Nowohucki kucharz, mistrzowski smak

Rafał Bosak Fot. Marcin Warszawski

- Zawsze chciał Pan zostać kucharzem?

- Nigdy nie miałem żadnych wątpliwości, jaki zawód chciałbym wybrać. Od najmłodszych lat moją wielką pasją była kuchnia i mogłem w niej spędzać wiele godzin. Na pewno wiele tajników kulinarnych nauczyłem się od mojej mamy, która również świetnie gotuje.

- Niebawem będzie Pan dyplomowanym kucharzem. Szkoła wiele Pana nauczyła?

- Za niespełna dwa miesiące będę zdawał maturę i egzamin zawodowy. Szkoła, w której zdobywałem edukację zawsze miała swoją renomę i wykształciła wielu znakomitych szefów kuchni. Myślę, że nauka była owocna - zarówno w teorii, jak i w praktyce.

- To pierwszy Pana sukces w takich zawodach?

- W ogóle się nie spodziewałem, że grono tak znakomitych szefów kuchni doceni potrawę mojego autorstwa. Bardzo się cieszę z tego wyróżnienia i mam nadzieję, że nie będzie ono ostatnie.

- Jaka potrwa miała więc mistrzowski smak?

- To był tatar z sarny. Trzeba jasno powiedzieć, że przygotowania tego dania nie jest łatwe, gdyż jako uczeń nie często mogłem pracować "na takim mięsie". Kilogram waha się w granicach 130 zł, jednak każdy kucharz wie, że najwyższej jakości jedzenie musi dużo kosztować. Na dobrym smaku nie można oszczędzać.

- Kto jest dla Pana wzorem w dokonaniach kulinarnych?

- Trudno wymienić jednego kucharza, którego bym podziwiał. Jest wielu mistrzów, od których chciałbym się uczyć i czerpać inspirację. To niezwykle twórczy zawód, w którym tak naprawdę każdy może się od każdego nauczyć czegoś ciekawego.

- Jakie plany na przyszłość?

- Na pewno chciałbym prowadzić własną restaurację. Kraków jest wyjątkowym miastem, w którym jest wiele lokali z doskonale prowadzoną kuchnią. Mam nadzieję, że właśnie tutaj będę w przyszłości pracował.

- Jak ocenia Pan polską kulturę jedzenia?

- Polakom brakuje czasu na jedzenie. Trzeba to zmieniać. Każdy posiłek powinien być świętem i okazją do spotkania, rozmowy przy niepowtarzalnych smakach.

Rozmawiał

Marcin Warszawski