Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nikt nie widział wypadku

Aleksander Gąciarz
Aleksander Gąciarz
Miechów. Kierowca przekonywał sąd, że do potrącenia kobiety na ul. Racławickiej w maju ubiegłego roku doszło nie z jego winy. To był nieszczęśliwy zbieg okoliczności

Na początku wczorajszej rozprawy oskarżonemu Robertowi B. został odczytany zarzut prokuratorski. Dotyczył on tego, że mężczyzna, kierując autobusem, naruszył zasady bezpieczeństwa ruchu drogowego w ten sposób, że nie dość uważnie obserwując lusterka boczne, nie zauważył otwarcia klapy autobusu, która uderzyła Mariettę Bróg. Poszkodowana doznała na skutek uderzenia bardzo licznych obrażeń. Ich wymienienie zajęło dłuższą chwilę. Były to głównie uszkodzenia głowy, ale też płuc.

Oskarżony, właściciel miechowskiej firmy transportowej, nie przyznał się do winy. Stwierdził, że rzeczywiście doszło do wypadku na ulicy Racławickiej, ale w jego opinii nie stało się to na skutek naruszenia zasad bezpieczeństwa. - To był nieszczęśliwy wypadek - przekonywał.

Oskarżony zeznał przed sądem, że autobus, którym jechał 8 maja, kilka dni wcześniej osobiście przywiózł z miejsco-wości Lipówka w powiecie pińczowskim. Tam ma siedzibę firma, która sprowadziła pojazd z Francji.

Według zapewnień kierowcy, autobus miał ważne badania techniczne, a po przyjeździe do Miechowa przeszedł jeszcze przegląd, polegający m. in. na wymianie filtrów, oleju itp. Oskarżony tłumaczył też, że 9 maja autobus miał wieźć wycieczkę z Miechowa do Wrocławia. W tym celu dzień wcześniej wybrał się do stacji paliw, aby go zatankować. Planował również wizytę w warsztacie, by sprawdzić ważność francuskiej licencji tachografu.

Właśnie w drodze na stację doszło do tragicznego zdarzenia na Racławickiej. Według oskarżonego w momencie, gdy zbliżał się do przejścia dla pieszych, kątem oka zauważył postać, która stała na krawędzi chodnika i wychylała się stronę jezdni. - Odruchowo odbiłem kierownicą w lewo, aby przejechać w bezpiecznej odległości od tej osoby - mówił przed sądem.

W tym momencie doszło do wypadku. Otwarta klapa pojazdu uderzyła stojącą na chodniku Mariettę Bróg, powodując u niej bardzo groźne obrażenia. Kobieta miała zamiar przejść przez jezdnię, by w położonym po drugiej stronie ulic markecie zrobić drobne zakupy.

Uczestnicy wczorajszej rozprawy dużo czasu poświęcili feralnej klapie. Oskarżony odpowiadał na bardzo szczegółowe pytania. Z jego wyjaśnień wynikało, że nie jest to klapa bagażowa tylko techniczna. Zasłania dostęp do miejsca, w którym znajdują się akumulatory i podgrzewacz wody.

- Ta klapa różni się budową od pozostałych - wyjaśniał. Pierwsza różnica polega na tym, że jest osadzona na jednym siłowniku (klapy bagażowe mają po dwa siłowniki) co powoduje, że do jej zamknięcia nie trzeba większej siły (w czasie zamykania stawia mniejszy opór). Po drugie nie zamyka się na kasetę, tylko na specjalny klucz. Oskarżony przyznał, że po sprowadzeniu samochodu nie otwierał jej, gdyż nie widział takiej potrzeby. Dodał jednak, że przed wyruszeniem autobusem na trasę, klapa dolegała właściwie. - Gdyby coś było nie w porządku, klapa nie dolegałaby do ściany autobusu i na pewno bym to zauważył

- zapewniał. Zdaniem oskarżonego, do samoczynnego otwarcia klapy podczas jazdy mogła się przyczynić niewłaściwie wykonana - jeszcze przez poprzedniego właściciela - naprawa blacharska. Miał na to zwrócić uwagę biegły w swojej opinii po oględzinach pojazdu.

Dla ustalenia przebiegu zdarzenia z 8 maja, na rozprawę zostali wezwani świadkowie. Jednak żadna z osób, które stawiły się wczoraj przed sądem, nie była naocznym świadkiem samego zdarzenia. Nie widział go taksówkarz, który kilka minut przed wypadkiem rozmawiał z oskarżonym na miejskim Rynku (zeznał, że wtedy klapa autobusu była zamknięta). Nie widziała też momentu uderzenia pielęgniarka, która jako pierwsza znalazła się przy poszkodowanej kobiecie. Ona z kolei wracała z zakupów i w chwili zdarzenia stała po drugiej stronie autobusu. Nie widziała też uderzenia kobieta, która przejeżdżała Racławicką, a że jest ratownikiem medycznym, zatrzymała się, by udzielić pomocy.

Pozostali świadkowie nie dotarli wczoraj do sądu. Kolejna rozprawa została wyznaczona na 15 kwietnia.

Od czasu feralnego zdarzeni poszkodowana Marietta Bróg przeszła liczne operacje (ostatnią w tym tygodniu). Jest pod opieką lekarzy wielu specjalności, wymaga też stałej opieki ze strony rodziców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski