18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nowak: Mówię to otwarcie - chcę prowadzić reprezentację Polski

Redakcja
Piotr Nowak: - Moje szkoleniowe CV jest bardzo przyzwoite FOT. WOJCIECH BARCZYŃSKI
Piotr Nowak: - Moje szkoleniowe CV jest bardzo przyzwoite FOT. WOJCIECH BARCZYŃSKI
ROZMOWA z PIOTREM NOWAKIEM, byłym reprezentantem Polski, asystentem selekcjonera kadry Stanów Zjednoczonych i samodzielnym trenerem olimpijskiej drużyny USA oraz szkoleniowcem Philadelphia Union

Piotr Nowak: - Moje szkoleniowe CV jest bardzo przyzwoite FOT. WOJCIECH BARCZYŃSKI

- Pojawił się Pan w Warszawie kilka dni po tym, jak Polski Związek Piłki Nożnej zabrał się za wybór nowego selekcjonera reprezentacji. Przypadek?

- Miałem przyjechać na mecz otwarcia mistrzostw Europy. Miałem zaproszenie. Ale okazało się, że muszę zostać, aby dopiąć transfer zawodnika Philedelphia Union. Później sprawy tak się potoczyły, że rozstałem się z klubem. Spakowałem się i przyjechałem do Warszawy na mecz półfinałowy. W międzyczasie dowiedziałem się, że PZPN szuka trenera.

- Dlaczego rozstał się Pan z klubem MLS?

- Mieliśmy różnicę zdań z właścicielem. Ale złego słowa na Philadelphię Union nie powiem. Stworzyliśmy ten klub od podstaw. Cały system szkoleniowy, centrum treningowe, akademię, stadion. Po prostu wszystko. Od zera. W MLS (piłkarska liga zawodowa - przyp. red.) miejsce się kupuje. Za dziesiątki milionów dolarów. Dobraliśmy zawodników. A trzeba pamiętać, że w Stanach Zjednoczonych jest taki system, że jeden klub nie może odkupić więcej niż jednego zawodnika z jednego klubu. Moja rola nie ograniczała się jedynie do ustalenia taktyki na mecz, ja ustalałem strategię działania dla całego klubu, układałem system szkolenia, wykorzystywałem swoje kontrakty z czasów, gdy grałem w piłkę. Dostawałem od kolegów gotowe konspekty i próbowałem je wplatać w swoje plany. Najmłodszych zawodników, od 7 do 12 lat, nie wyciągaliśmy z ich szkół i ośrodków, ale stworzyliśmy taki system, tak zwany Country and Club, że nasi trenerzy na dwa dni w tygodniu jeździli do nich, oni grali u nas mecze. W promieniu 450 kilometrów wokół Philadelphii mamy 50 lokalnych klubów, z którymi współpracujemy. Naprawdę soccer w Philadelphii kręci się coraz lepiej. A nad wszystkim parasol ochronny rozkłada MLS.

- Szkoda zostawiać coś, co się zbudowało.

- Zacząłem pracę z Union w 2009 roku, szło całkiem przyzwoicie. W ubiegłym roku dostaliśmy pieniądze na nowych graczy. Kupiłem bramkarza Mondragona z FC Koeln, Carlosa Valdeza z Arisu Saloniki, Kolumbijczyka, który ocierał się o reprezentację, jednego piłkarza od Roberta Warzychy oraz Micheala Farfana z draftu. Zespół był praktycznie przez trzy czwarte sezonu na pierwszym miejscu. W trakcie sezonu jednak okazało się, że Valdeza, który był naszym najlepszym strzelcem, nie da się zatrzymać, kolejnych również. Trzeba było sztukować, grać młodymi zawodnikami. Ostatnio nie mieliśmy wyników, bo nie dysponowaliśmy takim budżetem, aby ściagać zawodników takich jak Beckham, Henry czy Keane. Stawiałem na młodych. Miałem w klubie międy innymi Freddy'ego Adu (amerykański piłkarz pochodzenia ghańskiego, grający na pozycji ofensywnego pomocnika lub napastnika; debiutując w MLS 3 kwietnia 2004 roku, miał niespełna 15 lat, był najmłodszym zawodnikiem w historii amerykańskiego sportu - przyp. red.) i czterech reprezentantów USA do lat 20. Nie miałem jednak szans, aby drużynę wzmacniać, przeciwnie, trzeba było ją osłabiać. No i doszliśmy do wniosku, że lepiej usiąść, porozmawiać i jakoś to rozwiązać. To nie jest tak, że mnie ktoś wyrzucił. W dalszym ciągu mam jeszcze trzy i pół roku kontraktu. Umówiłem się, że będę się po prostu rozglądał za nową pracą. Potrzebuję też trochę odpoczynku.
- Soccer w Stanach wreszcie zaczyna być traktowany poważnie?

- Poważnie to mało powiedziane. Ja zawsze powtarzałem, że Stany Zjednoczone są jedynym miejscem na świecie, w którym za grę w piłkę nożną trzeba płacić i że trzeba to zmienić, umasowić. I tak dzieje się gdzieś od 2004 roku. Naprawdę wiele boisk do baseballa zostało zaoranych i w te miejsca powstały boiska do gry w piłkę nożną. Rozwija się to w ekspresowym tempie. Teraz w szkołach najmłodsi, i to zarówno chłopcy, jak i dziewczynki, grają w piłkę nożną.

- Ile zarabiają piłkarze w USA?

- Średnio jakieś 100, 150 tysięcy dolarów za sezon. U mnie najlepszy dostawał 350 tysięcy dolarów. Ale oczywiście tacy piłkarze jak Marquez, Henry czy Beckham to są już grube miliony. Moim zdaniem to jest świetna rzecz, że ściąga się tu graczy takiego formatu. To nie jest tak, że wyrzuca się pieniądze na piłkarskich emerytów. Dzięki nim młodzi piłkarze mają wzór, mają się od kogo uczyć. Tak powinno być w Polsce. My nawet jak już kogoś bierzemy z zagranicy, to na pewno nie są to gracze takiego kalibru, aby mogliby służyć za przykład. Taki David Beckham moim zdaniem w ubiegłym roku rozegrał swój najlepszy sezon w karierze. W Los Angeles był po prostu rewelacyjny. Był integralną częścią zespołu. Nie był tak sfrustrowany jak w pierwszych trzech latach. Kiedyś miał problem z tym, że zawodnik, który zarabia 40 tysięcy dolarów, nie jest mu w stanie rzucić piłki na nos albo zagrać piłki tam, gdzie trzeba. Teraz wszyscy ci, którzy grają u jego boku, postarali się być tak samo ważni jak on. Zwyczajnie podciągnęli się przy nim, poprawili klasę, on dodał im motywacji. To samo dotyczy Thierry'ego Henry'ego.

- Sprowadzanie przebrzmiałych gwiazd z Europy stanie się normą?

- MLS ma być teraz doinwestowana kilkuset milionami dolarów po podpisaniu kontraktu z NBC Sport. Chcą kupić kolejnych wielkich zawodników i rozlokować ich po różnych zespołach, aby wartość ligi wzrosła.

- Co by Pan przeniósł na polski grunt z USA?

- Wzmocniłbym ośrodki regionalne, usprawnił rozgrywki juniorów i system ich obserwacji. Z centrali powinno pochodzić więcej środków, na dzieci w regionach i na ich trenerów. Niestety, masowość piłki nożnej w Polsce zanika. A masowość tworzy się w ośrodkach lokalnych, a nie przez Warszawę. Teraz, gdy jest tuż po Euro, mamy idealny moment, aby się za to wziąć, podtrzymać tę atmosferę, usiąść i pomyśleć, jak wykorzystać entuzjazm ludzi, zainteresowanie dzieci futbolem, które pojawiło się właśnie teraz. Nie zmarnować tego. Federacja mogłaby mieć nad tym patronat, ale projekt powinien być znacznie szerszy. Wzmocnić te regiony, grać między sobą, robić nowe mistrzostwa Polski, zwiększyć liczbę konsultacji, ale żeby to nie był tylko show dla menedżerów, którzy szukają żywego towaru. Nasi młodzi piłkarze muszą wyjeżdżać do zagranicznych klubów, ale trzeba to robić rozsądnie. Liga zimą nie gra prawie cztery miesiące, w tym czasie powinni jeździć na staże. Wcale nie do Realu Madryt, ale do Freiburga czy innych mniejszych klubów, jednak mających zupełnie inny styl pracy. I nie na zasadzie czystego interesu dla menedżera, jak to się obecnie odbywa. Federacja mogłaby objąć taką opieką i programem choćby tych chłopaków z reprezentacji młodzieżowej, która tak pięknie grała w mistrzostwach Europy. Wziąłbym ich na dwa tygodnie do Anglii, na trzy do Hiszpanii czy Niemiec. Zamiast jechać w styczniu w góry, powinni zyskiwać doświadczenie, uczyć się od lepszych. Wcale nie są to jakieś wielkie pieniądze. Środki na to by się znalazły. Federacja mogłaby się dogadać z klubami zagranicznymi, podpisać umowy i tak dalej. Kontakty zostałyby nawiązane z obustronną korzyścią na przyszłość.
- Chciałby Pan objąć kadrę po Franciszku Smudzie?

- Tak.

- Przeciwnicy Pańskiej kandydatury twierdzą, że Pan jest trochę z innego świata. Niewielu widziało Pana w akcji na trenerskiej ławce...

- Powiem tak: jeżeli ja jako obcokrajowiec w USA po zaledwie pięciu latach gry w Chicago Fire nie miałbym odpowiednich kwalifikacji, to nigdy nie przeszedłbym rozmów kwalifikacyjnych w poważnych miejscach pracy. A przeszedłem takie cztery. W DC United, Philadelphii Union czy jak przejmowałem reprezentację olimpijską i byłem drugim trenerem pierwszej reprezentacji. To nie jest na takiej zasadzie, że przychodzisz, a oni mówią: "weźmy Nowaka, dajmy mu szansę". W Stanach nic nie odbywa się na zasadzie "dajmy mu szansę". Los to można sobie wygrać na loterii. Musisz przekonać do siebie właścicieli klubów, którzy znają się na tym bardzo dobrze, bo większość z nich robiła mistrzostwa świata w 1994 roku. Musisz mieć kwalifikacje nie tylko do prowadzenia drużyny, ale do wszystkiego tego, co się wiąże z prowadzeniem klubu MLS. Ważny jest sposób komunikowania się, a także to, jaki masz przekaz medialny, jak organizujesz sobie pracę z młodzieżą, na jakiej zasadzie współpracujesz z innymi trenerami.Tak naprawdę to najmniej tych ludzi interesuje czy moja drużyna będzie grała w systemie 4-4-2 czy 3-5-2. Możesz im nawet powiedzieć, że zagrasz 2-8-0, ale jak nie udowodnisz, że coś sobą reprezentujesz, to nie dostaniesz pracy. Samo trenowanie zespołu nie jest aż takie bardzo trudne. Liczy się to, co możesz dać ekstra. Ja po zakończeniu gry w piłkę nie spocząłem na laurach, ale zakasałem rękawy i cały czas coś robiłem. Moje szkoleniowe CV jest bardzo przyzwoite.

- Rozumiem, że czeka Pan na rozmowę kwalifikacyjną u prezesa PZPN Grzegorza Laty?

- Chciałbym taką rozmowę przejść. Nie ukrywam. Zarzut, że pracowałem ostatnio w USA i mogę nie zdawać sobie sprawy z polskich realiów, jest chybiony. W dobie internetu czy telewizji satelitarnej? Jestem na bieżąco. Różnica czasu mnie nie przerażała, oglądałem ligę i polską reprezentację popołudniami, które miałem wolne. Widzę, że mamy zdolną młodzież. Tylko ona nie ma się od kogo uczyć. Tu nie chodzi o rewolucję, ale usprawnienie tego co dobre, aby wszyscy byli zadowoleni. Nie zaczynałbym wszystkiego od nowa, tylko budował na tym, co jest. Nie może być tak, że co dwa lata przychodzi nowy trener i wszystko buduje od nowa. Wziąłbym do współpracy, nie tylko przy samej kadrze, chłopaków, którzy pokończyli niedawno kariery, a mają po kilkadziesiąt występów w reprezentacji. Muszą być przydatni. Nie można się zamknąć w gronie dwóch-trzech współpracowników. Nie na tym rzecz polega. Wiadomo też, że nie da się wszystkiego przeszczepić w stu procentach z zagranicy. Co z tego, że mam gotowy konspekt od Felixa Magatha (niemiecki trener - przyp. red.)? Gdybym go zaordynował w Polsce podczas jakichś przygotowań, toby połowa drużyny umarła. Trzeba być elastycznym. Ja się tego wyzwania nie boję i mówię to otwarcie. Chciałbym poprowadzić reprezentację.

- Co stoi na przeszkodzie, aby zadzwonił Pan do swojego byłego trenera Antoniego Piechniczka, który jest wiceprezesem PZPN?

- Musiałaby być wola obu stron, aby porozmawiać.

Rozmawiał CEZARY KOWALSKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski