znieważenie zwłok, bo nagie ciało pozostawił w miejscu publicznym, narażając je dodatkowo na żerowanie dzikich zwierząt. Można za to trafić do więzienia na dwa lata. 52-latek jest też oskarżony o umieszczenie w internecie nagich zdjęć swojej konkubiny, na co ta nie wyraziła zgody. To podlega karze do pięciu lat pozbawienia wolności. Najpoważniejsze konsekwencje mężczyzna może jednak ponieść za sfałszowanie 48 stuzłotowych banknotów. Za narażenie skarbu państwa na stratę sąd może skazać go nawet na 25 lat więzienia.

Bez emocji
Sławomir T. stanął w ubiegłym tygodniu przed sądem. Na twarzy pewnego siebie, postawnego mężczyzny nie było widać emocji. Doprowadzony z aresztu w kajdankach spokojnie zajął miejsce dla oskarżonego. Nie życzył sobie obecności na procesie mediów, co potwierdził jego obrońca, żądając wyłączenia jawności postępowania. Wnioskowi nie sprzeciwili się prokurator i pełnomocnik rodziny zmarłej.

Za zamkniętymi drzwiami
- Sąd wyłącza jawność, kierując się ważnym interesem prywatnym pokrzywdzonych - wyjaśnił sędzia Jerzy Bogacz. Podkreślił, że na sali sądowej podawane będą szczegóły, dotyczące intymnej sfery życia zmarłej. Szczegółów z jej życia nie można upubliczniać do czasu prawomocnego zakończenia procesu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski