Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niszczą lampy, znaki drogowe, ławki, kosze i kładkę ojca Bernatka

Marcin Banasik
Tyle zostało po lampie zniszczonej w czwartek wieczorem przy ul. św. Jana
Tyle zostało po lampie zniszczonej w czwartek wieczorem przy ul. św. Jana Adam Wojnar
Śródmieście. Teren pierwszej obwodnicy miasta patroluje 10 strażników miejskich i 20 policjantów. To za mało do walki z wandalami

- Około godziny 22 usłyszałem hałas. Kiedy wyjrzałem przez okno zobaczyłem przewróconą latarnię i grupę ludzi oddalających się w stronę ulicy Pijarskiej - opisuje wydarzenie z czwartku mieszkaniec jednej z kamienic przy ul. św. Jana.

Po 10 minutach na miejscu zjawił się patrol straży miejskiej, ale sprawców wandalizmu nie zatrzymali. Pracownicy ZUE zabezpieczyli kable wystające z kikuta, który został po złamanej lampie. Podobnych pozostałości po zniszczonych latarniach w Śródmieściu jest jednak więcej.

- Według relacji strażników miejskich, do rozbicia żeliwnej lampy ulicznej nie mogło dojść w wyniku aktu wandalizmu. Prawdopodobnie lampę uszkodził przejeżdżający z dużą prędkością ul. św Jana samochód - mówi Marek Anioł, rzecznik krakowskiej straży miejskiej.

Mieszkaniec kamienicy zapewnia jednak, że żadnego samochodu nie słyszał.

W czwartek wieczorem rejon w obrębie pierwszej obwodnicy miasta patrolowało 10 strażników. Jeden patrol pieszy i cztery zmotoryzowane. Żaden z funkcjonariuszy nie przebywał wtedy jednak na ul. św. Jana.

Nie było tam również ani jednego z 20 policjantów patrolujących ten teren. Funkcjonariusze tłumaczą się, że codziennie reagują na setki zgłoszeń o zniszczeniach. W ubiegłym roku było ich łącznie ponad 215 tys. w obrębie całego miasta.

- Często zdarza się tak, że są to interwencje bezzasadne, nie wymagające udziału policji. Kiedy patrol pojawia się na takie wezwanie, do aktu wandalizmu może dojść w innym miejscu, gdzie nie ma funkcjonariuszy - tłumaczy Elżbieta Znachowska, z biura prasowego małopolskiej policji.

Przez pierwsze dwa miesiące roku policja wszczęła 219 postępowań w sprawie uszkodzenia mienia na terenie całego Krakowa. - To o 111 mniej niż w 2013 roku - podkreśla funkcjonariuszka.

Akty wandalizmu wciąż jednak widoczne są na krakowskich ulicach. Ze statystyk straży miejskiej wynika, że na terenie miasta miesięcznie dochodzi od 300 do 600 wykroczeń dotyczących niszczenia urządzeń publicznych.

Spacerując ulicami śródmieścia często można się natknąć na kikuty uszkodzonych lamp, zniszczone znaki drogowe, czy połamane i pomazane ławki. - Znaki drogowe niszczone są codziennie. Jedni je usuwają, bo nie podoba im się organizacja ruchu, inni zamazują lub naklejają nalepki. Koszt wymiany jednego znaku to 700 zł - mówi Michał Pyclik, z Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu w Krakowie. Urzędnik dodaje, że im dalej od centrum miasta tym więcej znaków znika.

Michał Pyclik zwraca również uwagę na problem odkochanych "wandali", którzy demolują kładkę ojca Bernatka. Zakochani zakładają na niej kłódki na dowód swoje miłości, a kluczyki wyrzucają do Wisły. Kiedy uczucie wygasa niektórzy wracają, żeby zniszczyć dowód nieudanej miłości. - Nie mając klucza uszkadzają siatkę, żeby wyrwać kłódkę. Takie zachowanie sprawia, że siatka nadaje się do wymiany - mówi urzędnik ZIKiT-u.

Koszt wymiany metra kwadratowego zniszczonej barierki to ok. 1000 zł.

Michał Pyclik apeluje do tych, którzy chcą pozbyć się kłódek miłości, aby nie robili tego na własną rękę. - W tym celu można zgłaszać się do zarządu. Wyślemy tam naszego pracownika, który przetnie kłódkę bez wyrządzania szkody siatce - mówi urzędnik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski