Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

No i prawdziwa bomba. Miała być ekstraklasa, jak postanowił? To jest

Łukasz Madej
– Firma powstała od zera. To historia wzlotów i upadków – opowiada Krzysztof WItkowski
– Firma powstała od zera. To historia wzlotów i upadków – opowiada Krzysztof WItkowski Andrzej Banaś
Jeszcze niedawno budowa mocnej drużyny w maleńkiej Niecieczy wywoływała pełne politowania uśmieszki. Dziś śmieje się mało kto. Coraz częściej pada za to pytanie: kiedy sponsorowani przez Danutę i Krzysztofa Witkowskich piłkarze zagrają w... europejskich pucharach?

Są tu znani. Bo jakżeby nie? W malutkiej Niecieczy wspierają zespół muzyczny, teatralny i taneczny. Zainwestowali też w nowoczesne kino 5D. To takie, które pobudza niemal wszystkie zmysły. Prowadzą do tego przedszkole i szkołę, którą uratowali przed zamknięciem. – Swoi. Dobrzy, szlachetni ludzie – mówi ksiądz Antoni Mikrut, proboszcz parafii Ducha Świętego w Żabnie (Nieciecza leży w tej gminie).

Ale prawdziwą bombą jest i tak fakt, że wspierani przez Danutę i Krzysztofa Witkowskich, właścicieli firmy Bruk-Bet, piłkarze z liczącej 750 mieszkańców Niecieczy właśnie awansowali do ekstraklasy. – To sensacja. Podobnie jak fakt, że tak niewielka miejscowość ma wspaniałych ludzi, którzy promują gminę i bardzo dużo robią dla lokalnej społeczności – dodaje burmistrz Żabna Stanisław Kusior.

Dla mniej zorientowanych kibiców piłkarski sukces zespołu Termalica Bruk-Bet Nieciecza ma twarz pana Krzysztofa, choć tak naprawdę prezesem klubu jest pani Danuta. – Wymagająca szefowa, która ciągle chce iść do przodu. Duży szacunek, że potrafiła wszystko udźwignąć, bo bycie prezesem takiego klubu musi być sporym obciążeniem. Ekstraklasa to wynik wspólnej pracy państwa Witkowskich. Bo w klubie, jak właśnie w małżeństwie, wszystko musi dobrze funkcjonować – uśmiecha się Waldemar Dzierżanowski, kiedyś piłkarz, a dziś trener młodzieży w klubie z Niecieczy.

Zanim piłkarze Termaliki zapewnili sobie grę w ekstraklasie, na jej zapleczu spędzili pięć sezonów. I wcale nie był to odpoczynek. Przed dwoma laty awans przegrali dopiero w ostatniej kolejce. Było rozczarowanie? – W sporcie jest różnie. Jeżeli prowadzi się drużynę, zawsze trzeba się liczyć z przegraną. Oczywiście, każdą porażkę przeżywałem, ale to już historia. Przed nami nowe wyzwania. A przegrać też trzeba umieć – tłumaczy Krzysztof Witkowski.

Z upragnionego awansu, dokładnie po 169 meczach ich drużyny na zapleczu ekstraklasy, cieszyli się ubiegłej soboty jak dzieci. Pan Krzysztof cierpliwie odpowiadał na pytania dziennikarzy. W przeciwieństwie do żony, która wywiadów unika jak ognia.

– Bo z mediami można porozmawiać, ale przecież nie trzeba – puszcza oko Dzierżanowski. – Ważne jest to, co się robi i pokazuje na co dzień – dodaje.

O Witkowskich mówi się dużo. I zwykle dobrze. Bo choć zbili fortunę, zostali zwykłymi ludźmi. Nie odgradzają się od innych mieszkańców Niecieczy.

– W Polsce jest wiele osób bogatych, które żyją w swoim zamkniętym świecie. Są odizolowani. Tutaj sytuację mamy zupełnie odwrotną. Nie będę wymieniać, komu państwo Witkowscy pomagają, bo to tyle różnych spraw, że długo by opowiadać – twierdzi Krzysztof Kozik, dziś kierownik drużyny, który w przeszłości tę funkcję łączył z pracą właśnie w Bruk-Becie. – To lokalni patrioci. Taka jest ich życiowa filozofia – dopowiada.

W takim właśnie duchu w Niecieczy wychowywał się Krzysztof Witkowski. Rodzice brali czynny udział w życiu wioski; starali się upowszechniać kulturę, choćby rozwijając teatr amatorski. Ojciec był nawet reżyserem. – Tato pana Krzysztofa napisał także książkę pod tytułem „Ojczyzna mała i duża”. Zawarł w niej wiele ciekawych wątków, dotyczących zarówno historii Niecieczy, jak i rodziny – przypomina Kozik.

Mama Witkowskiego do dziś zajmuje się pomocą charytatywną, a żona, równocześnie z klubem, prowadzi szkołę. – Katolicką – podkreśla Witkowski. – Danuta postawiła w niej nacisk na dobre wychowanie dzieci i działalność sportową – wyjaśnia.

Witkowscy z dumą podkreślają, że Bruk-Bet to jedna z największych polskich firm rodzinnych. I taka też, swojska, przyjazna atmosfera panuje za murami klubu.

– Rzeczywiście, da się to odczuć. Z drugiej strony trzeba uczciwie podkreślić, że państwo Witkowscy to osoby bardzo wymagające, stawiające konkretne cele i konkretne wymagania. Pan prezes nie uznaje minimalizmu. Nie jest przecież tajemnicą, że firmę stworzył od podstaw – nie ukrywa Kozik.

W listopadzie Bruk-Bet świętował 30. urodziny. – Tę firmę było mi trudniej zbudować niż drużynę piłkarską na miarę ekstraklasy. To przez nią mam więcej siwych włosów – śmieje się Witkowski.

– Powstawała od zera, a na jej historię składają się zarówno wzloty, jak i upadki. Przytrafiło nam się po drodze parę kryzysów, ale rzeczywiście, teraz idziemy do przodu – zdradza szef.

Czy na sukcesy firmy wpływają osiągnięcia drużyny piłkarskiej? – Dyrektorzy nie podzielają tego zdania, bo rynek jest trudny i decydują przede wszystkim względy ekonomiczne. Ale moim zdaniem takie przełożenie być powinno. Jeśli jeszcze nie teraz, to wkrótce – twierdzi Witkowski.

Biznes wiele ich nauczył. Także cierpliwości. Dlatego też nie zdarza się, by w kiepskich dla drużyny momentach pan Krzysztof wbiegał z krzykiem do szatni piłkarzy. Nie zmienia też bez ważnych powodów trenerów.

– To rozsądny, konkretny facet. Nigdy nie reaguje nerwowo. Jeśli coś nie funkcjonuje tak, jak trzeba, szuka lepszych rozwiązań. I tyle. Nie jest prezesem, który pochopnie podejmuje decyzje. Myślę, że właśnie dzięki temu tak daleko zaszedł – uważa Dzierżanowski.

Skąd w głowie Witkowskiego pomysł na futbol? A nie choćby na żużel, który ma ogromne tradycje w niedalekim przecież Tarnowie?

– Po pierwsze, to właśnie piłka jest najbardziej popularna w naszym kraju, po drugie, drużyna futbolowa działa w Niecieczy już od 1922 roku, więc mamy długą i bogatą tradycję – tłumaczy Witkowski.

Zainwestował w drużynę ponad dekadę temu, ale jeszcze niedawno budowa mocnego zespołu w małej miejscowości wywoływała pobłażliwe uśmiechy. Dziś to się zmienia.

– Dobre wyniki to wielka satysfakcja nie tylko dla ludzi z Niecieczy, ale z całego regionu. Zresztą, dzwonią do mnie nawet z Rzeszowskiego. Bardzo się cieszą i nie wiem, czy nie bardziej niż my. Bo do nas ciągle ten awans chyba jeszcze nie dociera – twierdzi Kozik.

Dzierżanowski: – Państwo Witkowscy to tacy ludzie, którzy jeśli tylko jest okazja i możliwości, to chcą osiągnąć jak najwięcej. Klub doszedł na szczyt, a teraz wszystko jest możliwe. Ekstraklasa oznacza przecież nowe możliwości. Śmiechy? Głosy ludzi z boku, którzy nic o klubie nie wiedzą, trzeba dzielić przez dziesięć, albo w ogóle na to nie zwracać uwagi.

W Niecieczy, i to wcale nie tak po cichu, mówi się o europejskich pucharach.

– Na plany przyjdzie jeszcze czas. Mówienie o tym już teraz byłoby na wyrost, ale, oczywiście, nie jest to wykluczone – przyznaje ostrożnie Witkowski.

Ksiądz Mikrut: – Pan Witkowski, jak tylko sobie coś założy, to do celu dochodzi. Miała przecież być ekstraklasa? No to jest.

***

– W historii polskiej ekstraklasy jeszcze nigdy nie występowała drużyna z tak małej miejscowości. Nieciecza ma tylko 750 mieszkańców i przy niej Wronki (Amica grała nawet w pucharach) to metropolia: mieszka tam ponad 11 tysięcy osób

– W zeszłym roku firma Bruk-Bet, potentat na rynku wytwarzania produktów betonowych, obchodziła 30. urodziny. To działalność rodzinna, z wyłącznie polskim kapitałem. Witkowscy prowadzą także firmy Georyt i Bruk-Bet Solar.

Co ciekawe, większość mieszkańców Niecieczy pracuje właśnie w Bruk-Becie

– Awans z drużyną wywalczył trener Piotr Mandrysz. A wcześniej „Słoników” prowadzili m.in. wicemistrz olimpijski z Barcelony Marcin Jałocha oraz legenda Wisły Kraków, czyli Kazimierz Moskal

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski